Dominik Polesiński: Nowi byli nerwowi. Jagiellonio pobudka, liga ruszyła (komentarz)

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Mecz Legia - Jagiellonia/ maj 2015
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Mecz Legia - Jagiellonia/ maj 2015

Ekstraklasa wystartowała. Wydaje się jednak, że nie wszyscy o tym wiedzieli. Cztery głupio stracone gole, nieporadność i bezmyślność, to zaprezentowała Jagiellonia Białystok w Warszawie przeciwko Legii, ot, taki sparing.

Zimowe wieści z obozu przygotowawczego Jagiellonii Białystok nie napawały optymizmem. Sparingowe porażki, słaba gra, dużo straconych goli i ten nieszczęsny mecz z FC Slovacko, gdzie z 3:0 skończyło się na 3:4. Szybko pojawiły się głosy o zmarnowaniu okresu przygotowawczego. Ale przecież sparingi o niczym nie mówią?! Michał Probierz był jedynym, który wmawiał, że pobyt w Turcji został wykorzystany optymalnie i na inaugurację wstydu nie będzie. Uwierzono mu.

Każdy doskonale zdawał sobie sprawę, iż na Łazienkowskiej, przebudowaną obronę Jagiellonii Białystok czeka bardzo trudny test. Nikt jednak nie przypuszczał, że zostanie on w tak przykry sposób oblany. Matija Sirok i Gutieri Tomelin nie dość, że nie zatrzymali Nemanji Nikolicia (tu akurat można ich rozgrzeszyć bo ta sztuka mało komu się udała), to jeszcze nie poradzili sobie z presją debiutu. W niedzielny wieczór nerwowość była ich "ulubionym" grzechem.

Hiszpan tworzył parę środkowych obrońców z Sebastianem Maderą. Przed sezonem mówiono, że będzie ostoją, że jest pewniejszy od Igorsa Tarasovsa i nie panikuje. W Warszawie wszystko co pokazał było zaprzeczeniem tych zapowiedzi. Inna sprawa, że wsparcia od Madery nie dostał żadnego, bowiem ten grał jeszcze gorzej. Sirok wyglądał lepiej. Biegał, walczył, starał się. Wydawało się, że więcej w nim pomocnika niż obrońcy. Najprawdopodobniej nikt nie powiedział mu przeciwko komu gra, bowiem szarżował prawym skrzydłem do przodu, trochę bez koncepcji. Często tracił piłkę. Chcąc zapunktować na Legii, pomysł na grę jest absolutną podstawą. On go nie miał.

Co na to Probierz? Wystawiając debiutantów przeliczył się. Padły błyskawiczne bramki dla rywali i szybko pozostało mu bierne obserwowanie tej koszmarnej postawy. Po meczu, choć nie powiedział tego wprost, był zawiedziony "nowymi". Jeszcze 2-3 mecze w podobnym stylu i w Białymstoku trener zacznie wprowadzanie planu naprawczego. Zresztą nie pierwszy już raz.

Niby "pierwsze koty za płoty", ale z ręką na sercu, trudno uwierzyć, że w kolejnym spotkaniu będzie lepiej. Bo jak tu mieć wiarę, skoro Karol Mackiewicz nie trafia w piłkę z kilku metrów do pustej bramki, a Przemysław Frankowski notuję "niesamowitą" asystę do Nikolicia. Węgier w całym meczu nie został tak obsłużony przez żadnego ze swoich kolegów. Piłkarze Jagiellonii mieli się czego wstydzić.

Minęło kilka dni od wznowienia rozrywek, a w Białymstoku panują nastroje jak po serii porażek. Jeśli piłkarze myślami są jeszcze w Turcji to pora najwyższa wrócić. W innym wypadku marsz w dół tabeli mają gwarantowany. W nawiązaniu do najbliższego meczu ze Śląskiem Wrocław, postawa przeciwko Legii budzi poważny niepokój. Jeśli do tego dodamy przymusowe pauzy Jacka Góralskiego i Piotra Tomasika, to piątek w stolicy Podlasia może okazać się piłkarską tragedią.

Dominik Polesiński

Michał Probierz: z Białegostoku do Warszawy przyjechał św. Mikołaj

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Komentarze (0)