Gospodarze niemrawo rozpoczęli mecz, co ekspresowo na nich się zemściło. Nie minęło 180 sekund, gdy Sergiusza Prusaka pokonał Mateusz Lewandowski. Pogoń Szczecin poszła za ciosem i w 15. minucie podwyższyła na 2:0. - Byliśmy św. Mikołajem. Spokojnie oddaliśmy trzy punkty u siebie, taki prezent. Trzeci mecz u siebie zaczynamy w taki sam sposób - przyznaje Jurij Szatałow.
Taki obrót wydarzeń sprawił, że Górnik musiał przejąć inicjatywę. Łęczyński zespół dłużej utrzymywał się przy piłce, lecz w pierwszej połowie nie potrafił sforsować defensywy przeciwnika. Pogoń dobiła rywala trafieniem z rzutu karnego. - W pierwszych dwudziestu minutach wyglądamy jak dzieci. Gra w defensywie to koszmar. Pogoń wyprowadza cztery akcje i zdobywa trzy bramki. Na pewno później trudno to odrobić - zauważa szkoleniowiec.
Górnik w drugiej części gry zabrał się za odrabianie strat, ale gola na 2:3 strzelił dopiero w 90. minucie i zabrakło mu czasu, aby choć zremisować. Łęcznianie musieli przełknąć gorycz porażki. W pięciu ostatnich meczach zdobyli raptem punkt i daje to dużo do myślenia sztabowi szkoleniowemu. - Na pewno teraz będziemy dosyć długo rozmawiać i zastanawiać się nad tym, co się dzieje. Jedyny plus, że nie brakuje zdrowia i do końca gonimy wynik - ocenia Szatałow.
Paweł Patyra z Łęcznej
Jurij Szatałow: Byliśmy świętym Mikołajem
Górnik Łęczna pogrąża się w marazmie i pikuje w dół tabeli. Zielono-czarni zabrali się do roboty dopiero przy wyniku 0:3 i zabrakło im czasu na odrobienie strat w starciu z Pogonią Szczecin.
Źródło artykułu: