Miłosz Przybecki: Pracuję na brawa zamiast gwizdów

Głośne gwizdy przywitały Miłosza Przybeckiego, kiedy zastąpił Patryka Małeckiego w 70. minucie meczu z Lechią Gdańsk. Pomocnik Pogoni Szczecin odpowiedział kluczowym podaniem przy golu w doliczonym czasie.

Sebastian Szczytkowski
Sebastian Szczytkowski

Miłosz Przybecki dostał 20 minut na pokazanie się w meczu z Lechią Gdańsk i nie zmarnował ich, ponieważ miał udział przy decydującej akcji meczu. Ruszył prawym skrzydłem i zagrał płasko w pole karne. Po niefrasobliwej interwencji obrońcy piłka trafiła do Rafała Murawskiego, który w doliczonym czasie zdobył gola na 1:0 dla Pogoni Szczecin.

- Statystyki indywidualne nie mają takiego znaczenia jak wynik końcowy. Liczy się drużyna - zaznaczył Przybecki. - Wiadomo, mam plusik za asystę, ale to po prostu plusik, który mogę sobie dopisać, ale najważniejsze są punkty dla Pogoni. Ludzie wypominają mi, że nie asystuję, nie strzelam bramek. Nie przejmuję się tym.

Skrzydłowy otrzymał porcję gwizdów z trybun po wejściu na boisko. Problem relacji kibiców z Przybeckim poruszył nawet trener Czesław Michniewicz, narzekając na falę inwektyw, która przetacza się przez sieć. Zdaniem szkoleniowca zawodnik jest już tym wszystkim podłamany, choć sam nie narzeka.

- Na pewno nie załamuję się. Takie zachowanie kibiców motywuje mnie do jeszcze cięższej pracy. Kibice mają prawo głośno wyrażać swoje zdanie. Mi pozostaje skupić się na treningu, by dać z siebie maksimum. Robię wszystko, żeby następnym razem zamiast gwizdów usłyszeć brawa z trybun. Jeszcze zmienią o mnie zdanie – zapowiada.

Pogoń ma trochę spokojniejszy tydzień. Przełamała się po pięciu kolejkach bez zwycięstwa. Tyle samo czekała na jakiegokolwiek gola zdobytego po akcji, a nie po stałym fragmencie. Zostały trzy kolejki do końca roku w Ekstraklasiee. W obecnej sytuacji kadrowej Portowcy nie zamierzają powiększać strat.

- Nie wygrywaliśmy, za dużo remisowaliśmy, więc cieszymy się, że nareszcie przełamaliśmy pasmo niepowodzeń. Pokazaliśmy charakter, a walka o zwycięstwo trwała do końca meczu. Zadanie utrudniało grząskie boisko. Ciężko się biegało. Grałem 20 minut, a czułem się, jakbym wybiegał całe spotkanie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×