Podbeskidzie Bielsko-Biała już w 6. minucie objęło prowadzenie, a gola zdobył Robert Demjan. Po zdobyciu gola Górale mądrze się bronili i nie dopuszczali Legii Warszawa do groźnych ataków. Od 41. minuty bielszczanie grali osłabieni brakiem jednego zawodnika, gdyż za brutalny faul czerwoną kartką ukarany został Kristian Kolcak. Po przerwie bielszczanie nastawili się na grę z kontry i prezentowali się lepiej niż bardziej utytułowani rywale.
Legia doprowadziła do wyrównania w 68. minucie, kiedy to gola strzelił Nemanja Nikolić. Po stracie gola Górale rzucili się do ataków, groźnie kontrowali i w końcówce dopięli swego. Po uderzeniu z ostrego kąta Adama Mójty, piłka odbiła się od Igora Lewczuka i
wpadła do siatki. Bielszczanie byli o 6 sekund od zwycięstwa. Gdyby w ostatniej akcji meczu Stojan Vranjes spudłował, to kibice na trybunach oszaleliby z radości.
Jednak Vranjes popisał się celnym strzałem, a Emilijus Zubas nie zdołał obronić tego uderzenia. Mecz zakończył się remisem 2:2, po którym obie ekipy odczuwały rozczarowanie. - Myślę, że mecz był bardzo ciężki. Grając 50 minut o jednego zawodnika mniej z Legią i broniąc wyniku nie jest łatwo. Po tych fajnych 40 minutach naszej gry, do momentu czerwonej kartki, nieźle to wyglądało - przyznał Adam Pazio.
Bielszczanie nadal są jedyną drużyną w Ekstraklasie, która w tym sezonie nie odniosła zwycięstwa na własnym stadionie. - Szkoda, że nie udało się dowieźć tego zwycięstwa do końca. Nasz stadion jest jakiś zaklęty, ale w końcu musi paść w Bielsku-Białej nasza wygrana. Boli nas to, że wygrywając do 90 minuty tracimy bramkę w ostatnich sekundach - przyznał obrońca Podbeskidzia Bielsko-Biała.