Tomasz Skrzypczyński: Pomroczność jasna Gerarda Pique (felieton)

Newspix / Joan Valls/NurPhoto
Newspix / Joan Valls/NurPhoto

O co chodzi Gerardowi Pique? Piłkarz Dumy Katalonii swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem znów wywołał lawinę komentarzy w całej Hiszpanii. Jego słowne utarczki z Alvaro Arbeloą nie przynoszą nic dobrego Barcelonie i reprezentacji La Furia Roja.

Nie Leo Messi, nie Neymar, nie Luis Suarez. To Gerard Pique jest obecnie najpopularniejszym piłkarzem Barcelony. Nie z powodu świetnej gry, strzelanych bramek czy nawet nowej fryzury. Hiszpan do tej pory nie mógł narzekać na brak wrogów, ale ostatnimi wypowiedziami tylko ich sobie przysporzył.

Twitter. Serwis społecznościowy, który umożliwia wysyłać krótkie wiadomości tekstowe (do 140 znaków). Używany przez dziennikarzy, polityków, muzyków, aktorów, strażaków, harcerzy. Oczywiście także przez sportowców, w tym piłkarzy. I oczywiście Gerarda Pique. Piłkarz Barcelony uwielbia korzystać z Twittera, jednak jego wpisy nie przysparzają dumy Dumie Katalonii.

To właśnie tam obrońca rozpoczął polemikę z Alvaro Arbeloą. Zaczęło się od tego, że Pique wyśmiał błąd Realu z meczu Pucharu Króla z Cadiz CF, gdy Królewscy wystawili do gry nieuprawnionego Denisa Czeryszewa i zostali zdyskwalifikowani. Na reakcję obrońcy z Madrytu nie trzeba było długo czekać.

"On ma obsesję na punkcie Realu. Niedługo zobaczymy go w programie kabaretowym, gdy będzie mówił o naszym klubie" - odpowiedział Arbeloa, nota bene jego "kolega"  z szatni reprezentacji Hiszpanii. Obaj byli członkami drużyny, która w 2010 roku zdobyła mistrzostwo świata, a dwa lata później triumfowała na ME.

Dla dobra hiszpańskiej piłki, w tym momencie wymiana uprzejmości powinna się zakończyć. Pique nie potrafił jednak ugryźć się w język. - Arbeloa nie jest moim przyjacielem. Jest moim znajomym. Znajomym - ogłosił. Dlaczego ta wypowiedź wywołała burzę? Ponieważ ostatnie słowo (conocido) piłkarz wyraźnie podzielił na dwie części. A w języku hiszpańskim "cono" oznacza pachołka. Określenie popularne, mające na celu wyrażenie pogardy dla czyiś piłkarskich umiejętności.

Murem za swoim kolegą z szatni stanął Sergio Ramos, który słowa Pique nazwał brakiem szacunku dla Realu Madryt. Poparł go dyrektor Królewskich, Emilio Butragueno. Atmosfera pomiędzy klubami znów zaczyna robić się bardzo gęsta, niczym w latach, gdy trenerem Blancos był Jose Mourinho.

Barcelona ma problem. Nie dlatego, że nie wygrała dwóch ostatnich ligowych spotkań. Problemem klubu jest Gerard Pique. Właśnie on, wychowanek Blaugrany, powinien najlepiej rozumieć znacznie hasła "Mes que un club" (Więcej niż klub). Zakładanie koszulki Barcelony zobowiązuje nie tylko do odpowiedniej postawy podczas meczu, ale także do godnego reprezentowania klubu poza boiskiem.

Bardzo wątpliwe, czy zachowanie piłkarza ma coś z tym wspólnego. A to nie pierwszy przypadek, gdy Pique naraża na szwank dobre imię Dumy Katalonii. Wiosną tego roku mikrofony wyłapały jego obraźliwe słowa pod adresem Realu, gdy ten cieszył się ze zdobycia Pucharu Ligi Mistrzów. Dlaczego Pique, świętując sukces Barcelony, wspomina o Realu?

Być może 28-latka gubi pycha. W ostatnich latach Barca zdobywa zdecydowanie więcej trofeów niż Królewscy. To ona także częściej triumfuje w bezpośrednich pojedynkach. Piłkarz musi jednak pamiętać, że w sporcie nic nie jest dane raz na zawsze. Karta może się odwrócić znacznie szybciej, niż Pique mógłby sądzić.

Co ciekawe, dość zachowania swojego zawodnika mają już także fani z Camp Nou. Choć ich niechęć do Królewskich nie zmienia się, to zdaniem wielu z nich Pique przekroczył granicę. Okazując brak pokory i szacunku dla przeciwnika.

Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że jeszcze kilkanaście miesięcy temu piłkarz nie zdecydowałby się na publiczną wojenkę z Arbeloą. W szatni Barcelony nie ma już jednak Xaviego czy Puyola, którzy zawsze dbali o to, by nikt nigdy nie zapominał o szacunku dla przeciwnika. Tym bardziej dla Realu. Teraz nie ma kto go wytargać za ucho, a ten szaleje w najlepsze.

Podczas meczów reprezentacji hiszpańscy kibice już wygwizdują Gerarda Pique. Zachowując się dalej tak nieodpowiedzialnie tylko poszerza krąg swoich wrogów. Jak mawia młodzież, obrońca musi się ogarnąć, bo na całym zamieszaniu ucierpieć może na tym nie tylko Barcelona, ale także reprezentacja Hiszpanii.

Nie ma wątpliwości, że on i Ramos, a także inni gracze Realu znajdą się w kadrze na przyszłoroczne mistrzostwa Europy. Co wtedy? Czy pod nieobecność Puyola, Xaviego i Casillasa ktoś będzie w stanie ugasić pożar? Bo w to, że sam zainteresowany przeprosi za swoje zachowanie, uwierzyć mi jest bardzo trudno.

Tomasz Skrzypczyński

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: