Początek spotkania zdecydowanie zdominowały dwa wydarzenia. Po pierwsze: piękna oprawa kibiców Schalke nawiązująca do historii klubu. Fani z Zagłębia Ruhry udowodnili w ten sposób, że można stworzyć naprawdę piękne widowisko bez rac, kryminalnych akcentów. Były odwołana wyłącznie do wspaniałych lat "Koenigsblauen" oraz ich górniczej tożsamości. Zgasły światła, pojawiły się tematyczne flagi. Zresztą, zobaczcie sami.
GIGANTISCH! #S04H96 pic.twitter.com/ABSO3z15SF
— FC Schalke 04 (@s04) grudzień 4, 2015
Druga rzecz wyglądała już zdecydowanie mniej przyjemnie. Po zaledwie kilkudziesięciu sekundach upadający piłkarz S04 zahaczył Artura Sobiecha. Polak źle postawił stopę, w wyniku czego doznał kontuzji stawu skokowego. Napastnik drużyny z HDI Areny wytrzymał jeszcze kwadrans, a potem zwyczajnie poddał się bólowi. Kiedy opuszczał murawę, na twarzy wypisany miał grymas.
Brak Sobiecha okazał się dla Hannoveru 96 sporym kłopotem. Zespół Michaela Frontzecka w obecnym sezonie opierał większość swoich ataków o długie podanie do napastnika, który potrafi je przyjąć i przytrzymać piłkę, dopóki reszta kolegów nie przesunie się w jego stronę. Charlison Benschop ze spełnianiem tej roli miał jednak niemałe trudności.
Znacznie lepiej w ofensywie prezentowało się natomiast FC Schalke 04. Akademia tego klubu od lat szlifuje piłkarskie diamenty, pielęgnując w nich umiejętność wygrywania pojedynków. Doskonale widać to po Leroy Sane. Młody skrzydłowy drybluje z niesamowitą swobodą. Jest też szybki. Na tle rywali z Hanoweru Sane wyglądał jak pluszowy królik z reklamy ultra wytrzymałych baterii. Mijał ich, jakby miał w sobie zdecydowanie więcej energii. Aż dziw, że tego wieczoru nie dopisał kolejnego gola lub asysty do swojego konta.
Przewaga Schalke przekładała się na akcje podbramkowe oraz strzały, których do przerwy gospodarze oddali aż 15. Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy w pole karne Hannoveru wpadł Klaas-Jan Huntelaar. Holender został błyskawicznie złapany przez Marcelo. Były obrońca Wisły Kraków trzymał rywala bardzo mocno, uwieszając się na jego ramionach. Wolfgang Stark oczywiście zareagował. Przerwał grę, a rzut karny wykorzystał Johannes Geis (powrót do gry po zawieszeniu za brutalne sfaulowanie Andre Hahna).
Do siatki trafił również Huntelaar. Max Meyer dośrodkował do stojącego w "16" snajpera Schalke, a ten uderzył z pierwszej piłki. Mocno oraz precyzyjnie. Ron-Robert Zieler, który wcześniej kilkakrotnie ratował kolegów przed utratą bramki, tym razem nie mógł w żaden sposób zapobiec kapitulacji.
W końcówce gospodarze mieli chwilę przestoju. Z marazmu przebudził ich Allan Saint-Maximin. Francuz ograł dwóch obrońców, a potem oddał piękny strzał, który znalazł drogę do bramki.
Schalke było naturalnie zespołem zdecydowanie lepszym, co potwierdziła odpowiedź na straconego gola. Dużą czujnością wykazał się wówczas Franco Di Santo. Napastnik S04 odbił głową próbę wybicia Olivera Sorga, ustalając wynik meczu.
Schalke 04 Gelsenkirchen - Hannover 96 3:1 (0:0)
1:0 - Johannes Geis (k.) 51'
2:0 - Klaas-Jan Huntelaar 73'
2:1 - Allan Saint-Maximin 81'
3:1 - Franco Di Santo 82'
Składy:
Schalke 04: Ralf Faehrmann - Sascha Riether, Benedikt Hoewedes, Joel Matip, Dennis Aogo - Leon Goretzka, Johannes Geis (88' Sead Kolasinac) - Leroy Sane, Maximilian Meyer (78' Pierre-Emile Hoejbjerg), Eric Maxim Choupo-Motinh - Klaas-Jan Huntelaar (78' Franco Di Santo)
Hannover 96: Ron-Robert Zieler - Oliver Sorg, Marcelo, Chritistian Schulz, Miiko Albornoz - Salif Sane, Manuel Schmiedebach (62' Allan Saint-Maximin) - Leon Andreasen (78' Edgar Prib), Ceyhun Guelselam, Kenan Karaman - Artur Sobiech (17' Charlison Benschop)
Żółte kartki: Riether 9' (Schalke), Marcelo 51' (H96)
Sędziował: Wolfgang Stark (Ergolding)
Widzów: 61 000
Mateusz Karoń
[multitable table=622 timetable=10723]Tabela/terminarz[/multitable]
Z Czytaj całość