Rundy jesiennej obecnego sezonu oba kluby nie mogą zaliczyć do udanych. Po dwunastu spotkaniach Podbeskidzie Bielsko-Białą zajmowało czternastą pozycję i miało na swoim koncie 12 punktów, a ich przewaga nad strefą spadkową wynosiła trzy punkty. Z kolei Górnik Zabrze do tej pory wywalczył 8 "oczek" i po zwycięstwie Lecha Poznań nad Legią Warszawa spadł na ostatnią lokatę.
Mecz ten nie był pozbawiony podtekstów. W poprzednim sezonie Leszek Ojrzyński i Maciej Korzym byli związani z Podbeskidziem Bielsko-Biała i z tym klubem rozstali się w niezbyt przyjemnych okolicznościach. - Traktujemy ten mecz jak każdy inny - powtarzali zgodnie trener i napastnik Górnika, ale z pewnością obaj chcieli udowodnić włodarzom Podbeskidzia, że rozstanie z nimi było błędną decyzją. Był to jednak jeden z najsłabszych meczów Górnika pod wodzą Ojrzyńskiego.
Zabrzanie lepiej rozpoczęli spotkanie, w pierwszych minutach mieli optyczną przewagę, ale żadnego ze strzałów nie potrafili zamienić na bramkę. Spora w tym zasługa Emilijusa Zubasa. Górnik atakował, ale to Podbeskidzie zdobyło gola. W 24. minucie Górale wyszli z zabójczym kontratakiem. Mateusz Możdżeń zagrał prostopadłą piłkę do Roberta Demjana, a ten pokonał Grzegorza Kasprzika.
Po zdobyciu gola przez Podbeskidzie role w meczu się odwróciły. Co prawda zabrzanie przez kilka minut robili wszystko, by szybko doprowadzić do wyrównania, ale do ostatniego gwizdka to goście kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku. Bielszczanie wymieniali wiele podań na swojej połowie i skrupulatnie konstruowali swoje akcje. Z kolei gospodarze nie mieli pomysłu na zakończenie swoich ataków.
Drugą połowę z większym animuszem rozpoczęli zabrzanie. Trener Ojrzyński zdecydował się na przeprowadzenie jednej zmiany: za Roberta Jeża wszedł Roman Gergel, który już w 50. minucie był blisko wpisania się na listę strzelców, ale po raz kolejny kapitalnie interweniował Zubas. Na uderzenie Gergela Podbeskidzie odpowiedziało groźnym, ale minimalnie niecelnym strzałem Możdżenia.
Niesieni dopingiem zabrzańskiej publiczności gracze Górnika dominowali nad rywalami, ale nie potrafili sforsować dobrze grającej defensywy Podbeskidzia. Z biegiem czasu Górale, podobnie jak w pierwszej części gry, długo rozgrywali piłkę i na niewiele pozwalali rywalom. W 75. minucie goście podwyższyli prowadzenie. Na lewym skrzydle sporo miejsca miał Adam Mójta, który kopnął piłkę z całej siły, a ta odbiła się od poprzeczki, wewnętrznej części słupka i ugrzęzła w siatce. To był gol z serii "stadiony świata".
Gracze Górnika do ostatniego gwizdka próbowali zdobyć chociaż jednego gola. Można było odnieść wrażenie, że obrońcy Podbeskidzia byli po prostu wszędzie i raz po raz przecinali dośrodkowania zabrzan. Gospodarze byli bezradni i musieli uznać wyższość konsekwentnie grających Górali. Ci rewelacyjnie spisują się na wyjazdach. Dla zespołu Roberta Podolińskiego było to szóste z rzędu spotkanie, w którym nie przegrali na boisku rywala.
Górnik Zabrze - Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:2 (0:1)
0:1 - Robert Demjan 24'
0:2 - Adam Mójta 75'
Składy:
Górnik Zabrze: Grzegorz Kasprzik - Paweł Widanow, Adam Danch, Bartosz Kopacz, Rafał Kosznik (58' Mariusz Magiera) - Mariusz Przybylski, Radosław Sobolewski (64' Szymon Skrzypczak), Aleksander Kwiek, Łukasz Madej, Robert Jeż (46' Roman Gergel) - Maciej Korzym.
Podbeskidzie Bielsko-Biała: Emilijus Zubas - Adam Pazio, Adam Deja, Krystian Nowak, Adam Mójta - Jakub Kowalski (88' Kristian Kolcak), Marek Sokołowski, Kohei Kato (59' Dariusz Kołodziej), Mateusz Możdżeń, Robert Demjan - Mateusz Szczepaniak (90' Kamil Jonkisz).
Żółte kartki: Rafał Kosznik, Roman Gergel, Bartosz Kopacz (Górnik Zabrze) oraz Kohei Kato, Adam Deja (Podbeskidzie Bielsko-Biała).
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)
[b]Łukasz Witczyk z Zabrza
#dziejesiewsporcie: fantastyczna bramka w Szwecji
[/b]