W poprzednich kolejkach Rafał Grzyb pełnił rolę człowieka łatającego dziury. Nominalny pomocnik wystawiany był przez Michała Probierza na prawej obronie, gdzie doświadczeniem miał wspomóc kolegów w destrukcji. W sobotnie popołudnie przeciwko Koronie Kielce zagrał już na swojej pozycji, kreując grę do przodu.
- Po tej paskudnej, czarnej serii musiało przyjść przełamanie i na szczęście udało nam się to w żółto-czerwonych derbach - mówił tuż po końcowym gwizdku.
Kapitan Jagiellonii Białystok podkreślił, że ładna dla oka gra nikogo nie interesowała. - Mecz nie należał do pięknych. Urodę to mają dziewczyny, a nam zależało na trzech punktach. Zrealizowaliśmy cel i mamy z tego olbrzymią satysfakcję bo każdy z osobna zdawał sobie sprawę w jakiej jesteśmy sytuacji.
- Optymizm w drużynie jest i zawsze był. Przed meczem podwyższyliśmy jeszcze poziom mobilizacji. W grę wchodziło tylko zwycięstwo. Przede wszystkim nie chcieliśmy stracić bramki bo ostatnio mamy z tym problem. Poprawiliśmy się w obronie i praktycznie przez 90 minut rywale nie stworzyli okazji bramkowej. - podsumował.