Transfer Miazga. Amerykański sen spełniony. Polak w Chelsea

AFP / Kirk Irwin / GETTY IMAGES NORTH AMERICA / Na zdjęciu: Matt Miazga
AFP / Kirk Irwin / GETTY IMAGES NORTH AMERICA / Na zdjęciu: Matt Miazga

W Anglii to transfer szokujący, słynny Juergen Klinsmann, selekcjoner USA jest zachwycony. Matt Miazga wzbudzał podziw swoją grą, spełnił już swój amerykański sen, teraz rusza na podbój Premier League. Oto skąd się wziął Polak w Chelsea Londyn.

Ojciec Adam Miazga mówi nam krótko: - Nie było innych sportów. Nie pozwalałem mu na to. Liczyła się tylko piłka. Ostatnio zaczął oglądać mecze koszykówki, ale grał tylko w futbol.

Upór ojca, zawziętość i talent wysokiego jak szczypior chłopaka zrobiły swoje. Za pięć milionów euro 20-letni obrońca od kilkunastu dni jest piłkarzem aktualnego mistrza Anglii, jednego z najbogatszych klubów świata.

American Dream

Wcześniej przez kilkanaście miesięcy dorobił się statusu jednego z najlepszych zawodników amerykańskiej Major League Soccer. USA to kraj, w którym ciągle od kopania piłki bardziej ceni się odbijanie jej pałką albo rzucanie przez ubranych w milion ochraniaczy cyborgów, zwanych tam futbolistami. Soccer od lat typowo amerykańskie sporty goni, potrafi już porywać tłumy. Transfer Matta Miazgi do tak wielkiego klubu to zdecydowanie wydarzenie na tamtejszej sportowej scenie, choć sam piłkarz popularnością nie może równać się z największymi gwiazdami MLS.

Matt, czyli w zasadzie Mateusz Miazga, urodził się w lipcu 1995 roku w Clifton w stanie New Jersey. Jest synem Polaków Adama i Elżbiety. - Pochodzę z Kolbuszowej, gdzie grałem w piłkę na pozycji prawoskrzydłowego i... bramkarza. Do USA wyjechałem za komuny, ciekawy życia za oceanem. Żonę Elę, która pochodzi z Gdyni, poznałem u znajomych na weselu. Reszta jest historią - śmieje się Adam Miazga.

W Clifton, 85-tysięcznym mieście w hrabstwie Passaic, rodzina mieszka do dzisiaj. Do wylotu do Londynu mieszkał z nimi również Matt. Chłopak nie miał wyboru. Musiał zostać piłkarzem.

Zobacz wideo: Nowa twarz polskiej Ekstraklasy!

Ojciec opowiada: - Po raz pierwszy zaprowadziłem go na boisko jak miał około sześciu lat. W domu miał dużo energii, "chodził" po ścianach. Chciałem, żeby tę energię spożytkował grając w piłkę. Z początku na boisku roczniki były wymieszane, dlatego odstawał. Postanowiłem, że w rok muszę go doprowadzić do poziomu tych najlepszych. Czasem trenowałem z nim sam, innym razem wynajmowałem trenerów, nawet takich, którzy przylatywali z Polski na wakacje. Ważne było dla mnie, żeby cały czas coś z nim robić.

I Matt robił. Na przykład zimą, kiedy był problem z miejscem do trenowania, ojciec brał syna do garażu, rzucał w niego piłkami, dzięki czemu chłopak uczył się przyjmowania trudnych zagrań. Wymagało to pewnej gimnastyki, ale teraz, choć Matt mierzy 193 cm, jest gibki i zwinny. Nie przypomina tych wszystkich wielkich piłkarzy-drągów, którzy mają problem utrzymaniem równowagi, gdy mija ich piłkarz znacznie od nich niższy. O własne nogi też się nie potyka.

[nextpage]
Rodzice od początku mówili do syna po polsku, starali się, żeby wiedział wszystko o kraju. I dziś nie ma problemu, żeby z 20-latkiem rozmawiać w naszym języku. Poza tym, oprócz szkoły amerykańskiej, w soboty chodził również do szkoły polskiej. Tomasz Moczerniuk to polonijny dziennikarz, prowadzi bloga papatomski.com. Rodzinę Miazgów zna prawie od trzech lat. Mówi nam:  - To bogobojny, życzliwy chłopak. Po MŚ U-20 podarował mi swoje korki z podpisem, które wystawiłem na charytatywną licytację. Amerykanie zawsze dziwili się temu, że przez tak długi czas mieszkał w domu z rodzicami, którzy nie stosowali wobec niego żadnej taryfy ulgowej (wynosił śmieci, słał łóżko itp). To dzięki nim jest tak świetnie ułożonym, twardo stąpającym po ziemi człowiekiem.

Trudno doszukać się jakichś pozaboiskowych historii z jego udziałem. Na pewno nie okazał się jednym z tych amerykańskich nastolatków, którzy poczuli dolary w portfelu i im odbiło. A przecież i jemu, i jego ojcu spełnił się prawdziwy "american dream".

Polski Byk

New York Red Bulls to drużyna, która Nowy Jork ma tylko w nazwie, a tak naprawdę mieści się w New Jersey. Z domu na treningi Miazga miał blisko. Przeszedł wszystkie szczeble juniorskie w tym klubie, do pierwszej drużyny awansował dwa lata temu. Do pierwszego składu wskoczył rok temu. Jak to w piłce, nieszczęście jednego okazało się szczęściem drugiego. Kiedy na początku poprzedniego sezonu (W USA gra się od marca do listopada) urazu doznał podstawowy obrońca Red Bulls Ronald Zubar, trener Jesse March postawił właśnie na Miazgę. A ten miejsca w pierwszym składzie już nie oddał.

Jeszcze w maju były reprezentant USA, a teraz wzięty komentator amerykańskiej piłki Jimmy Conrad o Miazdze mówił nam tak: - To, co mi się w nim podoba, to na pewno wzrost (193 cm). Całkiem nieźle czyta grę. Na pewno jest perspektywiczny. Jest dosyć wątły, chciałbym go zobaczyć, gdy nabierze już masy mięśniowej i stanie się silniejszy. Musi też pracować nad ustawianiem drużyny, podejmowaniem decyzji: kiedy ruszyć do przodu, kiedy się cofnąć. No, ale to przychodzi z wiekiem.

- Ciekawe, co powiedziałby pod koniec sezonu - zastanawia się teraz Tomasz Moczerniuk. - Marsch tak bardzo Mattowi ufał, że w kilku przypadkach wysyłał go w przód przy niekorzystnym wyniku. Matt kilka razy strącił górną piłkę i udało się strzelić gola. Potrafił odnaleźć się i w tej roli. Jego atuty? Coraz lepsze czytanie gry, kierowanie linią obrony, to typ lidera. Jest świetny w długich podaniach - często kilkudziesięciometrowych. Do tego gra ostro i zdecydowanie, rzadko się myli - mówi nam.

Ale żeby nie było za kolorowo, wskazuje też elementy do poprawy:  - Lepiej mógłby wykorzystywać wzrost. Jeden gol to zdecydowanie za mało. Trochę za dużo dyskutuje z arbitrami, co może "zaowocować" kartkami. Wdaje się też w przepychanki, ale to świadczy o tym, że staje w obronie kolegów, że chce być tym liderem - charakteryzuje.

Tego jedynego gola w poprzednim sezonie Miazga strzelił w bardzo prestiżowych derbach czerwcowych z New York City. Red Bulls zwyciężyli 3:1. To jeden z jego najbardziej udanych meczów. A ten niemal perfekcyjny rozegrał pod koniec kwietnia przeciwko San Jose Earthquakes. Serwis Whoscored.com dał mu notę 9.1 w skali 1-10. Polski defensor wygrał osiem pojedynków powietrznych, siedem razy przechwycił piłkę, osiem razy przerwał akcję rywala pod swoją bramką, miał cztery udane wślizgi. Amerykanie lubujący się w statystykach oniemieli. Szybko wyliczono, że przez pięć ostatnich lat tylko dwóch innych piłkarzy rozegrało podobne mecze. Miazga był jednak najmłodszy.

Trener Jesse March mówił: - Z każdym meczem jest coraz lepszy, a to jego najlepszy występ. Wygrywał walkę w powietrzu, dobrze czytał grę. Kiedy trzeba było robić wślizgi, to je robił. Z piłką przy nodze nie miał problemów.

Jason Iapicco prowadzi serwis Onceametro.com, poświęcony drużynie Red Bulls. Widział większość, jeśli nie wszystkie mecze Miazgi. - To wielki talent, który ciągle musi się rozwijać. Jest młody, miniony rok był dla niego kapitalnym doświadczeniem. W tym 2015 roku na pewno dorósł jako piłkarz - mówi WP SportoweFakty.

W innych meczach nie dał pograć Davidovi Villi z New York City FC czy najlepszemu piłkarzowi ligi, Włochowi Sebastianowi Giovinco z Toronto FC.

- Tutaj wszyscy zdają sobie sprawę, że talentu nie można mu odmówić, to samo się tyczy samozaparcia, ambicji i umiejętności adaptowania się do środowiska (w ciągu kilku miesięcy wskoczył do pierwszej jedenastki Red Bulls, zagrał na MS U-20, eliminacjach olimpijskich z U-23, nie miał problemu z wyjechaniem na treningi do Red Bulls Lipsk). Jedyne, czego się obawiają, to tego, że czasem "grzeje" mu się głowa. Rozmawiałem z Mattem w grudniu i mówił mi, że nad tym pracuje, aby nie popełniać ryzykownych błędów, które mogą kosztować zespół utratę trzech punktów - mówi jeszcze raz Tomasz Moczerniuk.

20-latek został wybrany czwartym obrońcą ligi MLS.

Polak w Chelsea

I tego młokosa za 5 mln euro wziął do siebie jeden z najbogatszych klubów świata. Angielskie gazety pisały o szokującym transferze, bo generalnie mało kto na Wyspach Brytyjskich wiedział, kim ten Miazga tak naprawdę jest.

Sam chłopak marzył o Premier League. Między innymi dlatego związał się z agencją menedżerską mającą doświadczenie w transferowaniu Amerykanów do Anglii. Rosłego obrońcę na pewno chciały kluby niemieckie i włoskie, a nawet polska Jagiellonia Białystok. Red Bulls też próbowali go zatrzymać. Według nieoficjalnych informacji najpierw dostał jednak propozycję nowej umowy zupełnie nie przystającą do jego statusu w drużynie i lidze. Druga oferta, dla tak zwanych Designated Players (kontrakt gwiazdorski), zapewniała mu około pół miliona dolarów rocznie.

[nextpage]
 - Europejskie kluby interesowały się nim od roku. Jego kontrakt wygasał po zakończeniu sezonu 2016, więc oczekiwaliśmy, że raczej odejdzie w trakcie zimowego okna transferowego 2016/17. Nie był tutaj gwiazdą, więc jego wyjazd nie przełoży się na sprzedaż biletów, ani inne takie historie. Ten transfer pokazuje, że amerykańskie talenty zaczynają dorastać i chcą je największe kluby na świecie. Na pewno przejście Miazgi do Chelsea stawia całą MLS w lepszym świetle - komentuje Jason Iapicco.

Tomasz Moczerniuk opowiedział nam o tym, jak w USA na ten ruch zareagowały największe piłkarskie nazwiska. - Juergen Klinsmann jest zachwycony, zawsze namawia piłkarzy młodego pokolenia, żeby szukali wyzwań. Liczy na to, że zebrane tam doświadczenie zaprocentuje. Reszta opinii (jak ta byłych piłkarzy Alexiego Lalasa czy Taylora Twellmana) jest podzielona. Niby mówi się, że zrobił dobrze, bo z takich ofert trzeba korzystać, ale pod warunkiem, że jedzie się tam grać - opowiada.

I sam dodaje optymistycznie. - Uważam, że absolutnie stać go na wskoczenie do pierwszej jedenastki. Przypomina mi on od dłuższego czasu Rafaela Varane’a z Realu, który także dostał szansę w młodym wieku i brylował na Santiago Bernabeu. Chelsea gra na kilku frontach jednocześnie - wierzę, że Matt dostanie szansę i ją wykorzysta.

Miazga będzie grał w Anglii na polskim paszporcie. Dzięki temu nie musi starać się o pozwolenie na pracę.

Kadra, zamknięty temat tabu

Z chłopaka nie skorzysta polska piłka. W rodzinie to jest generalnie tematu tabu, żaden z Miazgów nie chce komentować, dlaczego Matt zamiast w reprezentacji Polski, gra w amerykańskiej. Zadebiutował w niej oficjalnie 13 października w wygranym 6:1 meczu eliminacji MŚ 2018 z Saint Vincent i Grenadynami. Wszedł na boisko w 63. minucie. Jeszcze wiosną polskie media donosiły, że Miazgą mocno zainteresowany jest selekcjoner Adam Nawałka.

On sam nam wtedy powiedział: - Jestem otwarty na wszystko. Wiadomo - żebym mógł jakkolwiek się opowiedzieć, to musi pojawić się temat. Na razie nikt ze sztabu szkoleniowego nie kontaktował się ze mną w sprawie powołania na mecze z Gruzją i Grecją. Słyszałem o tym jedynie od kolegów lub z prasy. Co w przypadku, jeżeli ktoś zadzwoni? Decyzję odnośnie wyboru reprezentacji podejmę w momencie, gdy otrzymam powołanie. Dziś nabieram wody w usta.

Tomasz Moczerniuk przypomina: - On zawsze mówił, że zagra tam, gdzie go powołają jako pierwszego. Traktował to jak najbardziej poważnie.

Powołania do dorosłej kadry Polski nigdy się nie doczekał. W czerwcu z młodzieżówką USA U-20 zagrał w mistrzostwach świata. W październiku sięgnął po niego Juergen Klinsmann.

Czas na nową legendę

Matt Miazga ma siostrę Monikę i brata, 14-letniego Tomka. Też gra w piłkę, jest lewoskrzydłowym. Tomek uwielbia Chelsea, a teraz jego starszy brat Matt - kto wie  - może rozpoczął właśnie drogę do statusu legendy Stamford Brigde. Ma 20 lat, jest na starcie, wszystko przed nim.

Jedna legenda po sezonie z klubu odejdzie. Tak się złożyło, że środkowy obrońca. Nazywa się John Terry. Ktoś go musi zastąpić.

Jacek Stańczyk

Zobacz wideo: Cel Lechii i Termaliki na wiosnę: Grupa mistrzowska

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Komentarze (12)
avatar
Elmo88
12.02.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Pięknie rodzice go wychowali. Jak taki z Ciebie Amerykanin to zrzeknij się polskiego obywatelstwa. A nie zapomniałem, potrzebne Ci jest, abyś mógł grać w Europie i omijać limity obcokrajowców s Czytaj całość
avatar
toszy82
12.02.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Poza tym taki z niego polak jak z Wozniacki.... Nie gra dla Polski, więc d... nie polak. 
avatar
toszy82
12.02.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie gra w Reprezentancji Polski, więc nie jest polakiem... Skąd się to wzięło? 
avatar
Amerykanin
11.02.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Amerykanie oniemieli! hahahahah - Oj ta deb..... wp.pl z tymi swoimi tytułami hahahaha - Jestem ONIEMIONY ! 
avatar
Błażej Mania
10.02.2016
Zgłoś do moderacji
0
4
Odpowiedz
Polak, który potrzebuje naszego paszportu tylko po to, żeby grać na nim w Europie. Kiedy wy zmądrzejecie i przestaniecie promować ludzi, którzy Polskę tak naprawdę mają w d.