Piłkarzom GKS-u Katowice zabrakło pokory. "Sami są sobie winni"

Materiały prasowe / Piłka nożna
Materiały prasowe / Piłka nożna

GKS Katowice przegrał ostatni ligowy mecz w tym roku. W dodatku był to prestiżowy pojedynek, bo stoczony z rywalem zza miedzy, a mianowicie Zagłębiem Sosnowiec.

Pojedynek na Stadionie Ludowym zapowiadał się bardzo ciekawie, między innymi ze względu na animozje między kibicami obu klubów. Sprawiało to, że od początku meczu atmosfera była gorąca.

Minuty mijały, a na tablicy wyników wciąż był remis. Jednak wszystko zrekompensowała końcówka, która była naprawdę gorąca. W 83. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Povilas Leimonas przedłużył piłkę i zmylił interweniującego Wojciecha Fabisiaka.

Jako, że od początku spotkania kibice gospodarzy kierowali w stronę przyjezdnych wiele okrzyków, w tym niecenzuralnych, to ci postanowili się odwdzięczyć. Po "cieszynce" po golu wracający na ławkę rezerwowi piłkarze GKS-u Katowice sprowokowali kibiców Zagłębia, okazując w ich kierunku radość. Spięcia pojawiły się również w okolicy trybuny VIP.

- Powiem szczerze nie widziałem tego, dopiero teraz się o tym dowiedziałem. W życiu ważna jest pokora. Jeśli się prowadzi, można przegrać. Życie pokazuje, że w 90 minucie traci się bramki i nie można być do końca pewnym. Jeżeli tak się zachowali, to sami są sobie winni. My gramy do końca - zaznaczył po spotkaniu Sebastian Dudek, kapitan sosnowiczan.

Piłkarze Zagłębia odpowiedzieli błyskawicznie. Niespełna minutę po straconej bramce wyrównał Michał Fidziukiewicz. Chwilę później okazję do podwyższenia na 2:1 miał Martin Pribula. Co się odwlecze, to nie uciecze. Wydawało się, że nie jest to dogodna sytuacja, ale Fidziukiewicz uderzył z dystansu, przelobował Mateusza Kuchtę i tym samym został bohaterem Zagłębia.

Komentarze (0)