Adam Mójta do Podbeskidzia Bielsko-Biała dołączył 10 lipca tego roku, na tydzień przed startem rozgrywek. Górale byli już po obozie przygotowawczym. Wówczas nie brakowało osób, które zastanawiały się nad sensem tego transferu. Wszak w poprzednim sezonie Mójta grał w PGE GKS-ie Bełchatów, który nie zdołał obronić się przed spadkiem.
Mójta od początku pobytu w Podbeskidziu zapowiadał: - Podejmę rękawicę. Na treningach będę pokazywał, że aspiruję do tego, by grać w pierwszej jedenastce - przyznawał. 29-latek w zadebiutował w 1. kolejce nowego sezonu. Miejsce w składzie stracił tydzień później po przegranej 0:5 z Legią Warszawa, ale do wyjściowej jedenastki wrócił w 7. kolejce i tego miejsca już nie oddał.
Kariera Mójty nabiera tempa - obrońca do tej pory nie grał w żadnym wielkim klubie. Właśnie pod Klimczokiem ma szansę zrobić duży krok w przód. Zanim trafił do Podbeskidzia, grał kolejno w Karkonoszach Jelenia Góra, Miedzi Legnica, Koronie Kielce, Odrze Wodzisław Śląski, Viktorii Żiżkow, Zagłębiu Sosnowiec, Warcie Poznań, Sandecji Nowy Sącz i PGE GKS-ie Bełchatów. W żadnym klubie nie potrafił zakotwiczyć na dłużej, a szansę gry w Ekstraklasie otrzymał w 2009 roku, kiedy to zagrał w 9 meczach wodzisławskiej Odry. Na kolejną okazję gry w elicie musiał czekać długo. Dostał ją dopiero w poprzednim sezonie w Bełchatowie.
Swoich sił Mójta próbował również w Czechach, gdzie był ważnym ogniwem walczącej o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej Viktorii Żiżkow. Wspomnienia ze stolicy Czech ma jednak mieszane. - Na pewno miło się wraca wspomnieniami do Pragi. Choć z Żiżkowa przez osiem miesięcy nie dostawałem wypłaty, ale wywalczyliśmy awans, grałem w wielu meczach - mówił po sparingu Podbeskidzia z Bohamiansem Praga.
Podbeskidzie Bielsko-Biała pod wodzą Roberta Podolińskiego w pięciu ostatnich meczach straciło cztery bramki, z czego trzy po rzutach karnych. Współpraca z Podolińskim służy między innymi Mójcie.
Grający na lewej obronie Mójta często zapędza się pod bramkę rywali. W dwóch ostatnich meczach zaowocowało to bramkami. W starciu z Górnikiem Zabrze 29-latek zdobył pięknego gola. Po dośrodkowaniu z lewej strony piłka odbiła się od poprzeczki i słupka. Grzegorz Kasprzik nie miał szans na skuteczną interwencję, a gol ten uznany został za najładniejszą bramkę 13. kolejki. Zawodnik nie ukrywał, że próbował dośrodkowywać. W ostatnim meczu z Jagiellonią Białystok Mójta nie pozostawił już żadnych wątpliwości. - Mogę też powiedzieć, że dośrodkowałem, jeśli komuś to ulży - mówił obrońca.
W starciu z Jagiellonią Mójta zdobył swoją drugą bramkę z rzędu w Ekstraklasie i piątą w historii występów w najwyższej klasie rozgrywkowej, a tych ma 48. W tym sezonie z trzema golami jest drugim najskuteczniejszym strzelcem Górali. Lepszy od niego jest tylko Mateusz Szczepaniak, który pięć razy pokonał golkiperów rywali.
Skąd taki wybuch formy obrońcy bielskiego zespołu? 29-latek nie ukrywa, że to dla niego najlepszy okres w karierze. - Jeszcze nie kończę mojej przygody, więc nie będę mówił, że jest to życiowa forma. Nigdy nie miałem takiej serii. Zdobyłem dotychczas dwa gole w GKS-ie Bełchatów z karnych, jeden w Podbeskidziu z karnego i dwa z akcji - stwierdził.
- Może to będzie Benjamin Button polskiej piłki i w wieku 40 lat osiągnie apogeum? - stwierdza trener Robert Podoliński.