Premier League: Doskonały Liverpool! Manchester rozbity!

 /  EPA/WILL OLIVER/PAP
/ EPA/WILL OLIVER/PAP

Czy to był najlepszy Liverpool w obecnych rozgrywkach Premier League? Zdecydowanie tak. The Reds nie mieli litości w hicie 13. kolejki i rozbili na wyjeździe faworyzowany Manchester City.

Statystyki mówiły jasno - piłkarzom Juergena Kloppa będzie niesamowicie ciężko wywalczyć punkty w konfrontacji z City. Gracze z Anfield nie zamierzali jednak brać sobie do serc niekorzystnego bilansu i od samego początku sobotniego meczu zaczęli udowadniać, że stać ich na dobry rezultat.

Efekt poukładanej i konsekwentnej gry przyszedł już w 7. minucie, kiedy prosta strata piłki w okolicach koła środkowego przez jednego z gospodarzy zaowocowała szybką kontrą Liverpoolu, a następnie przyniosła samobójcze trafienie Eliaquima Mangali. Podopieczni Manuela Pellegriniego szukali sposobu na szybką odpowiedź, ale nie potrafili przebić się przez szczelną defensywą rywala - szczególnie wyróżniał się w niej Martin Skrtel.

City miało problemy również w defensywie. Kolejny raz pokazała to sytuacja z 23. minuty. Wówczas ekipa z Etihad Stadium przegrywała już 0:2, a świetną akcję brazylijskiego duetu Roberto Firmino - Philippe Coutinho zakończył ten drugi. Nie był to jednak koniec emocji. W 32. minucie kibice The Reds po raz trzeci mogli świętować. Przepiękny atak LFC wykorzystał Firmino. 24-latek chwilę później ponownie mógł wpisać się na listę strzelców. Zabrakło zaledwie kilkunastu centymetrów.

Gdy wydawało się, że Manchester jest już na kolanach, o swoim istnieniu przypomniał wszystkim Sergio Aguero. Argentyńczyk przejął futbolówkę przed polem karnym, przymierzył i nie dał żadnych szans Simonowi Mignoletowi.

Po zmianie stron liverpoolczycy w dalszym ciągu imponowali poświęceniem i rozmachem wyprowadzanych kontrataków. Niewiele brakowało, aby w 60. minucie podwyższyli prowadzenie. Sytuację sam na sam z Joe Hartem zmarnował Roberto Firmino. Co na to wszystko stojący pod ścianą The Citizens? Z każdą uciekającą minutą ryzykowali coraz bardziej. W 64. minucie stanęli przed dogodną szansą, lecz dobrze zachował się Simon Mignolet.

W końcówce drużyna z miasta Beatlesów nie ograniczała się wyłącznie do skutecznego rozbijania pełnych niedokładności ataków przeciwnika. Jeśli miejscowi fani wierzyli, że wszystko jest jeszcze możliwe, to tej wiary definitywnie pozbawił ich w 81. minucie Martin Skrtel. Słowak do znakomitych interwencji w obronie dołożył bramkę, która przypieczętowała zasłużony triumf zespołu Kloppa.

Manchester City - Liverpool FC 1:4 (1:3)
0:1 - Eliaquim Mangala (sam.) 7'
0:2 - Philippe Coutinho 23'
0:3 - Roberto Firmino 32'
1:3 - Sergio Aguero 44'
1:4 - Martin Skrtel 81'

Składy:

Manchester City: Joe Hart - Bacary Sagna, Martin Demichelis, Eliaquim Mangala, Aleksandar Kolarov - Yaya Toure (46' Fernandinho), Fernando, Jesus Navas (46' Fabian Delph), Raheem Sterling, Kevin De Bruyne - Sergio Aguero (66' Kelechi Iheanacho).

Liverpool: Simon Mignolet - Martin Skrtel, Nathaniel Clyne, Dejan Lovren, Alberto Moreno - Lucas Leiva, Emre Can, James Milner, Adam Lallana (90' Kolo Toure), Philippe Coutinho (68' Jordon Ibe) - Roberto Firmino (77' Christian Benteke).

Żółte kartki: Lucas Leiva, Emre Can, Nathaniel Clyne (Liverpool).

Sędzia: Jonathan Moss.

Komentarze (8)
avatar
Lipowy Batonik
22.11.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Liverpool zagrał genialne spotkanie.Jak widać nie tyle transfery Brendana były nietrafione tylko sam Brendan był problemem tego klubu. 
avatar
LEGIA 77
22.11.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nice Liverpool... 
avatar
SzadolCapone
22.11.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
W koncu ktos wykorzystuje potencjal takich zawodnikow jak Coutnho i Firminio.Brawo Liverpool!!Teraz tylko poprawic gre u siebie, bo na wyjazdach idzie Wam duzo lepiej. 
avatar
bobb
21.11.2015
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
Dobrze, że pan K. nie trafił do Realu ... 
avatar
fan sparty Wrocław
21.11.2015
Zgłoś do moderacji
6
0
Odpowiedz
Taki Liverpool aż chce się oglądać. Wszystko poukładane, nie ma chaosu na boisku, Brazylijczycy robili co chcieli. Kloop pokazuje Brendanowi co można było zrobić z tą drużyną, wystarczy nie kom Czytaj całość