Jacek Stańczyk: Hamalainen najlepszy w 20. kolejce. Kochają go jak Finlandię (komentarz)

PAP / PAP/Jakub Kaczmarczyk / PAP/Jakub Kaczmarczyk
PAP / PAP/Jakub Kaczmarczyk / PAP/Jakub Kaczmarczyk

Kasper Hamalainen to świetny piłkarz. W 20. kolejce znowu błysnął, zapewnił Lechowi wygraną. Wielka szkoda, że wyjeżdża z Polski.

Pożegnanie z Poznaniem urządził sobie jednak doskonałe. Bramkę, jaką zdobył w meczu z Zagłębiem Lubin można oglądać bez przerwy. Przyjęcie klatką piersiową, strzał lewą nogą z powietrza. Lewą nogą, czyli gorszą. Tak dostojnie, w jego stylu. Niby pomysł z tych szalonych, a jednak wykonany z klasą.

Potem jeszcze Fin asystował Szymonowi Pawłowskiemu. Załatwił Lechowi kolejne zwycięstwo (2:0). Wiosną załatwił mu mistrzostwo i do dzisiaj nie mogę pojąć, dlaczego nie został Piłkarzem Sezonu. No, ale mówią, że człowiek uczy się całe życie, a i tak głupi umrze.

A był taki moment, gdy wydawał się być piłkarzem przereklamowanym. Jakieś dwa lata temu grał irytująco, powolnie, nieskutecznie. Długo to jednak nie trwało. Koniec końców okazał się, zachowując wszelkie proporcje, takim Jarim Litmanenem Lecha. Facetem, który wielokrotnie sam ciągnął drużynę za uszy. Marzył zresztą, żeby choć w pewnym sensie zbliżyć się umiejętnościami, formą do swojego idola. Nazywali go zresztą "nowym Litmanenem". Trzy lata temu, tuż po transferze do Lecha sam przyznawał w rozmowie z nami, że taką miał ksywę. W czasach, gdy jeszcze był nastolatkiem i testował go Ajax Amsterdam. To była ta sama droga, jaką podążał największy z fińskich piłkarzy.

Obaj się zresztą w tym klubie spotkali, obaj zagrali w reprezentacji. A Kasper Hamalainen, jak przyznawał, spełnił wtedy swoje sny.

Gdybym był kibicem Lecha, też po meczu z Zagłębiem zgotowałbym mu owację na stojąco. Wczesnym latem, gdy klub z Wielkopolski zdobywał mistrzostwo, jego fani mieli więc pełne prawo upijać się sukcesem. Teraz, wiedząc że Hamalainen jednak wyjeżdża, niejeden pewnie kupi sobie Finlandię. Ja bym tak zrobił.

Czytaj inne teksty Jacka Stańczyka

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: