Szymon Mierzyński: Pięć miesięcy Pedro w Chelsea - na razie marne liczby i duże rozczarowanie (komentarz)

Minęło już ponad pięć miesięcy od sprowadzenia przez Chelsea Pedro Rodrigueza. Liga Mistrzów za pasem, a aklimatyzacja Hiszpana wciąż przebiega opornie i Guus Hiddink nie uczynił z niego kluczowego ogniwa zespołu.

23 sierpnia 2015 roku - wyjazdowy mecz z West Bromwich Albion. Pierwsze zwycięstwo Chelsea w trwającej edycji Premier League (3:2), a 28-latek w debiucie zdobył gola i zanotował asystę. Wtedy wydawało się, że The Blues zyskali nową gwiazdę i wypełnili lukę na prawym skrzydle, która tak bardzo doskwierała im w sezonie mistrzowskim.

Życie brutalnie zweryfikowało te plany. Pedro Rodriguez dostosował się poziomem do pogrążonych w kryzysie kolegów i dziś - po kilku miesiącach gry dla klubu z Londynu - ma w lidze zaledwie dwie bramki i trzy ostatnie podania. Marny to dorobek jeśli wziąć pod uwagę nadzieje, jakie wiązano z tym transferem.
Problemem Hiszpana jest też znakomita dyspozycja Williana. W okresie, w którym Chelsea zawodziła na całej linii, Brazylijczyk nagle wystrzelił z formą i okazało się, że akurat na prawym skrzydle wszystko funkcjonuje jak należy. W samej Premier League zresztą 27-latek zapewnił mistrzowi Anglii trzy gole i sześć asyst.

Pedro stabilizacji w składzie Chelsea jeszcze nie osiągnął. Trudno mu odmówić ambicji, ale błyszczy tylko zrywami, zdarzają mu się też proste błędy, za które drużyna płaciła już wysoką cenę. To po jego banalnej stracie w domowym pojedynku West Bromwich Albion The Baggies strzelili pierwszego gola i ostatecznie wywieźli ze Stamford Bridge remis 2:2.

Guus Hiddink - podobnie jak wcześniej Jose Mourinho - daje Hiszpanowi sporo minut, lecz pod jego wodzą 28-latek rzadziej gra w pełnym wymiarze czasowym. We wspomnianej potyczce z WBA dotrwał na boisku tylko do przerwy, zaś w następnym starciu z Evertonem (3:3) - choć grał do 66. minuty - w ogóle nie wziął udziału w festiwalu strzeleckim.

Diego Costa, Willian, a nawet wracający do formy Cesc Fabregas - to oni dziś w większym stopniu stanowią o obliczu Chelsea. Pedro to na razie postać drugoplanowa. Trudno go też nazwać beneficjentem zmiany menedżera, jest wręcz odwrotnie, bo wydaje się, że u "The Special One" jego akcje stały nieco wyżej. Hiddink zaczął od porządkowania tyłów i za jego kadencji najwięcej zyskał John Obi Mikel.

Hiszpana - przynajmniej na razie - nie można jednak przesadnie krytykować. Start w Chelsea miał wyjątkowo trudny, bo ekipa z Londynu tak beznadziejnej rundy jak jesienna obecnego sezonu nie miała od bardzo wielu lat, a to nie były sprzyjające warunki do pokazania pełni swoich możliwości.

Pedro będzie miał jeszcze wiele okazji do zaskarbienia sobie sympatii trybun. Najbliższa nadejdzie już w połowie lutego. Wtedy zacznie się faza pucharowa Ligi Mistrzów, czyli najtrudniejsza, ale też ostatnia szansa The Blues na zapewnienie sobie występów w tych rozgrywkach w następnej edycji. Jeśli w tych spotkaniach Pedro zacznie strzelać gole i przyczyni się do sensacyjnego sukcesu, jakim byłoby wygranie Champions League, to o jego kiepskim początku w Chelsea wszyscy zapomną w mgnieniu oka.

Szymon Mierzyński

Poprzednie teksty autora

Komentarze (12)
tak_sobie
4.02.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Szkoda, że Pedro odszedł z Barcy, bo w niej mógłby więcej pograć niż w Londynie. No, ale wybrał nową drogę, podobnie jak Victor i nikt i nic tego nie zmieni. 
avatar
ikar
2.02.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
a czy ja nie mówilem że tak będzie.... Pedro jest po prostu słaby, trzeba sie bylo ze mna kłócić przed sezonem.. co niektórym fanom PL pewnie teraz strasznie głupio