Dariusz Tuzimek: Smutna Legia smutnego Norwega

Legia to jest potęga - śpiewają kibice klubu z Łazienkowskiej, ale ta piosenka ma obecnie wymiar jedynie historyczny. Dziś, pod względem sportowym, Legia jest przeciętniakiem. I to takim, którego leją... inni przeciętniacy.

Porażka 0:1 z FC Midtjylland boli, bo to zespół, którego Legia w formie wciąga nosem. Ale musi być w formie. Tymczasem Legia Berga jest nieustannie zmęczona. Jak gra co trzy dni, to jest zmęczona, a jak gra co dwa tygodnie (jak w meczu z Zagłębiem Lubin), to też jest zmęczona.

Osobiście jestem zmęczony grą Legii, a w zasadzie stylem zespołu z Łazienkowskiej. To nawet nie chodzi o to, czy ona jedno spotkanie więcej wygra albo zremisuje.
Chodzi o ogólną filozofię futbolu, którą klub, chcący być potęgą (choćby lokalną), musi przyjąć. Legia, kosztem olbrzymich nakładów, jest budowana na giganta.

Przynajmniej w krajowej skali. A w Europie to ma być zespół, który da się zauważyć. Reale, Barcelony i Bayerny to nie ta liga, ale podążanie w kierunku takiego np. Ajaksu Amsterdam dobrze oddaje kierunek, jaki obrali właściciele klubu. Jako model klubu i poziom sportowy drużyny. Ot, taki azymut, że było wiadomo, dokąd się zmierza.

Niestety, na dzisiaj, Legia zmierza w zupełnie innym kierunku. Jakimś peryferyjnym. Zamiast być zdrowym organizmem bez przerwy krztusi się i dusi. Miała być dominacja w kraju i systematyczne budowanie silnej pozycji w Europie. Jest chaos i niepokój, że pod względem sportowym nikt nad drużyną nie panuje.

Legia, gdy traci bramkę, traci też pewność siebie, rozsypuje się mentalnie. Piłkarzy, którzy grać przecież potrafią, łapie dygot łydek, robią się nerwowi, nie wytrzymują presji. I to - co najgorsze - dzieje się tak z nimi niezależnie od klasy rywala.

Krytykowanie Henninga Berga dzisiaj zakrawa na kopanie leżącego i to z elementami skakania mu po mu korpusie. To łatwe. Norweg popełnia seryjnie błędy obsadowe, transferowe i gubi się w mętnych wyjaśnieniach, które nie trzymają się kupy.
Ma rację Michał Probierz, że żaden polski trener by nie przetrzymał tylu wpadek (z utratą mistrzostwa na włącznie) co Berg.

Jego zespół bierze w kuchnie od kogo popadnie, a Norweg mówi, że ma... zbyt słaby skład. I że nie da rady pogodzić gry w lidze i w pucharach. A mówi to trener Legii najbogatszego klubu w Polsce. Jak na człowieka, do którego zarząd nadal deklaruje zaufanie, nieźle sobie poczyna.

Smutny Norweg zrobił z Legii smutną drużynę. Pisałem już dawno, że Legia traci z nim czas i swoje zdanie podtrzymuję. Jak tak dalej pójdzie, to na stulecie klubu nie będzie co świętować.

Właściciele klubu to ludzie, których cenię za sukcesy w biznesie. Potrafią liczyć. Moim zdaniem straty wizerunkowe Legii już są większe niż odprawa dla Berga.

Raz jeszcze: nie chodzi o jedno czy dwa zwycięstwa więcej. Chodzi o styl. Legia ma być "produktem", który ludzi przyciągnie, zaciekawi, zaintryguje. Ma grać tak, żeby kibice podrywali się z krzesełek. Jak gra? Wszyscy wiemy.

W tym zespole piłkarze się nie rozwijają. Nie wiem, jakim psychologiem jest Berg, ale od jego metod wieje chłodem, przy którym chłód fiordów to pestka.

Zawodników trzeba wspierać mentalnie, "pompować", budować ich pewność siebie. W tej materii Berg popełnił błędy z Ryczkowskim, Masłowskim, Makowskim, Vranjesem i teraz z Kucharczykiem. Zdjęcie akurat jego z boiska, niedługo po tym jak strzelił samobója, raczej mu nie pomoże.

I jeszcze rozprawmy się z mitem Legii europejskiej. Nie rozumiem tego bełkotu o tym, która Legia jest prawdziwa: Legia z ligi czy z pucharów? Przecież to ta sama Legia. Tak samo przeciętna.

Bo kiedy Legia ostatnio tak dobrze grała w Europie? Rok temu na jesieni. Wiosną był beznadziejny dwumecz z Ajaksem, a w tegorocznych eliminacjach LE Legia grała z przeciwnikami niepoważnymi albo w terenach dzikich, gdzie rzuca się kamieniami w piłkarzy. Jak trafiła się zaledwie przyzwoita Zoria Ługańsk, to napędziła tyle strachu, że trzeba dać na mszę, że to się dobrze skończyło. Chyba nikt nie chce powiedzieć, że starcia z Ukraińcami to były "te wielkie" mecze Legii w Europie? Szanujmy się.
Berg ostatnie sukcesy miał wówczas, gdy jeszcze miał Radovica. Warto o tym pamiętać, gdy mówi się o tym, co zbudował przy Łazienkowskiej Norweg.

W pomeczowym studio TVP Dariusz Szpakowski zaprosił kibiców, żeby obejrzeli kabaret "Paranienormalni".  To był niezamierzony, ale symboliczny komentarz do tego, co obejrzeliśmy w Danii. Legii Berga nie da się oglądać na poważnie, trzeba z uśmiechem. Gorzej dla klubu z Łazienkowskiej, że coraz częściej jest to uśmieszek politowania.

Dariusz Tuzimek

#dziejesiewsporcie: fenomenalny gol nożycami

Źródło artykułu: