Filip Kurto dla "PN": Rowerem na trening

East News / Na zdjęciu: Filip Kurto
East News / Na zdjęciu: Filip Kurto

Pod koniec września Filip Kurto doznał groźnie wyglądającej kontuzji. Bramkarz Excelsioru Rotterdam podczas spotkania z Den Haag tak niefortunnie zderzył się ze słupkiem, że stracił przytomność. Od tej pory nie rozegrał żadnego meczu w Eredivisie.

[b]

Piłka Nożna: Jak zdrowie?
[/b]

Filip Kurto: Nie narzekam. Tyle że w meczu ligowym po raz ostatni wystąpiłem 27 września w Hadze. Siedzę na ławce rezerwowych i czekam na szansę.

Proszę przypomnieć, co się wtedy wydarzyło.

- Pod koniec meczu tak niefortunnie wyskoczyłem do piłki, że tyłem głowy zderzyłem się ze słupkiem. Uderzenie było na tyle mocne, że straciłem przytomność. Po udzieleniu pierwszej pomocy jeszcze na boisku odzyskałem przytomność, a następnie zostałem odwieziony do szpitala w Hadze. Tam przeprowadzono potrzebne badania, które wykazały lekkie wstrząśnienie mózgu. Nie musiałem jednak zostać na noc w szpitalu i jeszcze tego samego wieczoru wraz z klubowym lekarzem wróciłem do Rotterdamu.

Czy od razu mógł pan również wrócić na boisko?

- Nie, przez tydzień musiałem odpoczywać od futbolu. Potem była przerwa na mecze reprezentacji, ale już 17 października zostałem zgłoszony do kadry na spotkanie ligowe z PSV Eindhoven.

Tyle że obejrzał je pan z ławki rezerwowych, bo od 74 minuty feralnego spotkania z Den Haag pańskie miejsce w bramce Excelsioru zajął Belg Tom Muyters i tak już pozostało do dziś.

- Tak, i broni bardzo dobrze, drużyna osiąga dobre rezultaty, więc trener Alfons Groenendijk nie widzi potrzeby, żeby to zmieniać. Ja wychodziłem w pierwszym składzie w pierwszych siedmiu kolejkach tego sezonu, Tom zaś w siedmiu następnych.

Czy pana i Muytersa sprowadzono w letnim oknie transferowym z myślą, że będziecie rywalizowali o pozycję pierwszego bramkarza?

- Do Excelsioru przyszliśmy w ostatnie wakacje, ale nie równocześnie. Przez pierwszy miesiąc trenowałem razem z młodszym ode mnie cztery lata Mike'em Havekotte. Na początku sierpnia stwierdzono, że drużynie potrzebny będzie jednak jeszcze jeden doświadczony bramkarz i z drugoligowego FC Eindhoven sprowadzono 31-letniego Muytersa. W klubie jest jeszcze Alessandro Damen, który od kilku miesięcy leczy jednak poważną kontuzję kolana.

Dwa poprzednie sezony nie zakończyły się pomyślnie dla zespołów, w których pan bronił, bo w edycji 2013-14 Eredivisie opuściła Roda Kerkrade, a w następnym został zdegradowany Dordrecht i po tych spadkach pan z nich odchodził.

- Nie było to związane ze spadkiem, lecz z tym, że z Rodą w połowie 2014 roku skończył mi się kontrakt, a z Dordrechtem miałem umowę tylko na jeden sezon. Z Excelsiorem związałem się już na dwa lata i mam zamiar kontrakt wypełnić. Wprawdzie do zakończenia sezonu jeszcze wiele miesięcy, ale nic nie wskazuje na to, żebym tym razem znowu musiał zaznać goryczy spadku.

Czy zmiana klubu wiąże się także ze zmianą miejsca zamieszkania?

- Tak, bo Kerkrade leży blisko granicy z Niemcami, a z kolei wprawdzie z Dordrechtu jest tylko 15 kilometrów do Rotterdamu, ale nie uśmiechało mi się codzienne tkwienie w korkach. Dlatego chciałem zamieszkać w Rotterdamie. Jak było ciepło, na treningi mogłem przyjeżdżać rowerem, czyli tak po holendersku.

Wprawdzie w poprzednim sezonie Dordrecht był najsłabszym zespołem rozgrywek i tracił dużo goli, to jednak pana w marcu 2015 roku dziennik "Algemeen Dagblad" wybrał piłkarzem miesiąca w Eredivisie.

- W tym okresie miałem kilka występów mocno nagłośnionych przez holenderskie media i to wcale niezwiązanych z obroną strzałów. Byłem bliski zdobycia bramki w końcówce spotkania z Feyenoordem Rotterdam, gdy pobiegłem na pole karne rywali i po moim strzale głową piłkę zmierzającą w górny róg bramki w efektowny sposób wybił na rzut rożny Kenneth Vermeer. Natomiast później zaliczyłem asystę w spotkaniu z Willem II Tilburg, po moim wykopie z pola karnego do piłki doszedł Anthony Biekman, który najpierw wyprzedził obrońców, następnie wymanewrował bramkarza i skierował ją do siatki.

W Holandii zawsze doceniano bramkarzy potrafiących dobrze grać nogami.

- Zgadza się, tutaj przywiązuje się do tego dużą wagę. Również ważna jest umiejętność kierowania grą całej defensywy.

Jak układa się panu współpraca z trenerem Groenendijkiem?

- Bardzo dobrze. Trener dba nie tylko o przygotowanie piłkarzy do meczów, ale także o odpowiednią atmosferę w drużynie. Sam grał między innymi w Ajaksie Amsterdam i Manchesterze City, więc doskonale wie jak wielkie ma to znaczenie.

A kto pracuje z golkiperami w Excelsiorze?

- Rob van Dijk, który do niedawna sam był czynnym bramkarzem, w Eredivisie rozegrał grubo ponad 300 meczów. Karierę zakończył zaledwie trzy lata temu, gdy był już po czterdziestce. Bo długowieczność to inny znak firmowy specjalistów na tej pozycji. Ponieważ Kurto ukończył dopiero 24 lata, więc jeszcze wiele lat gry przed nim.

Najwyższa chyba jednak pora, żeby do występów w juniorskich i młodzieżowych reprezentacjach Polski dołożyć debiut w pierwszej drużynie narodowej? Jako zawodnicy klubów Eredivisie trafili do niej Jerzy Dudek i Przemysław Tytoń, którego pan został kiedyś następcą w Rodzie.

- Do reprezentacji Polski jest teraz powoływany taki doborowy kwartet bramkarzy, że trudno się wedrzeć między nich. Zresztą dla mnie najważniejszy jest powrót do pierwszej jedenastki Excelsioru. Przemek Tytoń teraz broni w Bundeslidze w barwach Stuttgartu, przedtem grał w hiszpańskim Elche, a w Holandii z Rody przeszedł do PSV Eindhoven, czyli po odejściu z Kerkrade grał w lepszych drużynach niż ja.

Przypomnijmy, że dwa lata temu w meczu, w którym pan bronił jeszcze w Rodzie, a Tytoń już w PSV, doznał podobnego urazu jak pan niedawno w Hadze.

- Pamiętam, było to w końcówce przy naszym prowadzeniu 2:1. Jak widać już nie ma śladu po tamtym zdarzeniu, co jest także motywujące dla mnie.

Rozmawiał Zbigniew Mroziński
Czytaj więcej w Piłce Nożnej
Dogrywka z Jackiem Zielińskim. Nie odlatujemy
Hiszpania. Neymar odejdzie z Barcelony. Ojciec piłkarza zabrał głos
Niemcy. Jaka będzie przyszłość Guardioli? Chce go pół Europy

Robert Lewandowski poza podium Złotej Piłki. "Sami dmuchaliśmy ten balonik"

Komentarze (0)