Złocisto-krwiści w kryzysie? "Jest to przykre"

- Nie położymy się. Mamy teraz dwa tygodnie spokojnej pracy - powiedział po bezbramkowym remisie z Podbeskidziem Rafał Grzelak. Piłkarzom Korony coraz bardziej ciąży domowe fatum.

Żaden z podopiecznych Marcina Brosza nie miał powodów do zadowolenia po sobotnim remisie (0:0). Rzadkością jest, że kielczanie mają w meczu kilka doskonałych sytuacji. A tak było właśnie w starciu z Podbeskidziem. Mimo to od czterech kolejek nie pokonali bramkarza drużyny przeciwnej. - Stwarzaliśmy sobie sytuacje. Niestety zdarzają się takie mecze. Mieliśmy cztery okazje, jedną w samej końcówce, kiedy bramkarz nie miał prawa tego wyjąć - mówił Rafał Grzelak. Wspomniana przez 27-latka sytuacja miała miejsce w 89. minucie, kiedy Emilijus Zubas fenomenalnie zatrzymał zmierzający pod poprzeczkę strzał Łukasza Sierpiny.

Złocisto-krwiści ewidentnie wpadli w dołek. Co z tego, że nie przegrali drugi raz z rzędu, skoro ich gra w ofensywie kuleje. - Korona się nie poddaje, nie jesteśmy zadowoleni z tego punktu, bo dla nas to jest strata dwóch. Uważam, że zdominowaliśmy Podbeskidzie, byliśmy stroną przeważającą. Nie położymy się jednak. Mamy teraz dwa tygodnie spokojnej pracy, skupimy się nad grą ofensywną i kreowaniem sytuacji i uważam, że w następnym meczu raz, że strzelimy bramkę, a dwa zwyciężymy - przekonuje były gracz m.in. Górali.

Dużą rolę w całej tej nieporadności z pewnością odegra nastawienie psychiczne. Grzelak wierzy, że Korona niedługo rozpocznie nową, bardziej korzystną serię. - Na dzień dzisiejszy jest to przykre, ale z dnia na dzień na pewno będzie lepiej.

W pierwszej połowie kielczanie często szukali szczęścia w uderzeniach z dystansu. Po przerwie było z tym już gorzej. Prym w tym elemencie wiódł właśnie Rafał Grzelak. - Próbowałem. Jeden strzał był po rykoszecie, dwa były niecelne. Dysponuję dosyć mocnym uderzeniem, ale są też inni zawodnicy. Jeżeli mamy możliwość to oddajemy strzały. Nie zawsze jest tak, że strzelisz z 30 metrów i wpadnie bramka. To jest loteria - stwierdził.

Źródło artykułu: