Jerzy Sadek: Bombardier, który pognębił Szkotów

Huknął ile miał siły, strzał był tak mocny, że przerwał siatkę - głosi legenda. Niemal dokładnie 50 lat temu Jerzy Sadek strzelił na Hampden Park zwycięskiego gola w meczu ze Szkocją. W czwartek na tym stadionie gra kadra Adama Nawałki.

W tym artykule dowiesz się o:

To był mecz eliminacji mistrzostw świata, Polska wygrała 2:1, a gol Sadka był tym zwycięskim. We wtorek 13 października minie dokładnie 50 lat od tego wydarzenia.

- Na meczu było ponad 100 tysięcy widzów, w tym ogromna liczba polonusów. Ludzie mówią, że po prostu w oczkach siatki była za duża dziura. I dlatego ta piłka przeleciała - opowiada WP Sportowe Fakty Jacek Bogusiak, kibic Łódzkiego Klubu Sportowego, kustosz tradycji tego klubu.

Jerzy Sadek grał w ŁKS przez dwanaście lat. To najlepszy snajper w historii tej drużyny. W I i II lidze strzelił łącznie 102 gole.  - Miał sezon, że w trzech meczach jednego sezonu strzelał hat-tricki, między innymi w derbach z Włókniarzem Łódź. Jesienią i wiosną - wspomina Bogusiak.

W ŁKS był kapitanem, z jego zdaniem się liczono. Towarzyski, trochę rozrywkowy, ale bez przesady. Zjednywał sobie szacunek. Jan Tomaszewski, który z Sadkiem grał opowiada nam taką anegdotkę:  - Jurek przyszedł kiedyś na mecz z siostrzeńcem. Trener Longin Janeczek, ten cwaniak, wziął chłopaka na bok, przywitał się, zapytał jak się nazywa, gdzie chodzi do szkoły, czy gra w piłkę. A potem, w pewnym momencie wypalił:

- A wujek to pije?

- Ojej, jak się po meczu spotkają, to całą noc potrafią przesiedzieć - odpowiedział nieświadomy podstępu młodzian.

Takie to były czasy.

-  Po nim odziedziczyłem opaskę kapitana - wspomina dalej Tomaszewski. - Był dynamiczny, miał przyspieszenie i niesamowicie silny strzał z obu nóg. O nie kalkulował, nie był wyrachowany. Po prostu walił, jak to się mówi: siła razy gwałt. Uderzenie z prostego podbicia opanował do perfekcji. Strzelał tam, gdzie chciał - charakteryzuje.

Jeśli jakieś słowo może scharakteryzować jego grę, to jest nim słowo "bombardier".

W kadrze trafiał do bramki w meczach z wielkimi: Szkocją, Brazylią i Anglią w Liverpoolu w 1966 roku (1:1). Po tym spotkaniu do szatni polskiej drużyny zapukali przedstawiciele Evertonu. Chcieli zatrzymać Sadka u siebie, oferowali 100 tysięcy funtów szterlingów. Byłby to wówczas ich najdroższy transfer w historii.

- W kraju komunistycznym było to jednak nie do pomyślenia, żeby został. Od razu otoczyło go kilku smutnych panów. Miał wracać najpierw do hotelu, a potem do Polski - opowiada Bogusiak.

Z kraju wyjechał dopiero w 1973 roku, ale już tylko do Holandii. Najpierw grał w HFC Haarlem, potem w Sparcie Rotterdam. - Jurek pojechał do Holandii i zdaje się w 30 sekundzie pierwszego sparingu doszedł do piłki, oczywiście huknął i strzelił gola. Od razu się przedstawił i sprzedał to wszystko, co miał najlepsze.

Jerzy Sadek urodził się w Radomsku. Dziś mieszka w Łodzi, ma 72 lata. W reprezentacji Polski rozegrał 18 meczów, strzelił 6 goli.

Jacek Stańczyk
Komentarze (0)