Piłka nożna, nordic walking, pływanie - tak Islandia inwestuje w sport

Mieszkańcy wyspy, z której jest bliżej na Grenlandię niż do jakiegokolwiek innego kraju Europy, kochają aktywność fizyczną. Dzieci biegają za piłką, a nie spędzają każdej wolnej chwili przed komputerem.

Islandia kojarzy nam się głównie ze śniegiem, huraganowymi wiatrami, wulkanem Eyjafjallajökull, który pięć lat temu sparaliżował cały lotniczy świat, oraz liczną grupą rodaków (głównie mężczyzn), która wyjechała na wyspę w poszukiwaniu pracy, głównie w przemyśle budowlanym. Sport zajmuje na tej liście odległe miejsce, na szarym końcu. Niesłusznie.

Dzieciństwo na sportowo

9-letni Einar wraca ze szkoły, rzuca swoje rzeczy pod łóżko, idzie do kuchni, skąd porywa dwa jabłka i wybiega z domu. Jego matka nie zdążyła nawet powiedzieć, żeby się dobrze bawił. - Codziennie to samo - śmieje się w duchu.

Einar jest piłkarzem jednego z dziecięcych zespołów KR Reykjavik. Razem z rówieśnikami trenuje przez większą część roku na zadaszonym, pełnowymiarowym boisku. Trenerzy uczą go nie tylko techniki, taktyki, ale i przywiązania do barw klubowych. Wie wszystko na temat bogatej historii zespołu. - Ale się skompromitowaliśmy w 1964 roku, jak Liverpool wbił nam 11 bramek w dwumeczu Pucharu Europejskich Mistrzów Krajowych - często się śmieje z ojcem przy trzaskającym kominku.

Co drugi dzień, zamiast zajęć z piłką, biega, zimą często zakłada narty, latem jeździ na górskim rowerze. Komputer? - Wystarczy mi godzina dziennie, aby zorientować się, co słychać u moich znajomych z innych miast, obejrzeć krótki film, czy odrobić lekcje - mówi.

McDonalds? Galerie handlowe? - Nuda, wolę iść ze znajomymi na basen i potem zjeść kolację przygotowaną przez mamę - przekonuje. Racja, wedle wprowadzonego wiele lat temu programu, każdy mieszkaniec Islandii, który kończy 6 lat, powinien umieć pływać. Rząd nie skąpi na to pieniędzy. Wpływy z totolotka są automatycznie przeznaczane na wszelkie projekty sportowe. - Nic nie kształtuje psychiki i zdrowia fizycznego dzieci tak dobrze, jak sport, jak pływanie - twierdzi aktualny minister edukacji, nauki i kultury (pod to ministerstwo podlega sport), Illugi Gunnarsson.

Zainwestowali w futbol

- Islandczycy zorientowali się jakiś czas temu, że muszą budować hale sportowe, aby gonić piłkarską czołówkę - mówił mi kilka dni temu na Stadionie Narodowym Andrzej Strejlau, który 30 lat temu prowadził Fram Reykjavik. - Na efekt długo nie czekali. Zagrają na Euro 2016 we Francji, ale byli już blisko awansu na MŚ 2014.

- Byłem na Islandii w latach 2000-2004 i widziałem, jak to się zmienia. Tamtejsza federacja postawiła na edukację trenerów, poprawiła się infrastruktura, w tej chwili jest 12 pełnowymiarowych hal i można grać w piłkę przez cały rok - dodał w jednym z wywiadów dla Telewizji Polskiej asystent Leo Beenhakkera, Rafał Ulatowski.

Dzięki takiemu podejściu do piłki nożnej, Islandia szybko stała się mocnym punktem na europejskiej mapie. W piątek (13.11.) na Stadionie Narodowym z pewnością nie czeka nas "spacerek", jak w latach 1978-79, kiedy dwukrotnie ograliśmy ten zespół po 2:0. Bez większych problemów. - Nasi rywale mają takie same ambicje, jak my - dodał Strejlau. - Chcą osiągnąć coś więcej, niż sam udział w mistrzostwach Europy. Spodziewajmy się wyrównanego meczu. My mamy gwiazdę światowego formatu, Roberta (Lewandowskiego - przy. red.). Obrońcy Islandii z pewnością się go nie przestraszą.

Każdy uprawia nordic walking

Rozwój sportu na Islandii jest związany nie tylko z piłką nożną. W 2008 roku szczypiorniści przywieźli srebro z igrzysk olimpijskich, są jednym z najlepszych zespołów na świecie. - To drugi, pod względem popularności, sport w tym kraju - przyznaje selekcjoner piłkarzy, Lars Lagerbaeck. - Byłem na kilku treningach młodych adeptów piłki ręcznej i jestem pod wrażeniem.

Fachowcy szacują, że nawet kilkanaście procent mieszkańców tej wyspy jest zrzeszonych w klubach sportowych. Kilkanaście tysięcy gra w piłkę, 10 tysięcy to szczypiorniści, kolejne 10 tysięcy - lekkoatleci, osiem tysięcy gra w badmintona. Jak na kraj, w którym mieszka niewiele ponad 300 tysięcy ludzi, te liczby robią wrażenie.

Islandczycy nie nastawiają się jednak na sukcesy w profesjonalnym sporcie - na siłę. W dotychczasowych startach podczas igrzysk olimpijskich udało im się wywalczyć zaledwie cztery medale. Kiepsko. - Dla nas ważniejsza jest kondycja fizyczna całego społeczeństwa - często podkreśla Gunnarsson. - Aż serce rośnie, jak wieczorem biorę kijki i idę na spacer. Nordic walking uprawia chyba każdy obywatel naszego kraju, który skończył 30 lat. Na specjalnie wytyczonych szlakach czasami jest tłok!

Ze względu na długą zimę, w domu każdego Islandczyka są narty: zarówno te biegowe, jak i alpejskie. Badminton, jeździectwo, turystyka górska - te aktywności są na wyspie bardzo popularne. - Jestem szczęśliwy, że nasze społeczeństwo nie ma wielkich problemów z chorobami cywilizacyjnymi, głównie nadwagą. Wszystko dzięki temu, że od lat promujemy zdrowy tryb życia, lubimy wspólnie spędzać czas na świeżym powietrzu. A sukcesy? Nic się nie stanie, jak piłkarze wrócą z Francji już po fazie grupowej, dla nas wielkim szczęściem jest to, że tam w ogóle awansowali - przyznał w rozmowie z BBC, Gunnarsson.

Takiego podejścia do sportu trzeba Islandczykom zazdrościć. Moglibyśmy się od nich sporo nauczyć.

Komentarze (0)