Robert Podoliński odmienił Podbeskidzie Bielsko-Biała. "Teraz jest to profesjonalny klub"

Robertowi Podolińskiemu wystarczył miesiąc i trzy spotkana, by odmienić oblicze Podbeskidzia. Bielszczanie nie przegrali meczu, zdobyli 5 punktów i wreszcie grają jak na Górali przystało.

Robert Podoliński funkcję szkoleniowca Podbeskidzia Bielsko-Biała objął 20 września. Dzień wcześniej Górale przegrali na własnym stadionie z Wisłą Kraków 0:6, a po zakończeniu spotkania prezes Wojciech Borecki podziękował Dariuszowi Kubickiemu za współpracę.

Podbeskidzie Kubickiego w tym sezonie zdobyło 7 punktów. Górale pokonali 1:0 tylko katastrofalnie spisującego się Lecha Poznań. Żaden inny klub nie spisywał się w obronie tak fatalnie jak bielszczanie. W dziewięciu meczach ekipa spod Klimczoka straciła aż 19 bramek. W dodatku morale drużyny obniżały wysokie porażki z Wisłą Kraków i Legią Warszawa (0:5). Podbeskidzie było czternaste w tabeli, zmiana trenera wydawała się konieczna.

Po miesiącu od roszady na stanowisku szkoleniowca Podbeskidzia pozytywnie można ocenić pracę Roberta Podolińskiego. - Dziękuję za zaufanie, chciałbym mniej mówić, a mam nadzieję, że będzie okazja do rozmowy po dobrych meczach Podbeskidzia. Sytuacja na pewno nie jest łatwa. Mam nadzieję, że spełnię pokładane we mnie nadzieje - powiedział trener po objęciu nowej funkcji.

Co prawda Górale przegrali pucharowy mecz ze Śląskiem Wrocław (0:1), ale w ligowych spotkaniach pod wodzą Podolińskiego są niepokonani. W trzech ostatnich meczach zdobyli pięć punktów. Nie jest to co prawda passa rzucająca na kolana, ale Górale wreszcie pokazywali to, z czego byli znani za kadencji Leszka Ojrzyńskiego - waleczność. - Podbeskidzie zawsze słynęło z tego, że nie odstawia nogi - mówił Adam Deja po zremisowanym 2:2 meczu z Piastem Gliwice.

Bielszczanie wygrali na wyjeździe 2:1 z Górnikiem Łęczna, w Kielcach bezbramkowo zremisowali z Koroną, a w ostatnim meczu dwukrotnie prowadzili z Piastem Gliwice, lecz ostatecznie dopisali do swojego dorobku punkt. Bielscy kibice wreszcie mieli powody do radości z formy prezentowanej przez piłkarzy Podbeskidzia. Górale nadal zajmują 14. pozycję w tabeli, mają cztery punkty zaliczki nad strefą spadkową, ale ich dyspozycja może napawać optymizmem.

Co było kluczem do pozytywnej metamorfozy bielskiego zespołu? Odpowiedź jest banalnie prosta: praca nad wytrzymałością. Podczas reprezentacyjnej przerwy piłkarze  przez kilka godzin trenowali pod okiem sztabu szkoleniowego, przechodzili badania wytrzymałościowe. - Trener Podoliński dużo pozmieniał. Teraz można powiedzieć, że Podbeskidzie to profesjonalny klub, który gra w Ekstraklasie. Wiadomo, w dwa tygodnie wszystkiego nie poprawimy. Pracowaliśmy nad tym co najważniejsze czyli wydolność. Czujemy się fizycznie dużo lepiej - powiedział Adam Mójta.

W starciu z Piastem Gliwice bielszczanie dobrze grali w defensywie, gdzie - nie licząc dwóch fauli w polu karnym - byli niemal bezbłędni. W ofensywie widać było brak dokładności. - Skuteczność i dokładne podania przyjdą z czasem - twierdzi Mójta. - Ludzie z boku widzą, że gramy trochę inaczej. Szkoda jednak tego remisu, bo punkty są potrzebne. Mieliśmy dzisiaj spore problemy z dokładnością; sporo było takich sytuacji, że można było lepiej dograć, wrzucić czy wykorzystać sytuację - stwierdził Mateusz Możdżeń, który z Piastem rozegrał swój najlepszy mecz w Podbeskidziu.

Spokojnie do mankamentów w ataku podchodzi trener Górali. - To są naczynia połączone. Dobrze przygotowany zespół, dobrze czujący się fizycznie, to większa jakość wykończenia akcji i podań. Słabo przygotowany zespół skutkuje mniejszą celnością podań. Myślę, że będziemy nad wszystkimi elementami pracować równomiernie, bo niczego nie możemy zaniedbać - powiedział Robert Podoliński.

Przed sezonem w Bielsku-Białej doszło do kadrowej rewolucji, a celem klubu była walka o awans do czołowej ósemki. Po słabym początku rozgrywek Podbeskidzie zadomowiło się w dole tabeli, ale do ósmej Termaliki Bruk-Bet Nieciecza traci 4 punkty. Dokładnie tyle samo punktów wynosi przewaga ekipy spod Klimczoka nad strefą spadkową. W Ekstraklasie wszystko jest jeszcze możliwe.

[b]Łukasz Witczyk
To będą prawie trzy tygodnie walki - znamy już trasę Tour de France!

{"id":"","title":""}

[/b]

Komentarze (1)
avatar
Mariusz Bedkowski
22.10.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Przyjdą dwie porażki z rzędu i "dziennikarze" będą go zwalniać...