Artur Wiśniewski: W Polsce nie szanuje się weteranów

Wiekowi zawodnicy cieszą się w Polsce dużą popularnością wśród klubów okupujących dolne strefy tabeli. Wciąż istnieje popyt na znane nazwiska, pomimo wyraźnego zmierzchu formy tych piłkarzy. Ale pewność siebie, charyzma oraz resztki autorytetu wciąż znajdują chętnych nabywców tych nieprzemijających atrybutów ludzi mniej lub bardziej wyrazistych.

Tomasz Hajto może pochwalić się bogatą przeszłością reprezentacyjną. 62 mecze rozegrane z orzełkiem na piersi robią wrażenie i to właśnie dzięki nim obrońca znalazł się w Klubie Wybitnego Reprezentanta Polski. Przez cztery lata reprezentował barwy silnego zespołu Bundesligi - Schalke 04 Gelsenkirchen, słynął z pewnej gry w obronie, silnych uderzeń z dystansu oraz dalekich wyrzutów piłki z autu. Mimo tych wszystkich zalet oraz dokonań, Hajto nie cieszy się uznaniem, jakiego pewnie by sobie życzył. Na forach internetowych niejednokrotnie wyśmiewany jest z nałogowej skłonności do palenia papierosów, zbyt szybkiej jazdy samochodem oraz niewyparzonego języka. Autorytet budowany przez lata jakby nieco legł w gruzach. 36-letni zawodnik ma w Polsce nie mniej wrogów wśród kibiców niż przyjaciół.

Podobnie sytuacja wygląda, jeśli chodzi o Piotra Świerczewskiego. Więcej zwolenników ma wśród dziennikarzy prowadzących programy telewizyjne, do których jest zapraszany, niż na trybunach lub na ulicy. Nie można kwestionować wkładu "Świra" w polski futbol. 70 razy zagrał w kadrze, dużą popularnością swego czasu cieszył się w Marsylii, gdzie reprezentował zespół Olympique. Ale przez lata kariery zdołał też sporo nabroić, począwszy od naubliżania dziennikarzowi Adamowi Godlewskiemu w 2004 roku, za co został zdyskwalifikowany na 6 miesięcy w zawieszeniu na rok, a skończywszy na niedawnych ekscesach w pensjonacie w Mielnie, gdzie rzekomo zaatakował interweniujących policjantów. Poeta i satyryk Stanisław Jerzy Lec mówił, że "głupota nie zwalnia od myślenia". Świerczewski o tej prawdzie zapomniał, i sam poniekąd z tego tytułu zdegradował się do roli awanturnika.

Hajto i Świerczewski to tylko dwa przykłady graczy, którzy zapisali się w annałach polskiego futbolu, ale zdołali też popsuć swoją reputację. Tomasz Frankowski w niesławie wraca do kraju (też na własne życzenie, który mając do wyboru dobre pieniądze w Wiśle lub bardzo dobre w hiszpańskim Elche CF, wybrał to drugie), a Radosław Majdan (kompan Świerczewskiego) częściej kojarzony jest z aferami przy udziale swojej eksmałżonki Doroty Rabczewskiej, niż z tego, że przez długie lata był bardzo jasnym punktem szczecińskiej Pogoni.

Istnieje powodzenie, że im człowiek starszy, tym mądrzejszy, jednak między Odrą a Bugiem nie zawsze ta reguła się sprawdza. Przygnębiającym jest, że polskie społeczeństwo często nie docenia wielkiego wkładu w historię wielu dziedzin ludzi, którzy doraźnie wpłynęli na kształt i prestiż naszego kraju (w dziedzinie polityki – np. Lech Wałęsa, sportu - Adam Małysz). W kwestii piłki nożnej osoby, które budowały pewną legendę, same jednak zapracowały sobie na to, że dziś obrzuca się je błotem, i tutaj reakcja społeczeństwa na pewne zachowania wydaje się być uzasadniona. Zgodnie jednak z twierdzeniem Tristana Bernarda, że "od optymizmu jest tylko jedna rzecz głupsza - pesymizm", pozostańmy pełni nadziei, że budujący przez lata swój autorytet piłkarze zdołają mimo upływającego czasu i naturalnego spadku formy pozostać na szczycie, przynajmniej tym moralnym.

Komentarze (0)