Rzucał butelką w kibiców, został skreślony przez trenera. Boruc i jego perypetie w Southampton

 / Na zdjęciu: Artur Boruc
/ Na zdjęciu: Artur Boruc

Dwa spektakularne kiksy, rzucanie butelką we własnych fanów, skreślenie przez trenera - m.in. takie wspomnienia z okresu gry dla Southampton może mieć [tag=16]Artur Boruc[/tag].

Długo myślałeś o golu, który strzelił ci z prawie stu metrów bramkarz Stoke City? - pytałem Boruca dwa lata temu. - Jakieś pięć minut - odpowiedział bez zastanowienia i jeszcze się uśmiechnął.

Typowa reakcja dla Boruca, ale jak się okazuje, takie podejście zalicza go do bramkarzy z najwyższej półki.

- Tylko z taką umiejętnością można bronić na wysokim poziomie. Oczywiście, błędy analizuje się później z trenerami, ale nie wraca się do nich, nie rozpamiętuje, nie lamentuje. Błyskawiczne wyrzucanie problemów z głowy to wielki atut na tej pozycji - mówi Andrzej Dawidziuk, trener bramkarzy Lecha Poznań.

W listopadzie 2013 roku Boruc się skompromitował. Asmir Begović pokonał go w 13. sekundzie meczu ligowego. Piłkę kopnął z ponad 90 metrów. Jego wyczyn został wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa.

Mocna psychika od zawsze charakteryzowała Boruca. Spektakularnych błędów popełnił w karierze więcej. Grając w Celticu Glasgow zdarzało mu się puścić gola po strzale z 45 metrów w środek bramki. Fatalne mecze miewał również w reprezentacji, jak na przykład ze Słowacją w eliminacjach MŚ 2010. W minutę zawalił dwie bramki, a kadra przegrała w Bratysławie 1:2. Niechlubnie wyróżnił się również w Premier League. W barwach Southampton nie tylko zaskoczył go bramkarz rywali. W meczu z Arsenalem wdał się w niepotrzebny drybling z Olivierem Giroud, stracił piłkę, a Francuz wepchnął ją do pustej bramki.

Nie czytać, nie rozpamiętywać 

Co jakiś czas Boruc przypomina o sobie w negatywny sposób. Jak już to robi, to z pompą. Przed tygodniem Polak także się nie popisał. AFC Bournemouth przegrało 1:5 z Tottenhamem. Boruc sprokurował rzut karny i zawalił dwie inne bramki.

- To normalne - zaskakuje Dawidziuk. - Regularnie analizuję mecze ekstraklasy i kluczowe spotkania w Europie. Wpadki mają najlepsi bramkarze. Ważne, że w przypadku Boruca jest przewaga dobrych występów - uzupełnia Dawidziuk.

Jacek Kazimierski pamięta Boruca ze wspólnych treningów reprezentacji Polski, gdy pracował w sztabie kadry jako trener bramkarzy. - W Anglii błędy golkiperów analizowane są w sposób mikroskopijny. Tam media są dla golkiperów bezwzględne. Łukasz Fabiański też miał fatalną prasę, ale po przejściu z Arsenalu do Swansea wszyscy go wychwalają. Artur jest bardzo mocny psychicznie. Poradzi sobie - twierdzi Kazimierski.

Skąd w ogóle biorą się kiksy u bramkarzy? - Kwestia rutyny, presji, dekoncentracji. Anglicy podniecają się Joe Hartem. Potrafi bronić świetnie, ale też puszcza babole. Bramkarze czasem nie wytrzymują presji. Przykład z naszej ligi: Dusan Kuciak to bardzo dobry zawodnik, ale traci głupie gole. Czasem człowiek chce dobrze, ale nie wychodzi. Bramkarz jest zawsze na świeczniku, zawsze oczekuje się, że zagra bezbłędnie. Czasem ludzie tego nie wytrzymują - analizuje Kazimierski.

Dawidziuk stara się wytłumaczyć, jak radzić sobie po kiepskich występach.

- Dobra jest metoda wyparcia błędu z pamięci. Trzeba funkcjonować tak, jakby nic się nie zdarzyło. Radzę też nie czytać gazet, nie słuchać dyskusji na temat danego błędu. Dobrze jest też podchodzić do wszystkiego na luzie. Czasem zbyt ambitne podejście może doprowadzić do tego, że nie przestanie się analizować wpadki w głowie - tłumaczy.

Pali przed autokarem 

Są też bramkarze, którzy korzystają z pomocy psychologa. - Czasem trzeba się po prostu wygadać. I to nawet niekoniecznie specjaliście, ale przyjacielowi. Ważne, żeby otaczać się ludźmi, którzy są w życiu wsparciem - dodaje.

Boruc wraca w niedzielę na St. Mary's Stadium. W Southampton grał w latach 2012-14. Do klubu trafił późno, bo dopiero pod koniec września 2012 roku. Zagrał dwa mecze i wypadł z kadry na kilka miesięcy. Podczas meczu z Tottenhamem rzucił butelką z wodą w sektor swoich kibiców, bo nie podobały mu się ich komentarze. Na boisko wrócił dopiero w styczniu. Po zakończeniu sezonu 2013-14, bardzo udanego dla Polaka, zmienił się trener. Nowy szkoleniowiec Ronald Koeman zrezygnował z Boruca i od razu zakomunikował mu, że w tym klubie nie ma szans na grę.

- Nie sądzę, że Koeman zrezygnował z niego przez te spektakularne gafy. Artur rozegrał wiele fantastycznych spotkań. Myślę, że zdecydowała inna koncepcja, mianowicie zaufanie młodszemu zawodnikowi - twierdzi Dawidziuk.

Bournemouth wypożyczyło Boruca już po zamknięciu okna transferowego. Przez pierwszy sezon Polak dojeżdżał do tego miasta z Southampton. Oba miejsca dzieli 30 mil. To pięćdziesiąt minut jazdy samochodem. Transfer okazał się strzałem w dziesiątkę. Drużyna Eddiego Howe'a awansowała do Premier League pierwszy raz w 125-letniej historii. Boruc nie zawsze potrafił wpasować się w styl prowincjonalniej drużyny. Odmawiał wywiadów nawet klubowej telewizji. Potrafił też wprawić w konsternację kolegów z drużyny i trenera, gdy po meczu wszyscy czekali na niego w autokarze, a zawodnik spokojnie dopalał papierosa przy autokarze. Na boisku robił jednak różnicę.

- Boruc utrzymuje wysoką formę. Jeżeli będzie mu się chciało grać i nie przeszkodzi zdrowie, to na takim poziomie może występować jeszcze długo. Bo na razie ma wszystko - podsumowuje Dawidziuk.

Komentarze (0)