Alexandre Pato przechodził w 2007 roku do AC Milan w wieku osiemnastu lat za 24 mln euro, biły się o niego wielkie zespoły. Teraz dalej o nim pamiętają, z największymi - Man Utd, Chelsea, Realem czy Borussią - na czele. Chcą go sprowadzić z Brazylii, gdzie gra od 2013 roku. Pato w Mediolanie w 150 meczach zdobył 63 gole. Źle? Całkiem dobrze, ale nikt już nie traktuje go jak wielkiego zawodnika. Co więc poszło nie tak, że nie doszedł do poziomu, jaki mu wróżyli?
W tym sezonie Pato trafia dla Sao Paulo. Gra na wypożyczeniu z Corinthians, zdobył 9 goli w lidze. Ta ostatnia drużyna go nie potrzebowała, jest na najlepszej drodze, żeby sięgnąć po mistrzostwo kraju. Zespół Pato? Zajmuje szóste miejsce.
Te dziewięć goli to i tak niezły wynik, bo wydawało się, że Brazylijczyk zostanie wiecznie kontuzjowanym, niespełnionym talentem. W Mediolanie prasa z czasem żyła bardziej jego romansem z córką Silvio Berlusconiego niż dokonaniami na boisku. Milan - zdaniem piłkarza - przyczynił się do tego, że łapał kontuzję za kontuzją, a jego kariera gwałtownie wyhamowała.
Nowy van Basten
Zaczynał typowo - wielkie marzenia, tysiące takich jak on, występy w Internacionalu. Walka z nowotworem, który w wieku jedenastu lat niemal pozbawił go ramienia, pozwoliła mu szybciej wydorośleć. Suma odstępnego w kontrakcie dość długo odstraszała potencjalnych kupców, ale nie Berlusconiego. Pato w 2006 roku, w debiucie dla klubu z Porto Alegre, zdobył bramkę i zaliczył trzy asysty. Potem jego drużyna pokonała w finale KMŚ Barcelonę. W 2007 roku włoski bogacz ściągnął młokosa do siebie.
Na debiut czekał pół roku. Takie były przepisy - w momencie dopinania transferu ciągle nie skończył 18 lat, a w lidze brazylijskiej klubu niepełnoletni nie mogli zmieniać klubu. Pierwszy mecz w Milanie był równie imponujący jak w Internacionalu - dwa gole wbite Genoi sprawiły, że kibice uwierzyli: oto nowy Marco van Basten.
W sumie zdobył dziewięć goli, w kolejnych sezonach odpowiednio: piętnaście i dwanaście, wynik bardzo dobry. Przynajmniej w liczbach, bo wtedy zaczął się odwrót Pato. Brazylijczyka zaczęły męczyć kontuzje, które zahamowały - być może na zawsze - jego wielką karierę.
Włoscy kibice śmiali się, że może dostać grypy, kiedy otworzy lodówkę. Co mecz obawiali się, czy znowu nie zejdzie z urazem. Kiedy grał trzy mecze z rzędu, to było święto. W 2011 roku Milan zdobył tytuł mistrzowski, a Pato trafił do siatki rywali czternaście razy. To były tylko przebłyski, piłkarz miał już jednak dość włoskiej medycyny. W 2013 roku trafił do Corinthians.
Włosi wykańczają piłkarzy?
Brazylijczyk zarzucał lekarzom z mediolańskiego klubu, że przyczynili się do jego dramatu. Nigdy nie było czasu, żeby się porządnie wyleczył, ważniejsze było, żeby jak najszybciej wrócił na murawę. - Robiłem wszystko, co mi kazali, ale im bardziej starałem się wrócić do formy, tym bardziej wracały urazy. Kiedy wróciłem do Brazylii, poczułem się lepiej w ciągu tygodnia - mówił Pato dla "La Gazzetta dello Sport".
[nextpage]
Włosi przez lata nie byli w stanie zdiagnozować problemu, bo kłopoty z mięśniami powracały. Pato jeździł do różnych specjalistów i nic. Jean-Pierre Meerssman, lekarz Milanu, rozkładał ręce, ale nie chciał absolutnie przyznać, że winny jest jego klub. Przykłady innych piłkarzy (np. Stephan El Shaarawy) pozwalają jednak przypuszczać, że w Milanie wiedzą, jak wykończyć zawodnika.
Sztab kadry Brazylii również atakował Włochów. - Za szybko chcieli, żeby wrócił na boisko. Widziałem wiele takich przypadków jak Pato, które nie kończyły się aż takimi komplikacjami - mówił Jose Luis Runco, lekarz reprezentacji.
W kadrze go nie chcą
Oczywiście, urazy nie omijają go także i teraz, choć na dużo mniejszą skalę. W Corinthians furory nie zrobił. Dziennikarze i kibice mieli dość jego problemów, bo wydano na niego 15 mln euro. W mediach nazywano go najgorszym transferem w historii klubu.
Ma dopiero 26 lat, mógłby spokojnie pograć w którejś z silnych lig w Europie, ale łatka wiecznie kontuzjowanego ciągnie się za nim od kilku lat. Dla przykładu: od stycznia 2010 do kwietnia 2012 leczył się przez ponad 300 dni. Będzie ryzykował wyprawę do Europy? Mało prawdopodobne.
Pato zawsze pozostawał w dobrych stosunkach z Berlusconim, może ze względu na jego córkę Barbarę. Odszedłby z Milanu wcześniej, gdyby nie ona, choć może właściwsze byłoby określenie, że wcześniej zostałby sprzedany. W Sao Paulo znowu strzela, liczy na występ na MŚ w 2018 roku.
W kadrze Dunga go pomija. Nie wystąpił w reprezentacji od 2013 roku. Powrót do ojczyzny miał pokazać, że znowu wie, o co chodzi w wielkiej piłce, ale dla trenera kadry to za mało. Trochę dziwne, bo Brazylia ma wielkie problemy w ataku.
Na wszelki wypadek działacze Corinthians zabezpieczyli się. Eduardo Ferreira, dyrektor klubu, powiedział, że piłkarz będzie mógł odejść, jeśli ktoś wyda 25 mln euro. Duża kwota jak na piłkarza, który może w każdej chwili się posypać.