Górnik Zabrze w trakcie rundy jesiennej zawodził. Śląski zespół kolejny sezon z rzędu miał walczyć o miejsce w czołowej ósemce, lecz po fatalnym początku ugrzązł w ogonie ligowej tabeli, a strata do miejsca gwarantującego utrzymanie systematycznie się zwiększała. Nastroje poprawiły się po udanym grudniu, kiedy to zabrzanie w czterech pojedynkach zdobyli 10 punktów.
Zimę Górnik spędził w strefie spadkowej, lecz strata do czternastego Śląska Wrocław wynosiła tylko punkt. Zabrzanie zapowiadali, że w trakcie przerwy w rozgrywkach kadra zespołu zostanie przebudowana. Już podczas rundy jesiennej trener Leszek Ojrzyński przyznawał, że ma zbyt wielu zawodników na treningach. Nic w tym dziwnego, w zajęciach brało udział ponad trzydziestu graczy.
W związku z tym po zakończeniu rundy sztab trenerski przeprowadził analizę gry poszczególnych piłkarzy. Aż dwunastu z nich znalazło się na liście transferowej, choć w przypadku niektórych w grę wchodziło tylko wypożyczenie. Nowe kluby znaleźli między innymi Maciej Mańka (GKS Tychy) i Konrad Nowak (Rozwój Katowice), a część zawodników rundę wiosenną spędzi w III-ligowych rezerwach Górnika Zabrze.
Do zespołu z Zabrza dołączyło sześciu nowych graczy: obrońcy Ken Kallaste, Marcis Oss, Paweł Golański, pomocnicy Sebastian Steblecki, Szymon Matuszek oraz napastnik Jose Kante. - Ruchy kadrowe głównie miały służyć wzmocnieniu zespołu pod kątem graczy rezerwowych. Założenie trenera było takie, by zawodnicy zastępujący graczy z podstawowego składu wnosili jakość - przyznał prezes Górnika, Marek Pałus.
Słowa sternika śląskiego klubu nie oznaczają, że nowi gracze będą mieli problemy z wywalczeniem miejsca w składzie. W rundzie jesiennej często na ławce Górnika brakowało wartościowych zmienników, co uniemożliwiało przeprowadzenie odpowiednich zmian. Teraz sytuacja ma się zmienić, a wzmocnienia mają zwiększyć rywalizację o miejsce w podstawowym składzie zabrzańskiego klubu.
- Nie odkryję Ameryki jeżeli powiem, że w tym obszarze mieliśmy bardzo duże problemy. Sztab trenerski dokonał analizy jakości naszych rezerw i wyszło z tego, że z ławki dostaliśmy jedno ważne podanie. To było w meczu z Jagiellonią, gdzie Sadzawicki podał do Gergela i z tego padła bramka. Pokazuje to, że nasza ławka nie dawała jakości i pod tym kątem były wzmocnienia. Mamy nadzieję, że jakość drużyny została podwyższona - stwierdził Pałus.