Odkąd funkcję trenera Podbeskidzia Bielsko-Biała przejął Robert Podoliński, to Górale pozostają niepokonani w rozgrywkach ligowych. W trzech meczach bielszczanie wywalczyli pięć punktów, a w sobotę zremisowali z liderem Ekstraklasy, Piastem Gliwice. Podbeskidzie dwukrotnie wychodziło na prowadzenie, ale gliwiczanie do wyrównania doprowadzali po rzutach karnych.
Jedenastki sprokurowali Frank Adu Kwame i Jakub Kowalski. Zwłaszcza ten pierwszy popełnił błąd w szesnastce i spóźnioną interwencją sfaulował Marcina Pietrowskiego. - Gołym okiem było widać, że Adu Kwame nie zdąży do tej piłki. Niepotrzebnie poszedł, zawodnik Piasta wychodził z pola karnego, był tyłem do bramki. Takie karne się zdarzają, nie możemy go winić i musimy grać dalej - przyznał Adam Deja.
22-latek wrócił do składu Podbeskidzia po kontuzji i zagrał na nowej dla siebie pozycji - środkowego obrońcy. - Trzeba było załatać dziurę, bo Kristian Kolcak pauzował za kartki. Myślę, że nie wyglądało to źle, ale szkoda dwóch straconych bramek i zremisowaliśmy. Zabrakło bramki na 3:1, która uspokoiłaby spotkanie - ocenił gracz bielskiego zespołu.
Deja dobrze spisał się jako stoper, a zadowolony z jego postawy był trener Podbeskidzia. - Adam jest na tyle uniwersalnym piłkarzem, że poradzi sobie jako stoper, jak i defensywny pomocnik. To dla każdego trenera duża radość posiadać takiego zawodnika w zespole, który na każdej z tych pozycji będzie występował na określonym poziomie - stwierdził Podoliński.
W meczu z Piastem piłkarze bielskiego zespołu pokazali jeden ze swoich największych atutów: waleczność. - Podbeskidzie zawsze słynęło z tego, że u siebie nie odstawia nogi. Myślę, że to było widać i w następnych meczach to powtórzymy. Dużo meczów tak wygrywaliśmy, bo każdy dawał z siebie wszystko. Teraz naszym rywalem będzie Górnik Zabrze i musimy pokazać to samo - powiedział Deja.