Bolesne przebudzenie Pogoni Szczecin

- Kiedyś ta porażka musiała przyjść. Graliśmy z dobrym rywalem, który do tego po prostu świetnie zagrał - mówi po meczu 13. kolejki Ekstraklasy z Cracovią (1:4) obrońca Pogoni Szczecin, Jakub Czerwiński.

Maciej Kmita
Maciej Kmita

Porażka z Cracovią była pierwszą Portowców w trwającym sezonie. Szczecinianie stanowili najdłużej niepokonany zespół Ekstraklasy, ale w Krakowie byli jedynie tłem dla rozpędzonych Pasów.

- Boli nas ta porażka. Przegraliśmy zasłużenie. Cracovia była drużyną lepszą i nas wypunktowała. Przegraliśmy pierwszy mecz - kiedyś to musiało nastąpić. 13. kolejka była dla nas pechowa - mówi Jakub Czerwiński.

- To kubeł zimnej wody na nasze głowy, bo już chyba uwierzyliśmy, że jesteśmy niepokonani. Cracovia zagrała bardzo dobrze i zasłużenie wygrała. Byliśmy po prostu słabsi - przyznaje z kolei Adam Frączczak.

Plan Pogoni na spotkanie z Cracovią był prosty: najważniejsze to nie stracić bramki. W pierwszej połowie Portowcy się zamurowali i nie dali sobie wbić gola, ale po zmianie stron Pasy znalazły na nich sposób.

- Mieliśmy kontrować Cracovię. Wiedzieliśmy, że rywale strzelają u siebie dużo bramek. W pierwszej połowie nasz plan się sprawdził, ale na drugą wyszliśmy jakoś dziwnie i na samym początku dostaliśmy dwie bramki. Po strzeleniu gola na 1:2 powinniśmy iść za ciosem, ale popełniłem błąd i rywale zdobyli bramkę na 1:3. Biorę na siebie tę bramkę - przyznaje Czerwiński.

Trener Czesław Michniewicz zachował duży spokój na konferencji prasowej i nie urządził polowania na czarownice.

- W szatni też było spokojnie. Kiedyś ta porażka musiała przyjść. Graliśmy z dobrym rywalem, który do tego po prostu świetnie zagrał - podkreśla Czerwiński.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×