Legenda polskiej piłki na skraju przepaści. Górnik Zabrze gra o przetrwanie

Żadna drużyna nie zaliczyła tak dramatycznego zjazdu jak Górnik Zabrze. 14-krotny mistrz Polski walczy o przetrwanie. Brak wygranej z Koroną oznaczałby katastrofę.

Górnik Zabrze spadł w swojej historii dwa razy. Raz pod koniec lat 70, i drugi raz 7 lat temu. Choć drużyna Leszka Ojrzyńskiego zdobywa więcej punktów niż na początku sezonu, gdy trenerem był Robert Warzycha, to wciąż robi to zdecydowanie za rzadko i za mało.

Przed sezonem niewiele osób wskazywało Górnika jako kandydata do spadku. W końcu jest kilku lepszych kandydatów. Tyle, że statystyki dla Ślązaków są nieubłagane. Z czternastu meczów obecnego sezonu zabrzanie wygrali tylko jeden, zanotowali siedem remisów, a sześć spotkań zakończyło się ich porażkami. Biorąc pod uwagę karę za niespełnienie wymogów licencyjnych, Górnik ma w swoim dorobku 9 punktów i zamyka tabelę Ekstraklasy, a do bezpiecznego miejsca traci 5 "oczek".

Zabrzanie zmagają się z kilkoma problemami. Piłkarze Górnika zgodnie przyznają, że w zespole panuje dobra atmosfera, ale z powodu braku zwycięstw siadła ich pewność siebie. "Nie zasługujemy na ostatnie miejsce w tabeli" - to często powtarzane słowa przez zabrzańskich graczy w oficjalnych rozmowach. Cierpliwości brakuje kibicom, którzy co mecz niemal w komplecie wypełniają trybuny Stadiony im. Ernesta Pohla. Po ostatniej porażce z Podbeskidziem Bielsko-Biała piłkarze jeszcze w trakcie meczu wysłuchali sporo cierpkich słów pod swoim adresem.

W kilku meczach zabrzanie zagrali bez czołowych i podstawowych zawodników, a trenerzy nie mogli desygnować do boju optymalnego ustawienia. Do tego trzon śląskiego klubu stanowią gracze zaawansowani wiekowo. Najstarszy z nich, prawie 39-letni Radosław Sobolewski, rozegrał już w tym sezonie 793 minuty. - Radek często nie wytrzymuje trudów meczów i trzeba go zmieniać - mówił Leszek Ojrzyński. Więcej od "Sobola" w tym sezonie zagrało tylko sześciu zawodników Górnika. Podstawowymi zawodnikami Trójkolorowych są 33-letni Łukasz Madej, 32-letni Aleksander Kwiek czy 34-letni Robert Jeż. W kadrze Górnika znajduje się wielu młodych zawodników, ale nie dostają zbyt wielu szans na grę. Trener Leszek Ojrzyński bardziej ufa doświadczonym zawodnikom.

Problemem 14-krotnych mistrzów Polski jest również nierówna gra. Zabrzanie potrafią przez kilka minut zachwycać walecznością i nieustępliwością, przeważać na połowie rywala, by na kolejne kilkanaście, a często nawet kilkadziesiąt minut rozpaczliwie się bronić. - Dalej tak jest, że gramy falami i to można było zaobserwować w meczu z Pogonią. Całe szczęście nie straciliśmy kolejnych bramek, a w końcówce zaatakowaliśmy. Najlepiej żeby grać na równym, dobrym poziomie przez 90 minut. Za często i za długo mamy przestoje. Te momenty dekoncentracji biorą się z tego, że łapiemy oddech i zamiast się skupić, to tracimy bramki. Jest nad czym pracować i wiedziałem o tym przychodząc do Górnika - przyznał Ojrzyński.

Górnik Zabrze dawno nie miał tak nieudanej rundy. Po raz ostatni zdarzyło się to w sezonie 2008/2009, kiedy to zabrzanie mieli po 15 kolejkach na swoim koncie 9 punktów. Na wiosnę walczyli o utrzymanie, ale musieli się pogodzić z degradacją. Obecnie wszyscy w Zabrzu chcą uniknąć podobnego scenariusza i wierzą, że zespół Ojrzyńskiego wkrótce wyjdzie z kryzysu.

Dobrym prognostykiem na przyszłość ma być seria remisów, jaką Górnicy zanotowali w starciu z Legią Warszawa, Lechem Poznań i Lechią Gdańsk, a po porażce z Podbeskidziem zremisowali również z Pogonią Szczecin. Jednak zabrzanie mieli już kilka momentów, które mogły im dodać wiatru w żagle. - Atmosfera w zespole jest bardzo dobra, potrzebne są tylko zwycięstwa. Kilka tych remisów powinno być zamienionych na nasze zwycięstwa, gdyż okazji bramkowych nam nie brakowało. Po remisie 2:2 z Lubinem, kiedy to skutecznie goniliśmy wynik, wydawało się, że ten mecz nas poniesie do zwycięstw. Wygraliśmy wprawdzie ze Śląskiem, ale potem była seria remisów - przyznał Łukasz Madej.

Pierwszą szansę na poprawienie swojej sytuacji Górnik będzie miał w niedzielę. Wówczas zmierzy się z Koroną Kielce. Jest jednak kilka "ale". Zabrzanie w tym sezonie na swoim terenie zdobyli 6 punktów. Gorsze pod tym względem są tylko Podbeskidzie Bielsko-Biała i... Korona Kielce. Jednak kielczanie to, co tracą u siebie, nadrabiają w meczach wyjazdowych. Ekipa dowodzona przez Marcina Brosza rewelacyjnie gra na wyjazdach. Bilans? 15 punktów (4 zwycięstwa i 3 remisy), a stosunek bramek wynosi 6:1.

Ojrzyński zdaje sobie sprawę z tego, że dla Górnika będzie to niezwykle trudne spotkanie. - Ze statystyk tak wynika, że wolałbym grać na wyjeździe. Każdy zespół ma szanse na zwycięstwo. Korona punktuje najlepiej w lidze i straciła jedną bramkę po rzucie karnym. To jest klucz do sukcesu, gra defensywna i na zero z tyłu. Rywale będą chcieli się odbić po ostatniej porażce. My mamy cel, żeby zdobyć trzy punkty - stwierdził trener Górnika Zabrze.

Atutem Ojrzyńskiego może być to, że kiedyś pracował w Koronie i stworzył dobrze pamiętaną "bandę świrów". - Nie nazwałbym tego problemem ani obciążeniem. To, że tam byliśmy jest już historią. Później zdążyliśmy zwiedzić jeszcze inne kluby. Mamy tam znajomych, tworzyliśmy drużynę. Staniemy po przeciwnych stronach barykady i na pewno każda ze stron będzie chciała ugrać coś dla siebie - ocenił Ojrzyński.

Trener Górnika Zabrze oraz byli zawodnicy Korony, którzy obecnie grają w Zabrzu (Maciej Korzym i Michał Janota) otwarcie przyznają, że nie będzie żadnych sentymentów. - Koledzy kolegami, ale my walczymy o każdy punkt jak o tlen - przyznał Janota. - Taka jest kolej rzeczy w zawodzie piłkarza czy trenera, że kluby się zmienia. Nie ma u nas takiego przypadku jak Arsene Wenger, który jest dinozaurem i przez 19 lat jest w jednym klubie - dodał Ojrzyński. Mecz pomiędzy Górnikiem i Koroną odbędzie się w niedzielę (8 listopada) o 15:30.

[b]Łukasz Witczyk
#dziejesiewsporcie: zawodnik znokautował sędziego

[/b]

Źródło artykułu: