Piłkarze Warty pomagali ofiarom wypadku drogowego

To była nietypowa sobota dla piłkarzy Warty - czytamy na łamach Gazety Wyborczej. Kilku zawodników I-ligowca wzięło udział w akcji ratowniczej po wypadku drogowym w Czechach. Zieloni byli akurat w drodze na sparing z Karkonoszami Jelenia Góra.

W tym artykule dowiesz się o:

Sztaby szkoleniowe obu drużyn zdecydowały się zagrać za południową granicą z powodów finansowych. - Okazało się, że w Polsce musielibyśmy zapłacić 300 zł za boisko i to jeszcze nieodśnieżone. W Czechach nie dosyć, że takich boisk jest więcej, to kosztują one 180 zł. Zrzuciliśmy się z Karkonoszami i postanowiliśmy zagrać w Czechach - wyjaśnił na łamach Gazety Wyborczej trener Warty, Bogusław Baniak.

Jeszcze przed meczem zawodnicy poznańskiego I-ligowca wzięli udział w akcji ratowniczej po wypadku drogowym. Jako pierwszy zaangażował się w nią Paweł Iwanicki, który z zawodu jest strażakiem. Z kolei potężnie zbudowany Krzysztof Strugarek pomógł usunąć z jezdni samochód, który tarasował ruch.

Później piłkarze Warty dojechali do Desny, gdzie rozegrali sparing z Karkonoszami Jelenia Góra. Ekipa Bogusława Baniaka wygrała 2:1, jednak mecz nie stał na zbyt wysokim poziomie. Jeden z niewielu pozytywów w grze Zielonych to dobra postawa juniorów poznańskiego klubu, a zwłaszcza Macieja Wichtowskiego, który zebrał świetne recenzje za odważne wejścia ofensywne.

Czy są jakieś szanse na wzmocnienia w Warcie? - Przyszedł do mnie prezes Janusz Urbaniak i szczerze powiedział, że mamy do wyboru: albo dostać listopadową wypłatę i pojechać na obóz, albo kupić dwóch nowych graczy. Zapytał, co wybieram. Powiedziałem, że wypłatę i obóz. Mamy skromną załogę i będziemy się starali nią obronić, jak na Westerplatte, to co mamy, czyli pierwszą ligę - nie ukrywa Baniak.

Szkoleniowiec Zielonych liczy jednak na współpracę z klubem zza miedzy. - Może w tej sytuacji panowie dyrektorzy sportowi Śmiglak i Pogorzelczyk powinni się dogadać. Warta może być dobrym miejscem do promowania graczy niemieszczących się w kadrze Lecha.

Pomimo kłopotów finansowych, piłkarze drużyny ze stolicy Wielkopolski nie narzekają na swój los. - Sytuacja w klubie jest taka, a nie inna. Lepiej, żeby wszystko było płacone na bieżąco tym zawodnikom, którzy są, niż wziąć trzech-czterech nowych ludzi, naobiecywać im i cały zespół będzie miał zaległości. Wtedy atmosfera będzie zła i nie będzie wyników. Mamy wystarczająco mocny skład, by bez problemu się utrzymać - powiedział Gazecie Wyborczej kapitan Warty, Tomasz Magdziarz.

Komentarze (0)