To opowieść o chłopcu wychowanym na ulicy, który został bohaterem. Jego historia ściska za gardło, ale pozwala wierzyć, że dzięki pasji, talentowi i determinacji każdy może odnaleźć własną drogę. I przy okazji zajść na szczyt.
Podróż przez życie i kariera Zlatan Ibrahimović zaczyna się w Malmo na południu Szwecji, gdzie przyszedł na świat i dorastał w trudnych warunkach, w rozbitej rodzinie, niejednokrotnie doświadczając głodu i poniżenia ze strony rówieśników. To tutaj w biednej dzielnicy emigrantów, na boisku zwanym „boiskiem Cyganów” zaczął swoją przygodę z piłką nożną. Do pierwszego klubu piłkarskiego wstąpił mając 6 lat, wtedy też ukradziono mi jego największy skarb - rower BMX, co spowodowało, że on sam zaczął kraść. Jednakże pasja, jaką stał się futbol, zdołała go uratować. W wieku 19 lat wyruszył w świat, aby przez Holandię, Włochy, Hiszpanię i Francję zawędrować na piłkarski szczyt.
Opowieść o młodym piłkarzu jest pasjonująca nie tylko ze względu na niezwykłą historię zawodnika, ale też dzięki doskonale poprowadzonej narracji. Aż kipi od emocji, a cała historia jest ubarwiona prowadzonymi przez bohaterów dialogami, zabawnymi anegdotami z życia Ibrahimovicia oraz licznymi ciekawostkami i zdjęciami.
Ta historia, jak żadna inna, daje dzieciom nadzieję i pokazuje, że nawet z pogmatwanego, trudnego dzieciństwa, można się wyzwolić. I że to zależy tylko OD NAS SAMYCH.
Przeczytaj fragment książki na następnej stronie
Książkę możesz kupić klikając w ten link >>>
[nextpage]
Fragment książki: "Ibra. Chłopak, który odnalazł własną drogę".
Do pierwszego klubu piłkarskiego Zlatan wstąpił, mając sześć lat. Było nim MBI, czyli Malmö Boll & Idrottsförening (wymawiaj: Malme Bol Ydrocwerjening), w dosłownym tłumaczeniu: Stowarzyszenie Piłkarskie i Sportowe w Malmö.
Długa nazwa, prawda?
Długa była też tradycja klubu. Został założony w 1917 roku, a czas jego świetności przypadł na okres przed II wojną światową. W połowie lat 70. przeniósł się do Rosengård. Od tej pory grały w nim zarówno dzieci Szwedów, jak i imigrantów (dzisiaj nosi zresztą nową nazwę – FC Rosengård).
W MBI Zlatan po raz pierwszy w życiu boleśnie przekonał się, jak bardzo jego gra jest „inna”, że on sam jest „inny”. Że to, co dobre w Törnrosen, niekoniecznie spodoba się w szwedzkim klubie piłkarskim, nawet jeśli mieści się on w wielokulturowym Rosengård.
Szwedzcy rodzice nie znosili „dzikiego Słowianina”. Drażniły ich jego brazylijskie, niemal cyrkowe kiwki, przez które ich dzieci nie błyszczały na boisku tak, jak by sobie tego życzyli. Również trenerzy uważali, że to wygłupy i często nie wystawiali Zlatana do gry.
Chłopak był bezsilny. Czuł się niezrozumiany i niedoceniony. Na krytykę reagował buntem. Kłócił się, stawiał. To oczywiście jeszcze bardziej nakręcało spiralę uwag, jakie otrzymywał od trenerów oraz skarg ze strony szwedzkich rodziców.
Nic więc dziwnego, że w końcu nie wytrzymał i opuścił MBI. Przez pewien czas tułał się po różnych klubach, aż wreszcie trafił do zespołu o wyjątkowo swojskiej nazwie. Do założonego w 1962 roku i również mieszczącego się w Rosengård… FBK Balkan.
W tym momencie – jak mawia powiedzenie – trafił swój na swego. Trener FBK Balkan był, tak jak tata Zlatana, Bośniakiem. Zanim przyjechał do Szwecji, grał w najwyższej lidze jugosłowiańskiej, więc chłopiec nie mógł lepiej trafić.
W autobiografii Ja, Ibra piłkarz napisze:
„W MBI szwedzcy ojcowie krzyczeli: «No, dalej, chłopcy, dalej! Ruszajcie się! Dobra robota!». W Balkanie słyszało się raczej: «Zapieprzać, chłopaki!». To byli słowiańscy wariaci, którzy kopcili jak kominy i rzucali butami. «Cudownie. Dokładnie jak w domu!» − pomyślałem”.
Ale i w nowym klubie nie wszystko szło jak z płatka. Zlatan Ibrahimović nie umiał się powstrzymać przed komentowaniem tego, co mu się nie podobało, nieważne, czy chodziło o kolegów, czy sędziów.
Prawie natychmiast po przyjściu do klubu nawymyślał bramkarzowi z podstawowego składu Balkana, jak to gość na niczym się nie zna i że to on, Zlatan, umiałby bronić lepiej.
Co wtedy zrobił trener?
Od tej pory Zlatan stał na… bramce.
Aż do meczu, podczas którego strzelono mu mnóstwo goli.
Wtedy zezłościł się ponownie.
– Jesteście bandą debili. Mam was gdzieś! – wrzeszczał rozsierdzony do kolegów. – Futbol jest do kitu. Zacznę uprawiać hokej!
Na drugi dzień poszedł dowiedzieć się, gdzie i jak może trenować hokej. Niestety, kiedy usłyszał, jaki sprzęt musiałby kupić i ile pieniędzy wydać, natychmiast spuścił z tonu i grzecznie wrócił do klubu. Zyskał nowe doświadczenie oraz to, że… nie stał już na bramce.
Przeszedł do ataku.
Pewnego razu Balkan grał mecz z Vellinge IF (wymawiaj: Welinje IF), dziecięcą drużyną z miasteczka o tej samej nazwie leżącego koło Malmö.
W Vellinge grały dzieci z tak zwanych dobrych szwedzkich domów, więc – według własnej klasyfikacji Zlatana – była to drużyna „jasnowłosych gogusiów” i „synków tatusiów”.
Nic dziwnego, że napięcie przedmeczowe po stronie Balkana było tego dnia dużo większe niż zazwyczaj. Wszyscy podchodzili do meczu jak do pojedynku „imigranci kontra blond Szwedzi”.
Zwłaszcza Zlatan był nabuzowany jak rzadko kiedy. Tyle że niewiele mógł zrobić, bo akurat odbywał karę i – jak to się potocznie mówi – grzał ławę.
Jego wściekłość rosła z każdą minutą, gdyż do przerwy Vellinge prowadziło 4:0.
„Szlag mnie zaraz trafi. Jak ten idiota może trzymać mnie na ławce w takiej sytuacji?!” – myślał i tylko cudem nie powiedział tego na głos.
– Trenerze, co pan zamierza? – spytał jedynie.
– Spokojnie, spokojnie. Zaraz cię wpuszczę.
Wreszcie w drugiej połowie chłopiec wszedł na boisko.
Jak myślicie, ile goli strzelił?
Osiem!
Mecz zakończył się wynikiem 8:5 dla Balkana.
– Hurra! Wyrolowaliśmy gogusiów!!! – wrzeszczeli nasi mali piłkarze, przybijając sobie piątki.
Z powodu niesubordynacji także w Balkanie Zlatan niejeden mecz spędzi na ławce rezerwowych. Oczywiście, znów nie wytrzyma i rozpocznie wędrówkę po klubach.
Zanim w wieku 13 lat trafi do szkółki Malmö FF, zdąży odejść z Balkana i wrócić do MBI, opuścić MBI i wrócić do Balkana, odejść z Balkana i pograć trochę w BK Flagg…
No, ale o tym niebawem.
Na razie wróćmy do blokowiska Törnrosen i dnia, który na zawsze odmienił życie małego Zlatana, jego siostry oraz ich rodziców.