Kobylański: Nie chciałem przedłużyć kontraktu, więc jestem w rezerwach

Martin Kobylański zapowiadał się świetnie. Jako 17-latek zadebiutował w 2. Bundeslidze. Dwa lata później otrzymał szansę poziom wyżej. Ostatnio jednak kariera młodzieżowego reprezentanta Polski wyhamowała. Został odesłany do rezerw Werderu Brema.

Kiedy Kobylański przenosił się z drużyny juniorskiej Energie Cottbus do drugiego zespołu Werderu, uważano, że to wielki talent. Po dwóch latach został graczem pierwszego zespołu. Robin Dutt dał mu kilka szans. Na początku sezonu 2013/14 rzucił go na bardzo głęboką wodę. Polak zadebiutował w niemieckiej ekstraklasie nie jako zmiennik. Wyszedł w podstawowym składzie na mecz z Hamburgerem SV, który dla fanów Werderu nigdy nie był zwykłym przeciwnikiem. Mowa w końcu o derbach północy Niemiec. Bremeńczycy tamto spotkanie wygrali 2:0, a polski piłkarz opuścił boisko po 66. minutach. Dziennikarze "Kickera" ocenili go na piątkę, czyli drugą najgorszą z możliwych not.

Przez następne miesiące Martin Kobylański nadal trenował z pierwszą drużyną Werderu i zaliczył jeszcze siedem wejść na boisko z ławki. Niestety, w żadnym z tych występów nie zdołał przekonać do siebie Dutta.

Pora na nowe wyzwanie?

Przed rokiem podjęto decyzję o wypożyczeniu go do 2. Bundesligi. Rundę jesienną mógł spisać na straty. Już w trzecim meczu doznał kontuzji kolana, która wyeliminowała go z gry na kilka tygodni. - Skutki urazu odczuwał przez trzy miesiące. Powoli odbudowywał formę i tak naprawdę czuł się gotowy dopiero w styczniu. Wiosną odżył - analizuje Andrzej Kobylański, ojciec Martina, były piłkarz między innymi 1.FC Koeln czy Hannoveru 96.

Rzeczywiście, w Unionie Berlin Martinowi nie szło najlepiej. Regularnie zaczął grać dopiero po Nowym Roku, ale 19 spotkań i trzy gole nie robią żadnego wrażenia. Wydawało się jednak, że Polak zostanie na zapleczu niemieckiej ekstraklasy, by zrobić kolejny krok naprzód. Mimo to Werder Brema podjął decyzję o przesunięciu go do trzecioligowych rezerw.

- Zdawałem sobie sprawę, co może mnie czekać, jeśli nie przedłużę kontraktu wygasającego w czerwcu. Uznaliśmy z ojcem i doradcami, że tak będzie najlepiej. Klub proponował nową umowę na trzy lata oraz kolejne wypożyczenie. Bardzo nalegali. Dziś już takich rozmów nie ma. Odrzuciłem ofertę, ponieważ powinienem chyba spróbować czegoś nowego. Nie chcę się tułać - mówi WP SportoweFakty Kobylański.

Werder nie blokuje Polaka

Sytuacji Polaka z pewnością nie pomogły zmiana trenera czy postawa pierwszego zespołu. Werder walczy o utrzymanie. - Właśnie Viktor Skripnik podjął decyzję o przesunięciu Martina. Tłumaczył, że jest duża konkurencja. Poza tym, druga drużyna awansowała do trzeciej ligi. Potrzebowali tam ludzi na odpowiednim poziomie. Przejść do pierwszego zespołu można szybko. Wystarczy tylko dobrze grać - twierdzi Kobylański senior, który jest w stałym kontakcie z synem.

Mniej optymizmu ma natomiast Martin. Kadra Werderu jest liczna. Znajduje się w niej 31 zawodników, z czego aż 13 to gracze urodzeni w roku 1993 lub później. - Jest ich wielu, ale otrzymują mało szans na grę - tłumaczy piłkarz.

- Siedziało mu w głowie, że był częścią bundesligowej ekipy i że był też na zapleczu jednej z najlepszych lig świata, a teraz wylądował tylko w trzeciej lidze. Pojawiła się frustracja. Musiał poukładać sobie wszystko w głowie. Najważniejsza jest koncentracja na grze. Reszta przyjdzie sama - dodaje Kobylański senior.

Mimo braku porozumienia Werder nie blokuje Polaka. Wręcz przeciwnie. Kobylański rozegrał już 13 spotkań w trzeciej lidze. Jego bilans to gol i dwie asysty. Odejście jest jednak najbardziej prawdopodobną opcją. - Mam kilka zapytań z 2.Bundesligi czy innych krajów, ale na razie nie ma sensu o tym mówić. Muszę dobrze grać - kończy.

[b]Mateusz Karoń

[/b]

Źródło artykułu: