Mały szok wywołało zwycięstwo Arsenalu Londyn z Bayernem Monachium sprzed dwóch tygodni. Kanonierzy postawili się pod ścianą porażkami z Olympiakosem i Dinamem Zagrzeb. Musieli więc znów uniknąć porażki z dominatorem Bundesligi. Przynajmniej tak skutecznie jak w marcu 2014 roku, gdy zremisowali w Monachium 1:1. Tym razem Bayern nie pozwolił na jakąkolwiek powtórkę i już na przerwę zszedł z wynikiem 3:0. To była demolka.
Przewaga Bawarczyków nie podlegała jakiejkolwiek dyskusji. Oddali 10 strzałów na bramkę Petra Cecha, podczas gdy Manuel Neuer nudził się okrutnie we własnej bramce. Posiadanie piłki, zablokowane uderzenia, rzuty rożne - to wszystko obrazowało dominację Bayernu. Kwestią czasu było, kiedy wrażenia optyczne zaczną mieć odzwierciedlenie w wyniku.
Wielkie strzelanie rozpoczął Robert Lewandowski. Polak radził sobie dobrze z eksperymentalną obroną przeciwnika. W 10. minucie uniknął spalonego i wyskoczył w tempo do dośrodkowania Thiago Alcantary sprzed pola karnego. Takich szans Lewandowski nie marnuje i strzałem głową trafił z bliska do bramki Cecha. 24. gol napastnika od początku sezonu stał się faktem.
Po chwili Arsenal skontrował i nawet umieścił piłkę w bramce, ale sędziowie nie mieli prawa uznać gola Mesuta Oezila. Niemiec chciał oszukać rodaków i pomógł sobie ręką w kluczowym momencie. Zgodnie z przepisami trafiali natomiast Thomas Mueller i David Alaba. Niemiec wykorzystał fakt, że Alabie piłka prześlizgnęła się po stopie, dopadł do niej i umieścił w narożniku bramki.
Austriak z radością pogratulował partnerowi gola, a sam postanowił zdobyć ładniejszego. Obrońca zapędził się raz jeszcze pod pole karne Arsenalu i huknął z dystansu do bramki. Piękne trafienie i było pozamiatane w Monachium. Gdyby nie Petr Cech, to goście mogli schodzić do szatni z jeszcze gorszym wynikiem. Bramkarz zatrzymał aż siedem uderzeń, w tym dwa, wysokiej klasy Lewandowskiego.
Generalnie wieczór należał do Bayernu, ale detaliki do Alaby. Właśnie ten zawodnik popisał się asystą przy golu na 4:0. W 55. minucie wparował w swoim stylu w pole karne gości i podał płasko do Arjena Robbena. Holender zaserwował rywalom krótką piłkę do bramki zaraz po tym, jak pojawił się na boisku z ławki. 4:0 to już był wynik, który nasycił Bawarczyków i od tego momentu nie forsowali tempa.
Jeżeli gościom można za cokolwiek przyklasnąć po występie w Monachium, to będzie to ofensywa przy wyniku 0:4. Nie poddali się i Olivier Giroud uratował ich honor w 69. minucie. Napastnik przypomniał sobie, jak strzelał bramki dla reprezentacji Francji w Bremie i skorzystał ze swobody, którą dostał od Bayernu. Przyjął sobie piłkę w polu karnym i złożył się do ładnego uderzenia nożycami.
Ten gol nie dał gościom nic poza drobną satysfakcją. Na dodatek w końcówce Mueller dobił ich trafieniem na 5:1. Szanse Kanonierów na awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów są jeszcze mniejsze niż ta satysfakcja. Są daleko za plecami nie tylko Bayernu, który pewnie zmierza po zwycięstwo w grupie, ale również Olympiakosu. W grecko-chorwackim pojedynku wygrali gospodarze dzięki dubletowi Felipe Pardo, choć musieli gonić wynik po golu Armina Hodzicia.
Bayern Monachium - Arsenal Londyn 5:1 (3:0)
1:0 - Robert Lewandowski 10'
2:0 - Thomas Mueller 29'
3:0 - David Alaba 44'
4:0 - Arjen Robben 55'
4:1 - Oliver Giroud 69'
5:1 - Thomas Mueller 89'
Skład:
Bayern: Manuel Neuer - Philipp Lahm, Jerome Boateng (68' Mehdi Benatia), Javi Martinez, David Alaba - Xabi Alonso - Kingsley Coman (54' Arjen Robben), Thomas Mueller, Thiago Alcantara, Douglas Costa - Robert Lewandowski (71' Arturo Vidal).
Arsenal: Petr Cech - Mathieu Debuchy, Per Mertesacker, Gabriel Paulista, Nacho Monreal - Francis Coquelin, Santi Cazorla (87' Calum Chambers) - Joel Campbell (59' Kieran Gibbs), Mesut Oezil, Alexis Sanchez -Olivier Giroud (85' Alex Iwobi).
Żółta kartka: Campbell (Arsenal).
Sędzia: Gianluca Rocchi (Włochy).
Olympiakos Pireus - Dinamo Zagrzeb 2:1 (0:1)
0:1 - Armin Hodzić 21'
1:1 - Felipe Pardo 65'
2:1 - Felipe Pardo 90'
[multitable table=647 timetable=10711]Tabela/terminarz[/multitable]
#dziejesiewsporcie: syn Kluiverta już strzela w Ajaksie