- Luis Suarez nie pasuje do Barcelony. Uważam, że to fatalny transfer - wiosną 2015 roku przekonywał były trener Atletico Madryt Jorge D'Alessandro. Argentyńczyk nie był w swym osądzie osamotniony. Wtórowali mu kibice i dziennikarze, dla których pomysł sprowadzenia nieobliczalnego napastnika od początku budził wątpliwości.
Nie dość, że Urugwajczyk kosztował 81 milionów euro, to na swój debiut musiał czekać aż kilka miesięcy. Wszystko z powodu kary, jaką nałożyła na niego FIFA za pamiętne ugryzienie Giorgio Chielliniego na mistrzostwach świata w Brazylii. I nie był to pierwszy taki występek w karierze Suareza. W Katalonii pojawiły się pytania, czy ktoś taki pasuje do klubu, w którym wymaga się nie tylko dobrej gry, ale przede wszystkim godnego reprezentowania barw, a na pierwszym miejscu jest szacunek do rywala.
Początek nie był dla niego łatwy. Od października do kwietnia Urugwajczyk rozegrał 18 spotkań i strzelił tylko 5 bramek. Głosów o tym, że nie pasuje do Barcelony pojawiało się coraz więcej. Luis Enrique bronił jednak swojego zawodnika i wystawiał w podstawowym składzie kosztem uwielbianego przez kibiców Pedro.
Minęło 10 miesięcy i Pedro już w Barcelonie nie ma, za to El Pistolero jest najlepszym napastnikiem Dumy Katalonii. W ostatnią niedzielę popisał się hat-trickiem w meczu z Athletic Bilbao (6:0) i wyszedł na prowadzenie w klasyfikacji najlepszych strzelców Primera Division. Tylko w lidze strzelił już 18 bramek. Więcej niż Leo Messi i Cristiano Ronaldo.
- To najlepszy środkowy napastnik na świecie - mówi o nim sam Messi. Z kolei były trener Urugwajczyka z Liverpoolu Brendan Rodgers przekonuje, że za rok to on może zdobyć Złotą Piłkę.
- Jest na najlepszej drodze by zostać najlepszym piłkarzem świata. To, że nie było go w najlepszej trójce ostatniego plebiscytu uważam za niesamowite. Już gdy odchodził z Liverpoolu był napastnikiem klasy światowej. Po przejściu na Camp Nou nie tylko jeszcze się rozwinął, ale sprawił, że Barcelona jest lepszym zespołem - przekonuje Rodgers.
- Jest po prostu fantastyczny. Ciągle pracuje, walczy i jest do tego zabójczo skuteczny. Nic dziwnego, że jest tam tak lubiany przez kolegów. Każdy chciałby mieć takiego zawodnika w swoim składzie - dodaje były szkoleniowiec The Reds.
Rzeczywiście, ostatni rok był dla Suareza wręcz kosmiczny. Wiosną zeszłego roku strzelał gole we wszystkich rozgrywkach, a kibicom najbardziej zapadła w pamięć bramka z finału Ligi Mistrzów, która przybliżyła Dumę Katalonii do triumfu w tych rozgrywkach. Jesienią był jeszcze lepszy, a jego statystyki są niesamowite.
W obecnym sezonie El Pistolero rozegrał dla Barcelony 29 meczów, w których strzelił... 29 goli! Suarez zajmuje też drugie miejsce w klasyfikacji europejskiego Złotego Buta. Wyprzedza go jedynie rozgrywający sezon życia Gonzalo Higuain.
Dołożył do tego aż 12 asyst, co pokazuje, że Urugwajczyk myśli nie o sobie, ale o drużynie. Nie jest klasycznym środkowym napastnikiem, który nie rusza się z "16" i czeka na podania od partnerów.
Kilka dni temu były dyrektor sportowy Barcelony Andoni Zubizarreta ujawnił, że latem 2014 roku Suarez był tylko opcją rezerwową, a priorytetem było sprowadzenie Sergio Aguero. Wówczas taki ruch miał klubu miał zdecydowanie więcej zwolenników. Czy dziś jest jednak ktoś w stolicy Katalonii, kto żałuje pozyskania tego nieobliczalnego 28-latka?