Radosław Majewski wyszedł na prostą po traumatycznych przeżyciach

Po poprzednim, katastrofalnym sezonie, Radosław Majewski zaczął grać regularnie i ustabilizował formę. Również psychiczną. We wrześniu pochował ojca, zmarł również jego kolega z zespołu i menadżer.

W tym artykule dowiesz się o:

Kilka miesięcy temu Majewski na własne oczy widział, jak ataku serca podczas treningu dostał 18-letni bramkarz, Stelios Marcoussis.

- Chwilę wcześniej uderzałem na jego bramkę. Później patrzę, a chłopak rzuca się na murawie, jak dżdżownica. Stelios najpierw upadł i wstał. Nikt tego nie zauważył. Zwróciłem się do drugiego bramkarza. Mówię: "co się dzieje? Co on za kroki stawia?". Kolega nie gadał po angielsku i nie zareagował. Było wtedy bardzo gorąco, około 40 stopni. Chwilę później Stelios stanął obok bramki i padł na ziemię. Doktor udzielił mu pierwszej pomocy. Podnieśliśmy mu nogi do góry, zrobiliśmy okład lodem. Młody się ogarnął, wstał, przeszedł dwa kroki i padł. Oczy mu odeszły. W szpitalu miał jeszcze puls, ale umarł. A badania miał zrobione, wyszło z nich, że jest zdrowy. To był jego pierwszy i ostatni trening w seniorskiej drużynie... - zaczyna Majewski.

Tata pomocnika umarł na raka. Z chorobą walczył od stycznia ubiegłego roku. - Wiem, że zrobiłem wszystko, co mogłem. Od momentu gdy zachorował, regularnie latałem do niego z Anglii do Polski. Spędzałem z nim jak najwięcej czasu, nie wyjeżdżałem też nigdzie na wakacje. Współpracuję z trenerem mentalnym. Pomógł mi spojrzeć na problem z boku, nie zamykać się w sobie. Na pewno mam to wszystko za sobą. Wyszedłem z dołka - opowiada piłkarz.

We wrześniu zmarł również Adam Jodoin, agent, który pół roku wcześniej pomagał Majewskiemu znaleźć klub. Pilotował między innymi temat jego wypożyczenia do jednej z polskich drużyn. Do tragedii doszło podczas maratonu. - Na szczęście fala nieszczęść ustała. Jest aż za spokojnie - mówi zawodnik.

Nie liczyły się pieniądze

PAE Veria nie jest klubem, w którym zamierza długo występować. Na razie gra regularnie i ustabilizował formę. - Potrzebowałem 2-3 miesięcy, by wrócić do dyspozycji. Odzyskałem radość z gry. Musiałem zmienić klimat, otoczenie, podejście. Szkoda mi było wyjeżdżać z Anglii, ale jakiś krok trzeba było zrobić. Byłem bardzo ciekawy ligi, a nie zawsze ma się możliwość zostania za granicą - tłumaczy.

W poprzednim sezonie piłkarz rozegrał tylko dziewięć meczów (w Championship i League One). W rundzie wiosennej tylko dwa (łącznie 46 minut). Veria zajmuje w greckiej ekstraklasie dwunaste miejsce i ma punkt przewagi nad strefą spadkową. W poniedziałek pracę stracił dotychczasowy szkoleniowiec drużyny, Georgios Georgiadis.

- Musiałem zdecydować się na taki krok. Liczy się dla mnie gra, nie pieniądze. W Verii chciał mnie trener i dyrektor sportowy. Nie takie były założenia, że będziemy walczyć o utrzymanie. Strzelamy za mało goli. Moja niedzielna bramka z PAOK-iem (1:2) była pierwszą, jaką drużyna zdobyła od miesiąca.

O Euro nie myśli

Majewski zagrał w tym sezonie 21 meczów - w lidze i pucharze kraju. Strzelił trzy gole i miał dwie asysty. Jego kontrakt obowiązuje do końca czerwca 2017 roku.

- Co dalej? Tu wszystko dzieje się z dnia na dzień. Chcę wrócić do klubu, który gra o najwyższe cele. Miałem teraz konkretną ofertę z ligi greckiej, ale to klub podobny do Verii, dlatego uznałem, że nie ma sensu zmieniać zespołu. Myślę, że w jednej z czołowych drużyn greckich bym sobie poradził. Trochę meczów w Anglii rozegrałem. Tu przyjechałem się odbudować i pójść do lepszego zespołu - opowiada.

Grecja to zupełnie inny świat niż Anglia. Organizacja kuleje tam na każdym kroku. - Jaja. Plan na cały tydzień zmienia się trzy razy. Trening jest po południu, później rano. Nic nie jest do końca stabilne. Na początku trochę się śmiałem, marudziłem, ale szybko się dostosowałem. Wiem, że zajęcia i mecze to dla mnie kolejne kroki. Wiedziałem, gdzie przychodzę. Liczy się granie.

Piłkarz nie myśli o wyjeździe na Euro do Francji. Ostatnie spotkanie w kadrze rozegrał w marcu 2013 roku. - Może jakbym zdobył dziesięć bramek... Dotąd nie byłem brany pod uwagę. Ostatni rok był dla mnie dramatyczny pod względem sportowym. Patrzę realnie - na kadrę jest za wcześnie. Jak będzie transfer, poprawię statystyki, to może wrócimy do rozmowy. Selekcjoner Nawałka się ze mną nie kontaktował - kończy pomocnik.

Przyjaźń tercetu Messi - Suarez - Neymar to najgorsza rzecz, jak mogła spotkać futbol

Komentarze (0)