Stanisław Czerczesow, czyli żarty na bok

- Zawsze mówił, że interesuje go tylko i wyłącznie walka o trofea, więc chyba dlatego wybrał Legię. Pasuje do tego klubu - mówi o Stanisławie Czerczesowie Piotr Polczak. Obrońca Cracovii był pierwszym polskim podopiecznym nowego trenera Wojskowych.

Stanisław Czerczesow ma słabość do polskich zawodników. Do Tereka Grozny ściągnął Marcina KomorowskiegoMacieja Rybusa i Macieja Makuszewskiego, a do Amkara Perm sprowadził Janusza Gola, Damiana Zbozienia i Jakuba Wawrzyniaka. Z kolei zaczynając pracę w czeczeńskim klubie, zastał w nim Piotra Polczaka, który dziś występuje w Cracovii i w niedzielę będzie chciał popsuć debiut Rosjanina w roli trenera Legii.

Jak w zegarku

- To było dla mnie w pewnym stopniu zaskoczenie, że Czerczesow przejął Legię, bo to znany i ceniony na rynku rosyjskim trener. Nie sądziłem, że będę mógł go spotkać w Polsce, ale cieszę się, bo to dobry szkoleniowiec. On zawsze mówił, że interesuje go tylko i wyłącznie walka o trofea, więc chyba dlatego wybrał Legię. Pasuje do tego klubu - mówi Polczak WP SportoweFakty.

Polczak trafił do Tereka w lutym 2011 roku, gdy ekipę z Groznego prowadził Ruud Gullit. Cztery miesiące później Holendra zastąpił Isa Bajtiew, a Czerczesow przejął zespół we wrześniu.

- Pierwsze wrażenie jest takie, że Czerczesow jest bardzo surowy, ale to bardzo w porządku człowiek. Widziałem jego pierwszą konferencję w Legii i widziałem, że żartował z dziennikarzami. Taki jest. Oczywiście nie lubi sprzeciwu, ale to ma dobry wpływ na jego drużyny. Każdy z jego z zespołów wskakiwał na poziom wyżej - tłumaczy pięciokrotny reprezentant Polski.

Po pierwszych dniach treningów Czerczesowa piłkarze Legii mówią zgodnie, że tak ciężko jeszcze nigdy ćwiczyli.

- My też zaczęliśmy trenować mocniej niż wcześniej. Za Gullita mieliśmy ciężkie treningi, ale Czerczesow dokręcił nam śrubę jeszcze mocniej. Dla wszystkich to było z dużą korzyścią. Jego zespoły wyróżniały się dyscypliną na boisku i znakomitym przygotowaniem fizycznym. Jego piłkarze chodzą jak w zegarku. Wiadomo, że nie stanie się to od razu, ale Legia będzie bardzo dobrze przygotowana fizycznie - twierdzi Polczak.

Żarty na bok

Czerczesow występował w Niemczech i Austrii, a w tym drugim kraju stawiał pierwsze trenerskie kroki.

- Jest Rosjaninem, ale trenerską mentalność ma niemiecko-austriacką. Wyróżniał się na tle rosyjskich trenerów dbałością o szczegóły i dużą dyscypliną w szatni i na boisku. Nie toleruje gwiazd i zawodników, którzy chcą grać pod siebie. Jego ulubionym powiedzeniem jest: "żarty na bok". Te trzy słowa najlepiej oddają jego podejście do pracy. Jak będzie grała Legia? Preferuje futbol ofensywny, chce, by jego zespół utrzymywał się przy piłce i kontrolował mecz - ocenia Polczak.

Zdaniem obrońcy Cracovii mówienie o Czerczesowie jak o tyranie jest krzywdzące, choć nie ukrywa, że w razie konieczności Rosjanin potrafi mocniej zareagować.

- Na jednym z treningów doszło do spięcia dwóch chłopaków, ale trener szybko stłumił konflikt i w to ostry sposób. Nie powiem, żeby ich uderzył, ale zrobił to w stanowczy sposób. Wszyscy byliśmy zaskoczeni, ale pokazał, kto rządzi - opowiada Polczak.

- Ale były też sytuacje, kiedy zaskoczył nas w inny sposób. Kiedyś przegraliśmy z Ałanią Władykaukaz, która była beniaminkiem, aż 0:5. I co zrobił? Dał nam dwa dni wolnego, żebyśmy ochłonęli - wspomina gracz Pasów.

Bez polskiej gościnności

Znamienne jest to, że Polczak wspomina Czerczesowa bardzo dobrze, choć przez ponad rok rozegrał w jego zespole tylko 12 spotkań.

- Spośród trenerów, których miałem w Rosji, u niego mogłem nauczyć się najwięcej. Łatwo jest powiedzieć, że trener jest dobry albo że jest słaby, bo wszyscy na koniec patrzą na wyniki, ale Czerczesow wiedział, czego chce i potrafił to wyegzekwować od zawodników. To też nie każdemu się udaje - każdy trener ma swój plan, ale nie potrafi go zrealizować. Czerczesow potrafił dotrzeć do zawodników i przekonać ich do swojej wizji.

W styczniu 2013 roku Polczak przeniósł się z Tereka do Wołgi Niżny Nowogród. Rozstanie z czeczeńskim klubem było dla niego bezbolesne właśnie ze względu na Czerczesowa.

- Kiedy nie widział już dla mnie miejsca w drużynie, zaprosił mnie na spotkanie i prosto z mostu oznajmił, żebym zmienił pracodawcę, bo u niego nie będę grał. Nie czarował mnie, nie wodził mnie za nos. Nie mówił, żebym się starał i walczył. To uczciwy i sprawiedliwy facet - podkreśla Polczak.

- Nie rozmawialiśmy, odkąd objął Legię, ale chętnie spotkam się z nim w niedzielę. Życzę mu w Legii dobrych wyników i jestem przekonany, że wprowadzi zespół na właściwe tory, ale w niedzielę będę chciał popsuć mu debiut w Polsce - puszcza oko obrońca Cracovii.

Komentarze (0)