Leszek Ojrzyński: kibice zachowują się, jakby meczu z Cracovią nie było. Całe miasto żyje Wielkimi Derbami Śląska

- Na każdym kroku słyszymy o Ruchu Chorzów. Podczas prezentacji drużyny kibice zachowywali się tak, jakby meczu z Cracovią w ogóle nie było - mówi trener Górnika Zabrze, Leszek Ojrzyński.

WP SportoweFakty: Zgrupowanie w Hiszpanii było dalekie od ideału. Przez złą organizację może brakować wam zgrania?

Leszek Ojrzyński: Bez komentarza. Musiałbym wypowiedzieć się bardzo ostro...

Zastanawia mnie sens rozgrywania meczów na równych murawach, gdy w Polsce pada śnieg. Potem trzeba się przestawiać...

- Z drugiej strony: zielone boisko jest ważne na przyszłość. Tylko tam można zgrywać zespół. Oczywiście, trzeba mieć również odpowiednich sparingpartnerów. To najważniejszy czynnik, dla którego jedzie się do Hiszpanii czy Turcji. Gdybyśmy mieli podgrzewaną płytę treningową, może byśmy zostali na miejscu. Zimy nie są już tak ostre. Natomiast sztuczna nawierzchnia nie wchodziła w rachubę.

Myśli pan, że źle zorganizowany obóz będzie miał przełożenie na formę piłkarzy?

- Oby nie. Chciałem, żeby chłopcy grali tam po 90 minut za każdym razem. Tak na dobrą sprawę wszyscy są po jednym sparingu, a zależało mi, żeby to były co najmniej dwa spotkania. Nie chciałem mierzyć się z hiszpańskimi drużynami. Mimo to zaplanowano mi cztery mecze. Zgodziłem się na połowę. Oni prezentują inny styl niż polskie kluby. Cóż, dostaliśmy nauczkę. Następny obóz - jeśli do niego dotrwamy - zaplanujemy z innymi ludźmi.

Podobno w Ekstraklasie najlepiej przemeblowywać kadrę zimą. Wtedy jest więcej czasu. Górnik plasuje się wśród aktywniejszych pod tym względem. Trudno było to ogarnąć?

- Zależy. Nie wszystkich daliśmy radę ściągnąć. Niektórzy okazali się po prostu zbyt drodzy, inni wybrali konkurencję. Chciałem trafić z transferami i dokonać ich jak najszybciej - to się udało.

Chodziło mi liczbę nowych piłkarzy i proces wdrażania.

- Czasu było niewiele. Podobnie jak w poprzednim okienku, sprowadziliśmy sześciu graczy. Zwiększyliśmy rywalizację, choć niektórzy mają problemy zdrowotne. Podczas meczu z Cracovią powinno być już lepiej. Przed nami wiele spotkań, więc raczej wszyscy otrzymają szansę.

Właśnie: mieliście zbyt szeroką kadrę. W styczniu wystawiliście na listę transferową aż 12 ludzi.

- Liczebność to jedno. Drugą kwestią jest jakość. Niektórzy byli po prostu za słabi na Ekstraklasę. W większości chcieliśmy, by młodzi chłopcy poszli do klubów z niższych lig i się ogrywali. Rezerwy byłyby stratą czasu. Nie wszyscy odeszli, ale tu mówimy już o czynniku losowym - kontuzjach czy problemach ze znalezieniem pracodawcy. Poza tym, dzięki pozbyciu się niedoświadczonych, zyskaliśmy miejsce dla nowych. Podnieśliśmy poziom.

Na któregoś z nowych piłkarzy liczy pan szczególnie?

- Nigdy nie wyszczególniam. Pierwsza część sezonu pokazała, że to odpowiednie podejście. W Górniku zagrało 30 ludzi - najwięcej spośród całej ligi.

W Górniku są zawodnicy od stałych fragmentów, gry głową, szybkich kontrataków, ale i piłki kombinacyjnej. Będziecie nieprzewidywalni?

- Pole manewru jest większe. Nasz minus to brak własnego stylu, ponieważ nie zdążyliśmy się jeszcze zgrać. Sam nie wiem, jak ten fakt odbierać. Może wtedy bylibyśmy bardziej przewidywalni? Piast Gliwice jest, a zajmuje pierwsze miejsce. Będę zmieniał taktykę z meczu na mecz. O pewne rzeczy będzie mi łatwiej - mam wielu doświadczonych zawodników. Oni szybciej łapią schematy.

A jaką broń zastosuje pan przeciwko Cracovii?

- To pierwsze spotkanie w tym roku i nie wiemy, na co ich stać. Tak naprawdę trudno powiedzieć, ile sami możemy zrobić. Początek to zawsze zagadka. Dużo od siebie może dać też aura i stan boiska. Gramy o życie, więc presja rośnie co kolejkę. Po trzech kolejkach powinienem być mądrzejszy. Z tym, że nasza sytuacja jest niewesoła. Jeśli przegramy wszystko, zagrozi nam ugrzęźnięcie na dole. Potem zostanie tylko sześć spotkań.

Między innymi z Lechem Poznań i Legią Warszawa.

- Poprzeczka się podnosi, choć też nie do końca. Z tymi drużynami punktowaliśmy.

Legię lubił pan kaleczyć.


- Wyjazdów z moimi zespołami nie mogła wygrać cztery razy. Ostatnio w Zabrzu był remis 2:2. Natomiast teraz czeka nas wyprawa na Łazienkowską, gdzie nie udało mi się zdobyć choćby punktu.

Rozpoczynacie od dwóch mocnych uderzeń: Cracovia - rewelacja rundy, a potem Wielkie Derby Śląska.

- Albo będziesz fighterem i weźmiesz życie w obecnym kształcie, albo będziesz płakał. Kalendarza łatwego nie mamy, ale osobiście lubię wyzwania. Nie jestem fanem powolnego rozkręcania się. Na razie myślimy tylko o "Pasach". Mają dużo dobrych piłkarzy, ale nie obyło się bez problemów. Stracili Denissa Rakelsa.

Jeśli chodzi derby - cieszą się one ogromnym zainteresowaniem. Nowy stadion najprawdopodobniej zostanie zapełniony.

- Ludzie tym żyją. Na każdym kroku słyszymy o Ruchu Chorzów. Podczas prezentacji drużyny fani zachowywali się tak, jakby pierwszego meczu w ogóle nie było. Zabrzańska społeczność bardzo kocha klub. Dla mnie to mega doświadczenie - być trenerem Górnika, jeszcze podczas powstawania nowego obiektu. Mamy szansę stworzyć historię.

Po zbilansowaniu kadry stać was na więcej niż dolne rejony tabeli?

- Byłbym spokojny, gdybym miał wszystkich zdrowych. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna. Ciągle mamy pecha. Zdarzało się, że jesienią dokonywałem roszad jeszcze podczas rozgrzewki. Dwa razy musiałem też robić zmiany w pierwszych połowach.

Ostatnim trenerem, który wyciągnął z Górnika maksa był Adam Nawałka.

- Adam miał dwa razy większy budżet. Zawodnicy, których tu sprowadził, są dziś po "30". Takich różnic znalazłbym jeszcze kilka. Dlatego nie lubię porównań. Dzień to czasami bardzo wiele. Więc co powiedzieć o kilku latach? Epoka? Może trudno uciec od "ducha Nawałki", ale ja się tym zajmował nie będę.

Selekcjoner znany jest z włoskiego stylu. Panu przyczepiono nieprzyjemną łatkę trenera od długich podań. Wielofunkcyjna kadra to okazja, żeby z nią zerwać.

- Nie patrzę na łatki. Byłem w dwóch klubach, gdzie zostałem najdłużej pracującym trenerem, jeśli chodzi o ich ekstraklasową historię. Wyniki też przebijały wszystko. Chyba każdy by tak chciał. Mnie interesują cele, a nie styl. Działacze i kibice w pierwszej kolejności będą patrzyli na wyniki. Wracając do Górnika - tak dobrych piłkarzy jeszcze nie miałem. Dlatego można spodziewać się różnych sposobów gry.

[b] Rozmawiał Mateusz Karoń

[/b]

Zobacz wideo: Wiceprezes Lecha: Mistrzowska jedenastka się sypie? Raczej rozwija!

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Komentarze (0)