Leszek Ojrzyński: Nie ma się co podpalać, dalej jesteśmy na samym dnie

W piątek Górnik Zabrze odniósł pierwsze w tym sezonie zwycięstwo. Trójkolorowi pokonali na własnym obiekcie Śląsk Wrocław 2:0. - Nie ma się co podpalać, dalej jesteśmy na samym dnie - przyznał Leszek Ojrzyński.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk

Górnik Zabrze wreszcie sprawił swoim kibicom powody do radości. W piątek zabrzanie przerwali koszmarną serię trzynastu meczów z rzędu bez zwycięstwa, a w starciu ze Śląskiem Wrocław zaprezentowali dobry styl. Trójkolorowi realizowali założenia filozofii swojego trenera: byli waleczni, szybko odbierali piłkę rywalom, stwarzali więcej sytuacji. To przełożyło się na pierwszy triumf w sezonie.

Po strzeleniu drugiej bramki zabrzanie cofnęli się do defensywy, co skrzętnie wykorzystali piłkarze Śląska, lecz nie zdołali oni zdobyć nawet kontaktowego gola. W dodatku Górnik miał okazję na podwyższenie prowadzenia, ale kontra w wykonaniu Romana Gergela zakończyła się minimalnie niecelnym strzałem. - Trzeba pogratulować chłopakom, bo w końcówce spotkania było widać ile ten mecz kosztował nas sił. Robiliśmy zmiany, ratowaliśmy wynik, by nic nie wpadło. Śląsk miał przewagę, cofnęliśmy się za głęboko, ale chwała chłopakom, że to dowieźliśmy. Mieliśmy idealną sytuację na 3:0 i wtedy nie byłoby nerwówki - powiedział Leszek Ojrzyński.

Szkoleniowiec Górnika porównał piątkowe starcie do pojedynku 6. kolejki, w którym rywalem Trójkolorowych było KGHM Zagłębie Lubin. Wówczas Miedziowi prowadzili 2:0, ale zabrzanie zdołali doprowadzić do wyrównania. - W meczu z Zagłębiem byliśmy świadkami, że 2:0 to jest wredny wynik. Bramka kontaktowa daje dużo możliwości drużynie, która ją zdobywa. Całe szczęście, że Śląsk jej nie zdobył - ocenił Ojrzyński.

Przed meczem sztab szkoleniowy przygotował motywujący napis, który znalazł się w szatni. Jego treść brzmiała "Wygrajmy!!! Nieważne jak ale wygrajmy!!!". - Był to jakiś bodziec dla zawodników. Ile ta passa mogła trwać? Powiedzieliśmy sobie, że tylko my jesteśmy w Ekstraklasie tacy nieszczęśliwi, którzy nie zasmakowali radości po zdobyciu trzech punktów. Doszusowaliśmy do pozostałych drużyn - cieszył się trener Górnika Zabrze.

Mimo zwycięstwa Ojrzyński studził optymizm. - Nie ma się co podpalać, dalej jesteśmy na samym dnie, ale wiemy doskonale, że to zwycięstwo powinno nam dać trochę spokoju, pewności i wiary w to co robimy. Mam nadzieję, że to jest następny krok, a przed nami ciężkie mecze. Ten ze Śląskiem też był ciężki, bo rywale mogą ograć każdą drużynę w lidze i to na spokoju. Wygraliśmy chociaż widowisko piękne nie było, ale tak jak mówił napis, nieważne jak, ważne że zdobyliśmy te trzy punkty - przyznał Ojrzyński.

W trakcie konferencji prasowej szkoleniowiec Górnika Zabrze przeprosił... swoją żonę. - Chciałbym przeprosić swoją żonę, bo mamy w piątek 16. rocznicę ślubu i myślę że jakiś mały prezencik jest, ale w domu się nie pojawię. Ten mecz kosztował za dużo nerwów i dopiero w sobotę dojadę do domu - stwierdził Ojrzyński.

#dziejesiewsporcie: świetna reklama z udziałem Neuera
 
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×