Mateusz Dębowicz: Rundę zakończyliście na świetnym trzecim miejscu w tabeli II ligi gr. zachodniej. Chyba nikt w Kluczborku nie spodziewał się takiego wyniku?
Andrzej Polak: Myślę, że tak było. Nikt nie spodziewał się, że zajmiemy takie miejsce w tabeli. Z drugiej strony teraz apetyty wzrosły i trzeba to trochę studzić.
Wyniki zespołu miały też przełożenie na pana sukces indywidualny. Po krótkim okresie pracy wygrał pan konkurs na "trenera Opolszczyzny".
- Tak, ale patrzę na ten tytuł z przymrużeniem oka. Jest to bardziej ocena popularności, bo to jest tytuł najpopularniejszego trenera. Ciężko jest przecież wymierzyć jedną miarą sporty indywidualne i drużynowe. Zresztą popularność piłki nożnej miała tutaj na pewno niebagatelne znaczenie.
W tym samym plebiscycie rozwijający się fantastycznie MKS został uznany najlepszym klubem, a Waldemar Sobota drugim sportowcem regionu. Jeszcze trochę i będziecie mogli walczyć z Odrą o prymat na Opolszczyźnie.
- Oczywiście, że tak. Jest to na pewno pokłosie naszych wysiłków, dobrej pracy działaczy i całego środowiska. To efekt atmosfery panującej w Kluczborku wokół piłki. Teraz tylko nie można tego zaprzepaścić i małymi krokami trzeba iść do przodu.
Macie też wsparcie ze strony miasta. 500 tys. zł dotacji na pewno pomaga przy budowie klubu.
- Tak, po pierwsze miasto bardzo nam pomaga. Po drugie natomiast te pieniądze są mądrze wydawane. Nie robimy nic na wyrost. Nawet w tej sytuacji, jaką mamy teraz. Moglibyśmy pokusić się obecnie o jakieś spektakularne transfery, ale kto wie jakby to się skończyło. Zarząd prowadzi słuszną politykę i nie chce wydawać nic ponad to, na co nas stać.
Na razie rzeczywiście nie szalejecie na rynku transferowym. Tak będzie do końca okienka?
- Jeżeli sytuacja w Odrze się unormuje, to prawdopodobnie tak. Patrzyliśmy na jej piłkarzy, bo wiadomo, że byliby tańsi niż sprowadzani gdzieś z daleka. Dodatkowo są to chłopcy z regionu.
Chyba przede wszystkim chodziło wam o Marcela Surowiaka?
- Nie ma co ukrywać, że tak. To jest zawodnik z Kluczborka. Na pewno chciałby grać i byłby sercem z zespołem. Ale tak jak mówię - nie stać nas na jakieś spektakularne transfery. Nie chcemy wychodzić przed szereg.
Przy okazji w waszej kadrze jest wielu młodych piłkarzy z regionu. Ta polityka będzie konsekwentnie prowadzona?
- Myślę, że tak, bo klub stał się jakby regionalny. Jest dużo chłopaków z Praszki, Wielunia i Wołczyna. Glanowski wrócił na stare śmieci. I to jest fajne. Potwierdza się, że jeżeli szuka się blisko fajnych chłopaków i daje się im szansę rozwoju, to można nieźle grać.
Szansą na rozwój dla MKS może być też współpraca z drużyną z Mantovy. To jednak Włochy, kilka rzeczy można podpatrzeć.
- Jak najbardziej. Jest to zasługa prezesa i działaczy, którzy są czujni na rynku. Jeżeli pojawia się jakiś potencjalny sponsor, to się do niego idzie i proponuje się współpracę.
O waszych piłkarzy, np. Cieślaka pytały już lepsze kluby. Będziecie starali się utrzymać obecną kadrę czy jednak promować, a potem sprzedawać piłkarzy?
- Jeżeli ktoś dostane konkretną ofertę i będą poważne rozmowy, to będę pierwszym do tego, żeby go wypchnąć. Przecież podnoszenie poziomu sportowego, a za tym i materialnego to tylko korzyść dla takiego chłopaka.
Jedziecie na obóz do Istebnej. Jakie będą główne cele tego zgrupowania?
- Będzie to obóz typowo kondycyjny. Jest to w sumie ostatni tydzień, kiedy możemy nad tym porządnie popracować. Pod tym kątem wybraliśmy miejsce bez boiska, żeby skupić się właśnie na tym elemencie przygotowania do rundy.
Przed wami ważna runda. Wycofał się Gawin, a do Kotwicy macie tylko punkt straty. To wielka szansa na awans.
- Najnowsze wiadomości są takie, że Gawin będzie grał pod egidą Ślęzy, więc ten klub będzie. Ale z drugiej strony nie idziemy siłą na awans. Nie wzmacniamy się zbytnio. Jeżeli uda nam się tego dokonać środkami, które mamy, to będzie fajnie, ale nic na siłę. Są jakieś środki finansowe, ale na to, żeby klub funkcjonował normalnie, a nie po to, żeby po rundzie okazało się, że wydaliśmy mnóstwo pieniędzy, efektu nie było i zaczyna się bryndza.