Podbeskidzie Bielsko-Biała do meczu z Legią Warszawa przystąpiło mocno zmobilizowanie. Bielszczanie po ostatniej domowej porażce z KGHM Zagłębiem Lubin zapowiadali, że w starciu z Legią będą chcieli się zrehabilitować za nieudany występ. Górale swoje słowa potwierdzili już w 6. minucie, kiedy to Robert Demjan wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie.
Bielszczanie mądrze grali w obronie i wyprowadzali groźne kontry. Nie przeszkodziła im nawet czerwona kartka, którą w 41. minucie ukarany został Kristian Kolcak. Na boisku zupełnie nie było widać, że to Legia gra z przewagą jednego zawodnika. Wicemistrzowie Polski w 68. minucie doprowadzili do wyrównania, ale zamiast nacisnąć na rywala, spuścili z tonu.
Wykorzystali to gospodarze, którzy nadal kontrowali i wykorzystywali błędy defensorów Legii. W 86. minucie przyniosło to skutek, po uderzeniu Adama Mójty piłka odbiła się od Igora Lewczuka i wpadła do siatki.. Bielszczanie nie mogli się jednak cieszyć z sensacyjnego zwycięstwa. W ostatniej akcji spotkania do wyrównania doprowadził Stojan Vranjes. - Pokazaliśmy się na tle Legii z dobrej strony - przyznał Mójta.
Legia w Bielsku-Białej sprawiała wrażenie zagubionej i tylko szczęściu może zawdzięczać zdobyty punkt. - Mogliśmy wygrać ten mecz, lecz trzeba szanować remis i cieszyć się z wyniku. W obu połowach mieliśmy dużo sytuacji, ale nie udało się ich wykorzystać - powiedział Mójta, który miał duży wkład w zdobycie drugiej bramki przez Podbeskidzie. - Piłka po moim strzale wpadła do siatki i nie jest ważne w jaki sposób to się stało - dodał obrońca Górali.
Podbeskidzie grając w dziesiątkę pokazało wielką ambicję, zaangażowanie, determinację, wolę walki. Postawa Górali mogła podobać się kibicom. - W dziesięciu trudno się gra przeciwko wicemistrzowi, ale pokazaliśmy, że potrafimy grać strzelając bramkę w osłabieniu. Myślę, że zasługujemy na duży szacunek - stwierdził Mójta.