Wkuwasz, albo będzie awantura

Przez czternaście lat prowadził kluby z niższych klas rozgrywkowych. Taktyki uczył się po kilkanaście godzin dziennie i kazał to robić piłkarzom. Maurizio Sarri, szkoleniowiec Napoli.

Wrzesień 2014 roku. Empoli gra na wyjeździe z Ceseną. Goście walczą o zwycięstwo. Mają rzut wolny pod bramką rywala. Do Piotra Zielińskiego podbiega Rodrigo Aguirre. Urugwajczyk pyta Polaka, gdzie ma się ustawić na boisku. Maurizio Sarri dostrzegł to z ławki. Po spotkaniu urządza w szatni awanturę. Zrugał Aguirre za brak przygotowania. Dał mu zagrać dopiero za pięć miesięcy.

Sarri to taktyczny tyran. Zielińskiemu wręczył w Empoli piętnaście kartek z wariantami rzutów wolnych. - Musiałem je wkuć na pamięć. Trener jest wyczulony na niuanse. Wszystko ma chodzić jak w zegarku - przypomina sobie pomocnik. Szkoleniowiec przyznał kiedyś, że może uczyć się taktyki trzynaście godzin dziennie. W Sansovino, drużynie z ligi regionalnej, przygotował dla zawodników 33 warianty taktyczne.

SSC Napoli to spełnienie marzeń Sarriego. Urodził się w Neapolu, od dziecka kibicował Azzurim. To jego najpoważniejszy test w życiu. Po krótkiej karierze piłkarskiej w 1990 roku rozpoczął pracę w klubach z niższych lig w Toskanii. Łączył ją ze studiowaniem ekonomii i dorabianiem w banku. Jego największym osiągnięciem jest awans z Empoli do Serie A przed dwoma laty.

W Italii wątpili, czy zdoła okiełznać wybitne jednostki w Neapolu. Zwłaszcza, że przyszedł w miejsce wybitnego stratega, Rafaela Beniteza. Wygląda jednak na to, że mu się udało. - Dużo z nim rozmawiałem. Przekonał mnie do siebie i swojej wizji - przyznał Jose Callejon, jeden z gwiazdorów klubu, który wcześniej występował choćby w Realu Madryt.

- Często rozmawialiśmy w cztery oczy. Trener dba o kontakty z zawodnikami. To świetny motywator - opisuje go Zieliński. Szkoleniowiec przekonał kibiców przede wszystkim stylem gry. Już z Empoli zrobił jedną z ładniej grających drużyn w Serie A. Zieliński pamięta sytuację jeszcze zanim trafił do tego klubu na wypożyczenie z Udinese.

- Było już wiadomo, że odejdę. Mecz obu drużyn oglądałem z trybun. Empoli było wtedy beniaminkiem, a na boisku w Udine grało jak chciało. Techniczną piłkę, głównie po ziemi. Żadnego pałowania. Udinese pięć minut grało, a przez następne trzydzieści żaden z piłkarzy praktycznie nie dotknął piłki. Ludzie na stadionie nie wiedzieli, co się dzieje - opowiada.

A był to pierwszy sezon prawie 60-letniego trenera na najwyższym poziomie rozgrywkowym w kraju. Na razie brak doświadczenia w meczach na szczycie nie przeszkadza Sarriemu wygrywać z najlepszymi. Napoli ograło mistrza Włoch Juventus (2:1), rozgromiło Lazio (5:0) czy Club Brugge (5:0). Problem pojawia się, gdy rywal jest słabszy. Pokazały to cztery mecze w lidze włoskiej (trzy remisy i porażka). I tu szansa dla Legii Warszawa.

Komentarze (0)