Mógł być w trójce najlepszych piłkarzy na świecie. Dzisiaj nikt go nie chce

Gdyby nie był takim leniem i był chociaż trochę ambitny, to mógł być jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. Jak mu się chciało, to był nie do zatrzymania. Dzisiaj Andriej Arszawin nie ma klubu.

Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski
TVN Agency

Potrafił w jednym meczu strzelić cztery gole Liverpoolowi i to na słynnym Anfield, żeby kilka dni później przetruchtać całe 90 minut. Miał niemal wszystko, dzięki czemu mógł zostać topowym zawodnikiem na świecie. Zabrakło jednego - ambicji. - W swoich najlepszych czasach był uważany za lenia. Potrafił przejść podczas meczu 60-70 minut, żeby później zrobić kilka niesamowitych akcji i zostać bohaterem - opowiada Artur Petrosyan, rosyjski dziennikarz dobrze znający Andrieja Arszawina.

Urodził się w Leningradzie (dzisiejszy Sankt Petersburg), jeszcze w ZSRR. Jako dziecko miał bardzo poważny wypadek samochodowy, z którego cudem uszedł z życiem. Gdy miał 12 lat, jego rodzice rozwiedli się. Arszawin spał na podłodze w ciasnym mieszkaniu. Mogła uratować go tylko piłka, tym bardziej, że w szkole też nie był orłem. Po jednym z incydentów został z niej wyrzucony.

Postawił na futbol. Od początku był związany z Zenitem Sankt Petersburg. Zadebiutował jako 19-latek w nieistniejącym już Pucharze Intertoto. Szybko zaczął zdobywać uznanie trenerów. W 2008 roku był już gwiazdą europejską, prowadząc Zenit do zwycięstwa w Pucharze UEFA. To był również doskonały rok w reprezentacji, dla której w ośmiu meczach strzelił pięć goli. Był nominowany do nagrody Ballon d'Or. Posypały się oferty - 15 milionów euro zaproponowała FC Barcelona, ale Zenit odrzucił ją.

Sam zawodnik czuł, że liga rosyjska jest już dla niego za ciasna i chciał odejść. Udało mu się to podczas zimowego okienka transferowego w 2009 roku. Jednak mimo licznych problemów Arsenal zarejestrował go jako piłkarza 24 godziny po formalnym zamknięciu okienka. Kanonierzy zapłacili 15 milionów funtów.

Już w pierwszym sezonie zasłynął czterema golami wbitymi na Anfield. Po elektryzującym meczu padł remis 4:4, a Arszawin był pierwszy zawodnikiem od 1946 roku, który strzelił cztery bramki na Anfield. Został uznany najlepszym piłkarzem miesiąca w Premier League. Wydawało się, że Arszawin będzie ogromnym wzmocnieniem Arsenalu.

Później świetne mecze przeplatał słabymi. Arsene Wenger często miał do niego pretensje, że za mało daje drużynie w defensywie i nic dziwnego, jak średnio w co trzecim meczu Premier League wchodził na murawę z ławki rezerwowych.

- Nigdy nie należał do ambitnych osób. Aktualnie dotyka to wielu rosyjskich zawodników. Mają problem z mentalnością, gdy odnoszą sukces, dostają spore pieniądze to nagle przestają się rozwijać. Tak właśnie było z Arszawinem - tłumaczy Artur Petrosyan.

Gwoździem do trumny była sytuacja z Euro 2012. Rosja, podobnie jak Polska, nie wyszła z grupy, a wściekli na swoich piłkarzy byli fani reprezentacji. Arszawin dodał oliwy do ognia. - Za co niby mamy przeprosić? To nie nasz problem, że nie spełniliśmy waszych oczekiwań. To wasz problem - powiedział czym wywołał burzę.

Do tej pory był uznawany za jednego z najlepszych rosyjskich piłkarzy w historii, chociaż nigdy nie był łatwą osobą do życia. Nie przeszkadzało to dopóki świetnie grał w piłkę.

Jego poważna kariera legła w gruzach po Euro 2012. Wprawdzie był jeszcze zawodnikiem Arsenalu, ale tak naprawdę na Emirates Stadium już nikt go nie chciał. Najpierw wypożyczono go do Zenitu St. Petersburg, a gdy kończył się jego kontrakt, to w Londynie nikt nie kwapił się do jego przedłużenia. Wrócił do Rosji do swojego Zenitu, ale i tutaj już nie był gwiazdą.

Bez żalu nie przedłużono z nim kontraktu. W 2015 roku postanowiono ściągnąć go do Kubania Krasnodara. Zbliżały się wybory, a rządzący potrzebowali dobrego PR-u. On oraz Roman Pawluczenko mieli pozytywnie wpłynąć na wyborców podczas swojej gry dla Kubania.

Po wyborach rządzący stracili zainteresowanie klubem i nastały złe czasy dla gwiazd tego zespołu. Jedną z ofiar był właśnie Arszawin, który cudów nie zdziałał grając dla tego klubu. Nie strzelił ani jednego gola, nie asystował przy żadnym i po pół roku rozwiązano z nim kontrakt. - Piłka nie jest dla niego najważniejsza. Jeśli nie będzie grał w kolejnym sezonie, to nie będzie mu smutno z tego powodu - puentuje Petrosyan.

Arszawin z pewnością posiadał spore umiejętności piłkarskie, ale zabrakło mu motywacji i profesjonalizmu, który cechuje chociażby Roberta Lewandowskiego. Bez tych umiejętności nie można zostać jednym z najlepszych piłkarzy na świecie, a Arszawin miał takie predyspozycje.

Zobacz wideo: Jerzy Janowicz: Przygotowanie tenisowe uda mi się nadrobić
Źródło: TVP S.A.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×