Bramkarz bremeńczyków w 71. minucie brutalnie zaatakował Roberta Lewandowskiego, który upadł na murawę i długo się nie podnosił. Na jego nodze pojawił się widoczny obrzęk, ale szczęśliwie Polakowi nic się nie stało i był w stanie kontynuować występ.
Decyzja arbitra Christiana Dingerta, który nie odgwizdał przewinienia i nie podyktował rzutu karnego dla Bayernu Monachium, nie spodobała się Matthiasowi Sammerowi. - Cóż, to był ewidentny faul w polu karnym, za który należała się ewidentna jedenastka i czerwona kartka. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości, ale nie zamierzamy się skarżyć na pracę sędziego - stwierdził dyrektor sportowy, który skupił się na stanie zdrowia "Lewego".
- Mamy mnóstwo szczęścia, że Robert nie doznał kontuzji. Oby mógł wystąpić już w kolejnym pojedynku - dodał Sammer. Absencja Lewandowskiego w Londynie przeciwko Arsenalowi byłaby ogromnym osłabieniem Bayernu, który do końca roku musi radzić sobie bez Mario Goetze. Na szczęścia z Kanonierami będą mogli zagrać już Douglas Costa, Kingsley Coman i Arjen Robben.
Albania kupiła awans na Euro 2016? UEFA zbada mecz prowadzony przez polskiego arbitra