Legia wygrała z pechem i niemocą

Legia Warszawa była od Śląska Wrocław wyraźnie lepsza, ale długo nie mogła przełamać wrocławskiej defensywy, która doskonale współgrała z pechem gospodarzy. Ostatecznie zasłużenie wygrała 1:0 po bramce Aleksandara Prijovicia.

Niewyobrażalne, że można stoczyć się aż tak bardzo. Śląsk Wrocław przyjechał do Warszawy pozorować walkę, ale wygląda na to, że na tyle dziś zespół Tadeusza Pawłowskiego stać. Legia, mimo wyraźnej przewagi, potrzebowała ponad 70 minut, by pokonać Mariusza Pawełka.

Była dokładnie 71. minuta, gdy Aleksandar Prijović strzelił z pół metra bramkę na 1:0. To napastnik, który miał miejsce u Henninga Berga, ale po przyjściu Stanisława Czerczesowa zaczął testować miękkość ławki rezerwowych.

Trudno się rosyjskiemu szkoleniowcowi dziwić. Do oceny wystarczyło mu proste spojrzenie na statystykę. 12 meczów ligowych i jedna bramka to idealne statystyki akurat na ławkę.

Prijović zawsze miał gotowe odpowiedzi na swój brak skuteczności. - Znam swoją wartość, chcę strzelać, ale najważniejsza jest wygrana - mówił, gdy ostatnio rozmawialiśmy. A teraz dał i bramkę, czego nikt pewnie się nie spodziewał, i wygraną, na którą czekali wszyscy. Bo wygrana Legii to jedyny sprawiedliwy wynik w tym meczu. w końcu i on doczekał się kibiców skandujących głośno jego nazwisko.

Legia chciała sprawy załatwić znacznie szybciej. Już w 8. minucie efektownie zagrał Ondrej Duda. Słowak wyczekał i zagrał między obrońców do Guilherme, ale podanie Brazylijczyka przeciął jeden z obrońców Śląska.

Za chwilę znowu Duda zagrał do Guilherme a ten do Nemanji Nikolicia a Serb znalazł się w sytuacji sam na sam z Mariuszem Pawełkiem, ale liniowy podniósł chorągiewkę. To była kwestia centymetrów.

Śląsk od początku miał spore problemy z przedostaniem się w okolice pola karnego gospodarzy. Widać w drużynie niemoc w konstruowaniu składnych akcji. Brak tej drużynie lidera, jakim był w swoim najlepszym Sebastian Mila i jakim w zespole przy Łazienkowskiej stara się być Duda. Zdecydowanie zbyt rzadko mu to wychodzi.

Legia miała ciśnienie. Świetną szansę miał Michał Kucharczyk po podaniu Tomasza Jodłowieca. A potem pod koniec pierwszej połowy sam Jodłowiec strzelił efektownie z dystansu.

Były zawodnik Śląska został wyciągnięty z klubu Wrocławia na początku rządów nowych właścicieli i była to demonstracja ich siły oraz zapowiedź dominacji Legii. Śląsk w tym czasie jeszcze aspirował do miana potęgi, ale dziś wiele wskazuje na to, że był to piękny ale jednak krótki przebłysk. Przykładowo Lech Poznań, nawet w czasie swojej największej słabości, grał z Legią na równi i potrafił wygrać. O Śląsku można wiele powiedzieć, ale z pewnością nie to, że był równym rywalem dla wicemistrza Polski.

Zespół z Wrocławia w Warszawie był raczej ciekawostką dla koneserów gry defensywnej. Z przodu gra Śląska oddawała wszystkie błędy jakie w ostatnich latach popełnili działacze klubu na rynku transferowym. Robert Pich, Marco Paixao, Dalibor Stevanović pod koniec, Waldemar Sobota czy nawet Piotr Ćwielong byli zawodnikami, którzy mogli coś wnieść. W Warszawie z gry Śląska wynikało, że jedyną szansą dla zespołu jest przypadek albo błąd zawodnika gospodarzy.

Były jedynie pojedyncze przebłyski, jak efektowny zwód Flavio który znakomicie oszukał balansem ciała Tomasza Brzyskiego czy kontra, którą zmarnował Jacek Kiełb. Ale wymienianie tych akcji można w sumie ująć w niedługim akapicie.

Tadeusz Pawłowski bijący brawo przy linii bocznej, gdy jego zawodników wywrócił się w okolicach pola karnego i wymusił rzut wolny, to była smutna kwintesencja możliwości jego drużyny.

Z kolei z gry Legii wynikało, że bramka musi paść. Może wicemistrz Polski nie miał tych okazji zbyt wielu, ale miał dość regularnie stuprocentowe. Jak choćby wtedy, gdy Nikolić wypuścił Kucharczyka ale ten w sytuacji sam na sam strzelił prosto w Pawełka.

W końcu udało się trafić z bliska Prijoviciowi. 1:0 to minimalny wymiar kary. Ale też dobry wynik dla obu zespołów. Dla gospodarzy bo nie tracą dystansu do prowadzącego Piasta, dla gości, bo wynik nie oddaje beznadziejnej postawy drużyny w Warszawie.

Legia Warszawa - Śląsk Wrocław 1:0 (0:0)

1:0 Prijović 71'

Składy drużyn
Legia: Arkadiusz Malarz - Łukasz Broź, Igor Lewczuk, Michał Pazdan, Tomasz Brzyski -  Stojan Vranjes (69. Aleksandar Prijović), Tomasz Jodłowiec - Guilherme, Ondrej Duda (89. Bartosz Bereszyński), Michał Kucharczyk - Nemanja Nikolić (78' Ivan Trickovski).

Śląsk: Mariusz Pawełek - Paweł Zieliński, Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Dudu Paraiba - Tom Hateley, Tomasz Hołota - Flavio Paixao, Marcel Gecov, Kamil Dankowski - Jacek Kiełb.

Żółte kartki: Guilherme - Pawelec, Dankowski, Kiełb

Sędzia: Krzysztof Jakubik

Widzów: 17875

[b]Wyjątkowa oprawa kibiców Legii

[/b]

Komentarze (35)
Ralph Kopcewicz
24.11.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
......Czerczesow,.....odstawil Rzezniczaka "na dobre" ?!,....jakos cicho w tym temacie ?! 
avatar
tomekBYDGOSZCZ
22.11.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Może i ta oprawa byłaby fajna ale po co te race na koniec? Ani to ładne ani miłe dla oka! Czy tych których podnieca dym i ogień nie powinno się leczyć? A swoją drogą czy musi w Polsce dojść do Czytaj całość
avatar
Modafi
21.11.2015
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Legia wygrała i ok. Tylko, że ja o czymś innym. Mam tu na myśli Mielcarskiego. Przecież Śląsk w dzisiejszym meczu grał bardzo słabo. Mimo tego, facet podniecał się ich grą tak, że aż żal było Czytaj całość
Jan Ramocki
21.11.2015
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Witam z Sopotu.
Głowa do góry, tym razem była walka i szansa Kiełba. Jak dojdzie Bartkowiak będzie O.K. Widać zdecydowaną poprawę. Pozdrawiam. J.R. 
avatar
Piotr Włodarczyk
21.11.2015
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Legia chce być mistrzem i tak słabo ze Śląskiem ?????? hahhahahaha