- Awansowaliśmy i to jest najważniejsze. Samo spotkanie faktycznie było bardzo słabe, ale wiedzieliśmy, że mamy w garści zaliczkę z pierwszej potyczki i nie zamierzaliśmy się odkrywać. Natomiast gdy wyprowadzaliśmy kontry, wychodziło to kiepsko - przyznał Dariusz Dudka.
Obraz gry może jednak dziwić, bo ekipa Jana Urbana miała za sobą przerwę reprezentacyjną i teoretycznie powinna być wypoczęta, zwłaszcza że tym razem na zgrupowania wyjechało mniej zawodników (w Poznaniu pozostali m. in. Kasper Hamalainen i Paulus Arajuuri). Może zatem lechici podświadomie oszczędzali siły na pojedynek z Pogonią Szczecin?
- Trener Urban stosuje dużą rotację, więc o żadnym oszczędzaniu nie było mowy. My po prostu solidniej ostatnio popracowaliśmy na treningach, a biorąc pod uwagę, że niektórzy grywali mniej, to o zrozumienie też nie było łatwo - zaznaczył Dudka.
Na trybunach Inea Stadionu zasiadło w czwartek niewielu widzów, a ci, którzy przyszli nie zostali uraczeni zbyt dobrym widowiskiem. - Podkreślam, że tego dnia najważniejszy był wynik. Nie mieliśmy ładnie grać, tylko po prostu awansować do półfinału. Wiem, że może nie każdemu się to podoba, lecz w przeszłości zdarzały się spotkania, w których graliśmy, ładnie, a schodziliśmy z boiska pokonani. Wolę mimo wszystko zwycięstwa w kiepskim stylu niż dobrze wyglądające porażki, bo po nich kibice też gwiżdżą - zakończył.