- Między mną i Wisłą była dżentelmeńska umowa, że będę mógł odejść za 100 tys. euro. Ale później coś się stało, ktoś to po prostu pozmieniał. Zamyka mi się drogę do odejścia - mówi Marcin Baszczyński Gazecie Wyborczej.
- Z klubu nie było jasnego komunikatu, że nie chcą już Baszczyńskiego. Ale nie było też propozycji nowego kontraktu. Nawet nie mam żalu, ale sytuacja jest denerwująca - mówi były reprezentant Polski.
Przymierzany początkowo do Ruchu Chorzów i Górnika Zabrze Baszczu miał także odejść do greckiej Larissy a ostatecznie miał wylądować na Cyprze.
Baszczyński odniósł się też do rzekomej oferty przedłożonej Markowi Zieńczukowi, drugiemu obok Baszcza kandydatowi do odejścia z Wisły. - Tak się mówi publicznie, ale to trochę śliska sprawa. Można podnieść kontrakt o złotówkę, a później dać sygnał prasie, że zawodnik nie zgodził się podpisać umowy na lepszych warunkach - podkreśla Baszczyński.