"Skandal" to jego drugie imię. Gdziekolwiek się nie pojawi - zawsze jest o nim głośno. Niekoniecznie z powodów sportowych. Piłkarz VfB Stuttgart nie potrafi nawet kulturalnie zjeść. Kiedy kilkanaście miesięcy temu jeden z kibiców 1.FC Koeln prowokował go pod barem szybkiej obsługi, Grosskreutz zareagował błyskawicznie. Rzucił w niego kebabem.
Oczywiście, to nie największa afera z udziałem tego zawodnika. Kilka tygodni przed mistrzostwami świata w Brazylii Borussia Dortmund uległa Bayernowi Monachium w finale Pucharu Niemiec 0:2. Po zakończeniu spotkania obrońca BVB postanowił zapić smutki, a że "znieczulił" się dość mocno - zupełnie stracił nad sobą kontrolę.
Klub zareagował błyskawicznie. Kara finansowa wyniosła 60 tysięcy euro, a Grosskreutzowi przez chwilę groziło nawet wykluczenie z reprezentacji. Eksperci głośno krytykowali Joachima Loewa za chęć zabrania na mundial skandalisty. Obawiano się, że znów przyniesie wstyd. Mimo to selekcjoner bronił podopiecznego.
Dziecko BVB
W pewnym momencie aferzysta stał się osobą niepożądaną także ze względów sportowych. Najpierw doznał kontuzji mięśniowej, a chwilę później musiał przejść operację kolana. Kiedy się wyleczył - usłyszał, że w Dortmundzie nie ma już dla niego miejsca. Został przesunięty do rezerw, by tam odbudować dawną dyspozycję. Wolał jednak odejść. W ostatniej chwili wybrał ofertę Galatasaray Stambuł, lecz przez błąd formalny stracił całą rundę. Nie mógł wystąpić w żadnym oficjalnym spotkaniu.
Po kilku miesiącach spędzonych w Turcji za najlepszą opcję uznał powrót do ojczyzny. "Jego" Borussia nie była zainteresowana. Wybrał Stuttgart, choć i ta decyzja oznaczała pójście na ustępstwa.
Kevin całym sercem kochał BVB, był jej wiernym fanem. W młodości stawał na "Żółtej Ścianie" - trybunie, gdzie znajdowali się wyłącznie fanatycy. Radykalnych poglądów nie wstydził się nawet jako zawodnik pierwszej drużyny. - Nienawidzę Schalke jak zarazy. Za żadne pieniądze bym tam nie zagrał - mówił o największym rywalu Borussii Dortmund. - Gdyby mój syn był ich kibicem, oddałbym go do domu dziecka - dodawał.
Zagra przeciwko swoim
We wtorkowy wieczór Grosskreutz znów skupi na sobie uwagę wszystkich. Tym razem nie będzie ona spowodowana wygłupem. Byłego zawodnika Borussii czeka mecz przeciwko ukochanemu klubowi.
- Już cały płonę. Jestem gorący. Będą tam też moi bliscy - mówił piłkarz, którego ojciec i matką również są zagorzałymi fanami Borussii. - Na boisku nie będę miał przyjaciół. Nie zrobię głupoty - przekonywał.
Zagadką jest także przyjęcie, jakie zgotują mu kibice BVB. Na razie zawodnik otrzymał od nich wyłącznie miłe wiadomości. - Wiele osób z Dortmundu życzyło mi wszystkiego najlepszego - zdradził Grosskreutz.
Mateusz Karoń
Zobacz wideo: Górnik i Podbeskidzie zamykają tabelę, ale nie składają broni
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.