WP SportoweFakty: Macie świadomość tworzenia historii?
Lars Lagerbaeck: Jako że już awansowaliśmy na Euro, to często muszę o tym mówić. Ze Szwecją i Nigerią też awansowałem, ale tu jest coś specjalnego. To mały kraj, dodatkowo niewiele osób oczekiwało od nas dobrego wyniku. A więc jest to niezwykłe uczucie. I mamy cały kraj za sobą, bilety na mecze są wyprzedane, 3 procent populacji idzie na stadion. Robi wrażenie. Ale jeśli mówimy o tworzeniu historii, to raczej jest to zarezerwowane dla takich ludzi jak Nelsona Mandela.
Może po tym awansie choć trochę się pan do niego zbliżył?
- (śmiech) Nie, zdecydowanie. Zrobiliśmy świetną robotę, i ja i zawodnicy. Ale oczywiście nie można porównywać trenerów piłkarskich do takich ludzi.
Islandia to piękna bajka, ale też niezwykłe laboratorium piłkarskie. To dla pana praca życia?
- To zespół, który nigdy nie awansował do dużego turnieju, nowy projekt. Wiec na pewno jest w tym coś baśniowego, ale chodzi bardziej o ciężką pracę. Wziąłem tę posadę, bo uznałem, że to fantastyczne wyzwanie z piłkarskiego punktu widzenia. Kiedy dostałem ofertę, spojrzałem na skład i zobaczyłem grupę młodych zawodników. Wiedziałem, że coś może z tego wyniknąć.
Co to jest islandzka mentalność?
- Islandczycy mają specjalny charakter. To kraj wyizolowany, otoczony Atlantykiem. Kiedy oni przyjeżdżają na kadrę, walczą za ojczyznę naprawdę ostro. Czują dumę, chcą grać dla kraju. Ale myślę, że to nie jest sprawa piłki nożnej, oni po prostu tacy są, zawsze chcą oddać całego siebie. Imponują mi, nie tylko zawodnicy, po prostu Islandczycy. Moja opinia jest jednak taka, że jeśli nie czujesz, że możesz grać na 100 procent dla kraju, nie powinieneś przyjeżdżać na kadrę.
Polski trener piłki ręcznej, Bogdan Kowalczyk, powiedział, że islandzki piłkarz jest łatwy do prowadzenia, bo nie trzeba zmuszać go do ciężkiej pracy, co najwyżej powstrzymywać.
- Tak, to właśnie ten charakter. Bardzo dobrze pracuje mi się z tymi chłopakami. Wykonują wszystko, polski trener miał rację.
Był już charakter, teraz wybudowano hale i zawodnicy mogą poprawiać się technicznie. To dało efekt?
- Na pewno. Oczywiście wielu z tych zawodników nigdy nie doświadczyło zmian, bo wyjeżdżali jako chłopcy za granicę. Ale jeśli mówimy o wzroście poziomu piłki w ogóle, to na pewno fakt, że piłkarze grają przez cały rok wiele zmienił (na Islandii wybudowano 12 hal do piłki nożnej z pełnowymiarowymi boiskami - dop. red.). Ale wciąż więcej daje charakter.
Zna pan polską drużynę?
- Tak, oczywiście, zawsze staram się przygotować do meczu.
A więc który z polskich piłkarzy ma islandzką mentalność?
- Widzę, że generalnie sztab wykonał świetną robotę, bo ciężko pracujecie na boisku, robicie problemy w obronie i ataku. Jest to bardzo fajna drużyna i do tego kilku młodych przyszłościowych zawodników, jak facet z Ajaksu, Milik czy Linetty. Macie widoki na przyszłość.
Miał pan ofertę z PZPN?
- Nie.
Ale wie pan, że był faworytem mediów i fanów zanim kadrę wziął Adam Nawałka?
- Nie wiedziałem, że faworytem, ale wiedziałem, że ludzie o tym mówią, bo miałem trochę telefonów od dziennikarzy.
Zastanawiamy się jaką Islandię zobaczymy, ofensywną, czy zespół który ustawia się za linią piłki i czyha na okazję.
- Jak masz piłkę musisz atakować jak umiesz, a jeśli nie masz piłki, to bronisz jak umiesz najlepiej. To moje podejście. U nas atak i obrona jest na równi. Oczywiście wolę posiadać piłkę, ale to nie jest kluczowe. Co z tego, że Holendrzy posiadali o 15-20 procent więcej od nas? Jasne, że jak grasz z taką drużyną jak oni, musisz być świetnie zorganizowany i nie możesz podejmować za dużo ryzyka, bo zostaniesz ukarany.
Polacy szczególnie są zainteresowani grą Gylfi Sigurdssona, to jest pana lider.
- Gylfi jest na pewno dobrym i ważnym zawodnikiem dla nas, ale jest tylko jednym z zawodników i nie wygrywa dla nas meczów sam. Tak jak Lewandowski nie wygrywa sam meczów dla Polski. To moja filozofia. Oczywiście, że strzela więcej bramek niż inni, ale nie róbmy z niego gwiazdy. Gra zespół, a słowo gwiazda kojarzy mi się negatywnie.
Jakie są pańskim zdaniem najlepsze strony Polski?
- To, że są naprawdę drużyną, są agresywni, zawsze stawiają trudne zadania rywalowi, nieważne czy są w ataku czy w obronie. Wasz trener zrobił fantastyczną robotę.
Na Euro nie ma takiego wielkiego faworyta, drużyny w stylu Hiszpanii z lat 2008-2012. To szansa dla mniejszych zespołów.
- Tak, zgadza się. To wynika z tego, że dziś piłka klubowa stała się międzynarodowa. Każdy kraj ma zawodników grających w dobrych ligach i dlatego ta różnica między czołówką a małymi krajami jest coraz mniejsza. Poza tym małe kraje wkładają sporo energii w edukację trenerów i piłkarzy, tym nadrabiają. I dlatego takiego wielkiego faworyta tym razem nie ma.
Po co wy jedziecie na Euro 2016? Kogo chcielibyście wylosować?
- Zawsze jest tak, że jakieś drużyny pasują bardziej, ale nie wkładam energii w sprawy, na które nie mam wpływu. Jeśli zobaczysz na to co zrobili zawodnicy, to wiem, że możemy z każdym walczyć. Nie jedziemy do Francji po to, żeby zdobywać doświadczenie, ale po to by wygrywać mecze. Patrząc na to co pokazują chłopcy, uważam, że możemy jedną czy dwie drużyny zdołować.
Podobno chce pan zakończyć karierę po Euro 2016, prawda czy kaczka dziennikarska?
- Jestem coraz starszy więc może czas już na to, ale jeśli pojawi się jakaś interesująca oferta to moje drzwi są otwarte.
[b]Rozmawiał Marek Wawrzynowski
Największym problemem w szkoleniu młodych piłkarzy są rodzice?
[/b]