Ten morderczy, wyniszczający pojedynek trwał już czternaście rund. Obaj słaniali się na nogach, oczy mieli zapuchnięte, zadawali ciosy resztkami sił. Wydawało się, że zaraz padną z wycieńczenia na matę. W końcu mistrz wagi ciężkiej Apollo Creed zyskał przewagę, kilka razy trafił rywala, aż posłał Rocky'ego Balboę na deski. "Włoski ogier" był bezradny, jego trener, widząc w jakim jest stanie, kazał mu leżeć, żeby tylko sędzia odliczył do dziesięciu i zakończył walkę....
...pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć... I wtedy Balboa wstał. I walczył dalej.
- I ten klub jest właśnie jak Rocky w tej filmowej walce - powiedział nam na początku rozmowy o Rangers FC James Foster z gazety "We Are The People" poświęconej tylko i wyłącznie szkockiemu gigantowi. - Nie umarł, zaliczył tylko upadek po nokaucie. Wiemy jednak, że Rocky'emu przeznaczony był szczyt. I Rangers FC też wrócą na należny im szczyt szkockiego futbolu - zapewnia Foster.
Rangers FC (prawidłowa nazwa klubu, choć w Polsce mówimy po prostu Glasgow Rangers) to legenda futbolu. Jeden z najbardziej znanych klubów na świecie, istnieje ponad 140 lat. Wywalczył 54 mistrzostwa Szkocji, 33 Puchary Szkocji, Puchary Ligi, Puchar Zdobywców Pucharów. Spośród wszystkich klubów na świecie ma na koncie najwięcej trofeów. I ten cały dorobek 3,5 roku temu niemal szlag trafił. Rangersi zbankrutowali, wyrzucono ich poza nawias szkockiej piłki. Spadli do najniższej, czwartej ligi.
Oszukańcza walka
Początek upadku rozpoczął się w 1989 roku, gdy władzę na Ibrox Stadium objął Anglik David Murray. Owszem, z nim jako szefem Rangersi zdominowali szkocką piłkę, odwieczny rywal Celtic przez dziewięć kolejnych lat mógł tylko im gratulować kolejnych tytułów (tak zwany okres Nine in a Row). Tyle że ta dominacja i wyścig zbrojeń z The Bhoys odbywał się wielkim kosztem, bo Rangersi chcieli też być czołową drużyną w Europie. A kluby europejskie, mające coraz więcej pieniędzy choćby z tytułu coraz droższych praw telewizyjnych, odjeżdżały. Liga szkocka nigdy zaś nie była atrakcyjnym produktem.
Trzeba było kombinować. I Murray kombinował. Pożyczał pieniądze w bankach i kupował coraz lepszych piłkarzy. "Jeśli Celtic wyda pięć funtów, my wydamy 10!" - to było jego motto. Do Rangersów trafili między innymi Paul Gascoigne, Brian Laudrup, Barry Ferguson, Dado Prso, Jean Allain Baumsong, Libor Sionko, Mikel Arteta, Ronald de Boer. W 2000 roku z Chelsea Londyn kupiono Norwega Tore Andre Flo. Cena rekordowa do dzisiaj - 12 mln funtów.
A długi rosły. Na dodatek, co wyszło na jaw po latach, piłkarze pracowali na podwójnych kontraktach. Jeden, ten mniejszy, wiązał ich z klubem. Drugi, z którego dostawali wielkie pieniądze, z Employees Benefited, firmą z raju podatkowego. Chodziło o to, żeby nie płacić wysokich podatków w Szkocji. Banków i fiskusa nie da się jednak wykiwać. Instytucje finansowe w końcu zgłosiły się po pieniądze, samych zaległych podatków naliczono 50 mln funtów. W sumie wszystkie długi Rangersów wyniosły 134 mln funtów. Wierzyciele układać się z klubem nie chcieli.
Ostateczny nokaut
I Rangers FC zbankrutował. To była pierwsza połowa 2012 roku. Majątek w postaci stadionu Ibrox, ośrodka szkoleniowego Murray Park, ale też historię klubu i logo przejęła spółka Sevko Scotland Ltd. Przez kilka miesięcy na piłkarskiej mapie świata Rangersów nie było. Było Sevko. Dopiero po jakimś czasie ten twór przyjął nazwę The Rangers Football Club Ltd. Powstał nowy-stary klub, powstało też pytanie, gdzie będzie grał. Inne szkockie drużyny nie zgodziły się, aby występował w tamtejszej Premier League. Rangersi zostali wyrzuceni do czwartej ligi. Niżej spaść już się nie dało.
Trudne powstanie
Trzeba było zbudować nową drużynę, bo większość dotychczasowej kadry odeszła. Pojawili się nowi właściciele, ale zostały stare przyzwyczajenia. Czwartoligowcom, a potem trzecioligowcom, płaciło się jak piłkarzom z Premier League, budżet płacowy wynosił nawet 7 mln funtów, choć zawodnicy rywalizowali de facto z amatorami. Powstały nowe problemy, nowe długi, non stop zmieniali się właściciele. Dochodziło do sytuacji kuriozalnych: jeden z udziałowców Mike Ashley (to angielski biznesmen, który jest również właścicielem Newcastle United) za funta nabył prawa do nazwy stadionu Ibrox. W praktyce mógł go nazwać, jak mu się tylko podobało. Ashley to osoba bardzo nielubiana przez kibiców "The Gers". Też pożyczał pieniądze, potem straszył, że jego firma to nie bank. W ogóle spotkał się z klubem w sądzie, bo nowy zarząd próbował go pozbawić praw do głosowania, sugerując, że jest już właścicielem innego klubu.
We wrześniu 2014 roku Rangersi przyznali oficjalnie, że muszą sprzedać przynajmniej 15 mln akcji, bo inaczej znowu nie będą w stanie spłacić długów. Na pomoc ruszyli kibice, powstawały różne zrzeszenia mające na celu wykup akcji. Rok temu komornik znowu pojawił się w klubie, ale na szczęście uniknięto kolejnego dramatu. Pojawiły się informacje, że zawodnikom nie płacono.
W jakim wobec tego obecnie klubie wylądował Maciej Gostomski? Przypomnijmy, kilka dni temu polski bramkarz, mistrz kraju z Lechem Poznań podpisał półroczną umowę, z dużymi szansami na jej przedłużenie.
- Klub ma stabilne podstawy finansowe - zapewnia James Foster. - Oddani kibice i jednocześnie bogaci biznesmeni przejęli władzę, stworzyli nowy zarząd. Ciągle trzeba spłacać mniejsze pożyczki, na pewno płace są niższe niż w poprzednim sezonie. Wszyscy zawodnicy z poprzednich rozgrywek zostali spłaceni. Klub stara się inwestować. Kiedy już wrócimy do Premier League, zwiększą się wpływy z praw marketingowych, biletów, być może za solidne pieniądze uda się sprzedać kilku piłkarzy - dodaje optymistycznie.
Gostomski tylko w narożniku
Obecne szefostwo cel ma jasny, jak najszybciej znowu być mistrzem. Po raz ostatni Rangersi zdobyli tytuł w 2011 roku. Teraz, po 21. kolejkach, prowadzą w First Division (zaplecze Premier League) o trzy punkty przed drużynami Falkirk i Hibernian. Bezpośredni awans do elity uzyska tylko najlepsza drużyna. Trzy kolejne zagrają w play-offach. Maciej Gostomski ma na razie półroczną umowę, bo ciągle nie wiadomo, co będzie latem. W przypadku awansu pewnie zostanie na Ibrox Park. Teraz będzie bramkarzem numer dwa, bo niepodważalne miejsce w składzie ma Anglik Wes Foderingham, który broni we wszystkich meczach.
Powrót na szczyt
Rocky Balboa powstał, walczył dzielnie z Apollo Creedem, ale przegrał na punkty. W drugiej części amerykańskiej sagi doszło do rewanżu, po równie morderczym pojedynku obaj w ostatnich sekundach padli na deski. Szybciej pozbierał się jednak Rocky, został mistrzem świata.
- Za dwa, trzy lata też wrócimy na należne nam miejsce na szczycie szkockiej piłki - nie ma wątpliwości James Foster.
Odliczanie trwa.
Obserwuj @Jacek_Stanczyk
Czytaj więcej tekstów Jacka Stańczyka
Polski talent wybrał Liverpool. "Można go porównać do Neuera"