Dokładnie po pół godzinie gry Milos Krasić przejął piłkę przed swoim polem karnym, popędził środkiem boiska. Mógł zagrać na lewo, mógł zagrać na prawo, ale Serb na swoje nieszczęście wybrał akcję indywidualną. Lubomir Guldan tylko trącił barkiem wolnego lechistę i odebrał mu piłkę. To była akcja, w której Serb pokazał dokładnie to, co w czwartkowym meczu z Legią Warszawa: że jest powolny, ociężały . W 53. minucie jednak ten sam piłkarz dostał piłkę na około 30 metrze, wpadł z impetem w pole karne, ściągnął na siebie dwóch rywali, zagrał do Grzegorz Kuświka, a ten strzałem z pierwszej piłki pokonał Konrada Forenca. Pojawiła się nadzieja, że z niedawnej europejskiej gwiazdy coś jeszcze będzie. Pojawiła się również nadzieja, z Lechią nie będzie aż tak źle, jak się o niej do tej pory pisze. I że Lechia w końcu wygra mecz.
To było wyrównanie, bo w pierwszej połowie prowadzenie gościom dał Michal Papadopoulos. Po godzinie gry gdańszczanie już prowadzili. Grzegorz Wojtkowiak był faulowany w polu karnym, jedenastkę na gola zamienił Grzegorz Kuświk. Dla niego niedzielny mecz też może będzie przełamaniem. Do tej pory byłemu snajperowi Ruchu Chorzów szło bowiem w Gdańsku jak po grudzie.
Akcja Krasicia z drugiej połowy to był jego pierwszy błysk na polskich boiskach. 30-letni pomocnik z Juventusem Turyn, CSKA Moskwa czy Fenerbahce Stambuł w CV zgodził się grać w Polsce, żeby się odbudować. Wielu bowiem już go skreśliło z listy poważnych piłkarzy. Kibice Fenerbahce, gdy odchodził do Lechii, pisali na forach internetowych, że to najlepszy dzień klubu w tym roku. - Potrzebuje 2-3 tygodni, żeby wrócić do formy - zapewniał niedawno trener Thomas von Heesen. Z Legią w Pucharze Polski zagrał beznadziejnie, choć Niemiec wystawił go wówczas na szpicy. W niedzielę wystąpił już w pomocy i to jest jego miejsce na boisku. Kiedy schodził na kwadrans przed końcem meczu, w końcu dostał brawa od gdańskiej publiczności.
Pierwsza część meczu była po prostu słaba. Lechia miała optyczną przewagę, ale za to żadnego większego pomysłu, jak ją wykorzystać. Zagłębie spokojnie czekało na rozwój wydarzeń. I jak szansę na gola zwietrzyło, to już nie miało litości. W 34. minucie szybki Krzysztof Janus na prawym skrzydle bez problemu obiegł ruszającego się jak słoń w składzie porcelany Gersona, dograł w pole karne, a Michał Papadopoulos strzałem bez zastanowienia pokonał Marko Maricia.
Strzelec gola dla Zagłębia, Michal Papadopoulos to piłkarz, który - gdyby jego kariera potoczyła się tak, jak sobie wymarzył, dziś nawet by nie wiedział, że istnieje taki klub jak Zagłębie. Dwanaście lat temu marzący o podbiciu Europy czeski napastnik był przecież w Arsenalu Londyn. W grudniu 2003 roku zagrał nawet w Pucharze Ligi w meczu z Wolverhampton Wanderers. Do dziś zachowało się zdjęcie, na którym Papadopoulos cieszy się z gola razem z Cescem Fabregasem. Przed młodymi "Kanonierami" kariera stała wówczas otworem. Dziś Hiszpan to absolutna gwiazda futbolu. Papadopoulos strzelił w Gdańsku swojego piątego gola w tym sezonie w polskiej ekstraklasie.
To był jedyny celny strzał Zagłębia w pierwszej połowie. Lechia miała cztery, ale wszystkie piłki posyłane były prosto w ręce Konrada Forenca. Najlepszą okazję miał Bruno Nazario, który, podobnie jak w czwartek w Warszawie, znowu znalazł się z piłką na siódmym metrze, zupełnie niekryty. Z Legią w Pucharze Polski Brazylijczyk dwa razy fatalnie spudłował, Thomas von Heesen nie zostawił potem na nim suchej nitki. W niedzielę też musiał być wściekły. Na drugą połowę pomocnik już nie wyszedł.
Po przerwie Lechia zaatakowała. sprawiała dużo lepsze wrażenie niż w pierwszej połowie. Efektem były gole. Do dwóch trafień Kuświka, swoje dorzucił Michał Mak. Młody skrzydłowy zmienił od 46. minuty Bruno Nazario i w 79. minucie z bliska wpakował piłkę do bramki. Milos Krasić też powinien strzelić gola. Przez kilkadziesiąt metrów biegł z sam z piłką na bramkę, ale dał się dogonić jednemu z lubińskich piłkarzy. Damian Łukasik dla odmiany trafił w poprzeczkę.
Lechia wygrała po raz pierwszy od miesiąca, w końcu zrobiła to pod rządami Thomasa von Heesena. Trener przyjezdnych Piotr Stokowiec w przedmeczowym wywiadzie mówił, że na razie na tabelę nie patrzy, bo na razie nie ma to sensu. W niedzielę Zagłębie miało okazję wskoczyć na podium.
Lechia Gdańsk - Zagłębie Lubin 3:1 (0:1)
0:1 - Michal Papadopoulos 34'
1:1 - Grzegorz Kuświk 53
2:1 - Grzegorz Kuświk (k.) 61'
3:1 - Michał Mak 79'
Lechia Gdańsk:
Marko Marić - Grzegorz Wojtkowiak (60' Mario Maloca), Rafał Janicki, Gerson, Jakub Wawrzyniak - Maciej Makuszewski, Daniel Łukasik, Aleksandar Kovacević, Bruno Nazario (46' Michał Mak), Milos Krasić (74' Sławomir Peszko) - Grzegorz Kuświk
Zagłębie Lubin: Konrad Forenc - Aleksandar Todorovski (83' Eryk Sobków), Lubomir Guldan, Maciej Dąbrowski, Dorde Cotra - Krzysztof Janus, Jakub Tosik, Jarosław Kubicki, Łukasz Janoszka (60' Jan Vlasko), Krzysztof Piątek (46' Jarosław Jach) - Michal Papadopulos
Żółte kartki: Wawrzyniak (Lechia) oraz Papadopoulos, Cotra (Zagłębie)
Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola)
Widzów: 10 796
Obserwuj @Jacek_Stanczyk
[event_poll=52800]
Laskowski: to punkt przełomowy w futbolu
{"id":"","title":""}