Giganci, których łączy wspólny wróg

Juventus i Milan przez lata wywalczyły sobie pozycję najlepszych włoskich drużyn. Podzieliły sprawiedliwie rynek. Juve zdominowało rozgrywki krajowe, Milan europejskie. Łączy ich nienawiść do wspólnego wroga - Interu.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Newspix / Maurizio Borsari

Jest taka znakomita scena w książce Andrei Pirlo, gdy ten jeden z najlepszych piłkarzy ostatnich dwóch dekad żegna się z Milanem. Dostaje na pamiątkę piękne błyszczące pióro wieczne Cartiera i prośbę, rzuconą pół żartem, by tylko nie podpisywał nim umowy z Juventusem Turyn. To się oczywiście dzieje i oznacza, że Juve zdominuje włoski futbol przez najbliższe cztery lata.

Można z tej historii wyciągnąć wniosek, że Milan i Juve to jacyś zażarci wrogowie, ale historycznie przez wiele dekad tak nie było.

Między dwoma największymi i najbardziej utytułowanymi klubami Włoch jest rywalizacja głównie sportowa. I to rozgrywana często dość korespondencyjnie. Do "najcięższych" bojów dochodziło na początku lat 70, gdy Milan trzykrotnie kończył jako drugi, dwukrotnie przegrywając właśnie z Juve różnicą punktu. Raz, w 1972, an własne życzenie, gdy poległ w ostatniej minucie z Weroną. Scudetto odzyskał dopiero po 8 latach, w ostatnim sezonie genialnego reżysera, Gianniego Rivery w składzie.

Potem Milan przeżywał okres upokorzenia, spadku do Serie B i wieloletniej wegetacji. A Juve w tym czasie stawało się największą potęgą Europy, mając w składzie pół drużyny m mistrzów świata z 1982 roku, a do tego fantastycznych obcokrajowców, Michela Platiniego i naszego Zbigniewa Bońka.

Zresztą powiedzieć, że Milan prowadził rywalizację z Juventusem, byłoby dla tego klubu wielkim komplementem. Oczywiście w wielu źródłach znajdziemy takie informacje, nawet z zastrzeżeniem, że to rywalizacja na śmierć i życie. Tyle że głównie sportowa. Bo rywalizacji Juve jako klub najbardziej kochany i nienawidzony we Włoszech, ma po prostu pełno. Z Fiorentiną, Napoli czy z Romą. We wszystkich tych miastach trafimy na naklejki z napisem "Zona Antigobbiata" co oznacza "Strefa nie dla Garbatych". Nie oznacza to, że tutejsi mieszkańcy mają problem z ludźmi skrzywdzonymi przez los. Garbaci to pseudonim Juve, bo garbaty jest we Włoszech symbolem szczęścia. Tak jak Juventus.

Dla Juve historyczne rywalizacje to oczywiście ta z Torino i z Interem Mediolan, nazywana Derbami Włoch. To też jeden z głównych powodów, dla którego Milan i Juve nie są uważani za wielkich wrogów. Łączy ich niepisany sojusz niechęci do wspólnego przeciwnika, Interu.

Ta więź umocniła się jeszcze w 2006 roku, gdy afera Calciopoli zmieniła układ tabeli Serie A. "Mistrz", Juventus, został zdegradowany do Serie B. "Wicemistrz", Milan, spadł na trzecie miejsce. Oczywiście dodanie, że ich kosztem tytuł zyskał Inter jest niczym innym jak tylko tylko obowiązkiem kronikarskim.

Jeśli więc mówimy o sportowej rywalizacji, to zaczyna się ona w 1986 roku, gdy Milan przejmuje kontrowersyjny biznesmen, jak potem ustali niemiecki "Der Spiegel", finansowany częściowo prze mafię, Silvio Berlusconi.

To on ściągnął do klubu wschodzącą gwiazdę trenerki Aarigo Sacchiego i trójkę Holendrów, Marco Van Bastena, Ruuda Gullita i Francka Rijkaarda i to zaowocowało tym, że Milan zastąpił na europejskim tronie Juventus.

Od tego czasu datuje się wielka ofensywa Milanu, który do swoich dwóch tytułów mistrza Europy dołożył kolejne pięć stając się absolutnie najlepszą włoską drużyną wszech czasów na arenie międzynarodowej. Bianconeri w czasach dominacji Milanu zawsze utrzymywali się w czubie tabeli, ale nigdy nie potrafił wyjść z cienia Rossonerich, aż do połowy lat 90., gdy odzyskali blask i należne im miejsce. Niektórzy historycy liczą ten okres dominacji Milanu od 12 marca 1989 roku, gdy Juve przegrało w Turynie z Milanem 0:4 aż do 6 kwietnia 1997, gdy również u siebie Juve pokonało wroga 6:1.

Ostatnim wielkim meczem drużyn, który rozgrzewał międzynarodowy świat futbolu, był finał Ligi Mistrzów w 2003 roku, w którym Milan, z młodym Andreą Pirlo w składzie, pokonał Juventus w rzutach karnych.

W ostatnich latach dominacji Juve we Włoszech, Milan nieco podupadł. Ale, teraz, po dwóch dość wstydliwych sezonach, powoli zaczyna odzyskiwać kontakt z ziemią. Z kolei Juve jeszcze nie podniosło się po letniej wyprzedaży. Mecz tych drużyn ma więc dziś znaczenie więcej niż symboliczne. Dla obu drużyn może oznaczać tyle co dla nieuważnego turysty, który wypłynął zbyt daleko w morze, dostanie się na pokład tratwy ratunkowej.

Mecz Juventus - Milan dziś o 20.45

Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×