- Zawsze przed takim meczem są dodatkowe emocje. To moment kiedy wchodzi się do nowej szatni, poznaje się nowych partnerów na boisku i musi się pojawić pewna chemia. Kielc to fajne miejsce, trochę na uboczy futbolu, z mniejszą presją, gdzie można spokojnie grać w piłkę - mówi przed swoim debiutem w żółto-czerwonych barwach Bartłomiej Pawłowski.
Wychowanek ŁKS-u został wypożyczony do Kielc z Lechii Gdańsk. Ostatnie miesiące nie były dla niego udane, dlatego wierzy, że w nowym zespole uda mu się odbudować formę. - Czuję się wartościowym zawodnikiem. Przychodząc do Kielc chcę dać drużynie więcej jakości. Boisko pokaże jak to będzie wyglądało. Podjąłem rękawicę gry w Koronie, chociaż były też inne propozycje. Po rozmowie z trenerem uznałem, że to najlepsze miejsce do odbudowania formy sportowo i mentalnie.
Korona to klub, w którym nie brakuje problemów. Pawłowski nie zamierza jednak myśleć o sprawach na które nie ma wpływu. - Sprawy pozasportowe nie są dla mnie najważniejsze. Głównym celem jest to, że przychodząc do tego zespołu chcę wygrywać mecze i odnieść sukces. Nie zamierzam się rozpraszać innymi sprawami - przekonuje.
Podopieczni Marcina Brosza po ośmiu kolejkach plasują się w górnej połówce tabeli. Ich gra nie jest może widowiskowa, ale bardzo efektywna. Przyjście byłego piłkarza Malagi, który nie boi się brać odpowiedzialności za grę na własne barki, ma sprawić, że styl Korony ulegnie zmianie.
- Wydaje mi się, że taki zawodnik biorąc ciężar gry na siebie pomaga drużynie, bo w wielu momentach jednostki mogą odmienić losy spotkania. Trzeba jednak pamiętać o tym, że mecz wygrywa zespół, a nie pojedynczy piłkarz. Myślę, że to wynika ze specyfiki zespołu, czy jest dowolność dla zawodników i mogą oni zrobić coś niespodziewanego. Lubię grać indywidualnie, ale nie wydaje mi się żeby było to coś złego - kończy.